- XV wiek to był taki czas kiedy ludzie bali się zbliżającej apokalipsy. Jesteśmy w przestrzeni, w której naokoło dzieje się wojna, w której panuje głód, panuje zaraza. Gigantyczny lęk przed islamem, który zalewa Europę. W związku z czym szukamy winnych. Winni są życiu, winne są czarownice, winne jest zło osobowe, które wędruje przez Europę - mówi Agata Duda-Gracz. - W pewnym momencie zobaczycie państwo na scenie prawie cały "Sąd Ostateczny".
Widzowie zobaczą nawiązania do malarstwa innych niderlandzkich mistrzów, m.in. Jana van Eycka, Rogiera van der Weydena czy Dirka Boutsa. Fabularnie osią spektaklu jest pojedynek dwóch artystów. Pierwszy to Hans Memling, autor “Sądu ostatecznego”, który to obraz (dzięki hanzeatyckim korsarzom) wisi w Muzeum Narodowym w Gdańsku (aktualnie obraz przechodzi renowację). Memling był zamożny, popularny, rozchwytywany, a możnowładcy z całej Europy zamawiali u niego dzieła. Jego antagonistą jest Hugon van der Goes, który zasłynął jako najznamienitszy malarz późnego gotyku. Po śmieci żony i córki oszalał, był leczony w klasztorze za pomocą muzyki. Duda-Gracz przedstawia go jako szaleńca, którego siłą napędową jest wściekła nienawiść do Memlinga.