PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Koszykówka: system Korsarza

Koszykówka: system Korsarza
12-letni koszykarze Korsarza Gdańsk zostali mistrzami województwa pomorskiego. W sopockiej Hali Stulecia wygrali wszystkie 8 meczów. Pokonali m.in. Trefla Sopot, Asseco Prokom Gdynia, Polpharmę Starogard Gdański, Energę Czarnych Słupsk. Startowało 17 drużyn.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

12-letni koszykarze Korsarza Gdańsk zostali mistrzami województwa pomorskiego. W sopockiej Hali Stulecia wygrali wszystkie 8 meczów. Pokonali m.in. Trefla Sopot, Asseco Prokom Gdynia, Polpharmę Starogard Gdański, Energę Czarnych Słupsk. Startowało 17 drużyn.

- Może zabrzmi to dziwnie, ale my najchętniej w ogóle nie wzięlibyśmy udziału w tej imprezie – mówi trener Korsarza Andrzej Kwaśniewski. – Współzawodnictwo dzieci w tym wieku powinno być ograniczone do minimum. Tak zakłada jedyny w Polsce specjalny system szkolenia, który przyjęliśmy w Korsarzu rok temu. Gdybyśmy jednak nie startowali w zawodach, środowisko koszykarskie uznałoby nas za odszczepieńców.

Jednym z autorów tego systemu jest prof. Tadeusz Huciński, były naukowiec i rektor AWFiS, trener koszykarskiej kadry kobiet i kilku zespołów ligowych. – System nie kreuje pojedynczych zawodników, on kreuje drużynę – mówi Kwaśniewski. - Polega na nauczaniu zawodników, a nie trenowaniu 2 – 3 elementów gry w koszykówkę, pozwalających na wygrywanie meczów. Wynik jest taki, że kreujemy zawodników uniwersalnych, których stać na doskonalenie i w końcu dobre wykonanie około 12 elementów wymaganych we współczesnej nowoczesnej koszykówce. Zachowując wszelkie proporcje, można powiedzieć, że w naszej drużynie gra nie jeden Filip Dylewicz, ale pięciu.

Jednym z ważniejszych założeń systemu Korsarza jest walka z wyścigiem szczurów. - Pełno tego w każdej dziedzinie życia, więc po co jeszcze w sporcie? – pyta Kwaśniewski. – Nie prowadzimy super selekcji, nie ma u nas przesadnej rywalizacji. Dziecko nie powinno zauważać swoich słabości i czuć się gorsze od innych. Nie odrzucamy żadnego dziecka, które się u nas zjawia. Najważniejsze, by przychodziło z chęcią na treningi i bezstresowo uczyło się koszykówki.

- Podczas turnieju, który wygraliśmy, często dochodziło do niemiłych scen. Kilkudziesięcioosobowa grupa nawiedzonych rodziców swoimi krzykami z trybun powodowała u zawodników gigantyczne stresy. Po takich krzykach, nieudane zagranie albo porażka w meczu na długo mogą być zadrą w psychice młodego człowieka. U nas czegoś takiego nie ma i nigdy nie będzie - kończy trener Korsarza.

Krzysztof Guzowski