Lechia Gdańsk przegrała na PGE Arenie z Legią Warszawa 0:1 w meczu 32. kolejki piłkarskiej Ekstraklasy. Ma wciąż pięć punktów straty do zajmującego trzecie miejsce w tabeli Ruchu Chorzów.
W 1. minucie meczu, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego lechisty Stojana Vranjesa, piłkę na swoim polu karnym zatrzymał ręką obrońca Legii Dossa Junior. Sędzia Mariusz Złotek nie zareagował, choć sytuacja wydawała się prosta do zinterpretowania: piłka leciała długo, więc nie ma mowy o tym, że Junior nie chciał jej odbić ręką. Miał czas, żeby ją cofnąć. Ponadto, na powtórkach widać, że w ostatniej chwili wykonał ruch ręką w stronę piłki.
W 6. minucie sędzia Złotek kolejny raz się pomylił, tym razem w polu karnym Lechii. Obrońca Lechii Rafał Janicki użył wielu niedozwolonych środków, by zatrzymać Dossę Juniora i powalić go na ziemię. Karny dla Legii wydawał się ewidentny, ale gwizdek sędziego milczał.
W 72. minucie została przeprowadzona przez Legię najważniejsza akcja meczu. Michał Kucharczyk podał na skrzydło do Bartosza Bereszyńskiego, który stał na metrowym spalonym. Sędzia asystent Marcin Boniek (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa, to bratanek legendy polskiego futbolu i prezesa PZPN) stał w odległości kilku metrów, ale nie zasygnalizował nieprawidłowości. Bereszyński dośrodkował, Henrik Ojamaa trafił w słupek. Piłka odbiła się pod nogi Radoslava Radovicia, który wycofał piłkę do Tomasza Brzyskiego, a ten wykonał kolejne dośrodkowanie, na głowę niepilnowanego Ondreja Dudy. W ten sposób Słowak zdobył jedynego gola.
Nie tylko te sytuacje z Gdańska źle będzie wspominał sędzia Złotek. On po prostu nie czuje gry, mylił się też w sytuacjach, które nie miały bezpośredniego wpływu na wynik. Widział faule tam, gdzie ich nie było i odwrotnie. Zupełną tajemnicą pozostaje dla niego tzw. prawo korzyści. Zatrzymywał akcje po faulach i kazał wykonywać rzuty wolne akurat wtedy, kiedy poszkodowana drużyna utrzymywała się przy piłce i mogła odnieść większe korzyści kontynuując akcję.
Decyzje sędziego Złotka stają się mniej tajemnicze, gdy przyjrzymy się jego przygodzie z futbolem. Ma 44 lata i dotąd prowadził mecze najwyżej na szczeblu pierwszej ligi. Awans do Ekstraklasy otrzymał w przerwie zimowej obecnego sezonu. Limit wiekowy arbitrów wynosi 47 lat, więc skąd pomysł o awansie Złotka, który niedługo będzie musiał kończyć zabawy z gwizdkiem, przyszedł do głowy przewodniczącemu Kolegium Sędziów PZPN? Ze swojej działalności w I lidze Mariusz Złotek został najbardziej zapamiętany podczas spotkania Sandecji Nowy Sącz z Puszczą Niepołomice. Pokazał dwie żółte kartki zawodnikowi Arkadiuszowi Lewińskiemu z drużyny Puszczy, ale zapomniał o wyjęciu czerwonej i wyrzuceniu go z boiska.
Lechia Gdańsk – Legia Warszawa 0:1 (0:0)
Bramka: O. Duda (72). Żółte kartki: M. Makuszewski, R. Janicki, Deleu, Z. Sadajew (Lechia), T. Brzyski, H. Ojamaa (Legia). Sędziował Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów 18 600.
Lechia: Bąk - Deleu (90, Madera), Dawidowicz, Janicki, Leković – Makuszewski, Pietrowski, Vranjes, Tuszyński (81, Frankowski), Grzelczak (85, Wiśniewski) – Sadajew.
Legia: Kuciak – Bereszyński, Rzeźniczak, Dossa Junior, Brzyski - Łukasik, Vrdoljak, Ojamaa (90, Jodłowiec), Pinto (63, Kucharczyk), Radović - Duda (83, Saganowski).
Krzysztof Guzowski




















