Reprezentacja Polski piłkarzy ręcznych wygrała w Ergo Arenie z Niemcami 25:24 (9:12) w pierwszym meczu eliminacyjnym do mistrzostw świata w Katarze, które odbędą się w styczniu przyszłego roku. Za tydzień rewanż w Magdeburgu. Zwycięzca dwumeczu zagra na mistrzostwach.
Mecz wzbudził niesamowite emocje na trybunach w wypełnionej do ostatniego miejsca hali. Polacy w pierwszej połowie grali źle lub bardzo źle, a swój niebagatelny udział w rozgardiaszu na boisku oraz trzybramkowej stracie (było już nawet 5 goli przewagi na korzyść Niemców) miał niemiecki trener biało-czerwonych Michael Biegler.
Na prawym rozegraniu kazał Biegler grać praworęcznym: najpierw Michałowi Jureckiemu, a potem Piotrowi Chrapkowskiemu. Obaj ci szczypiorniści chyba nigdy w życiu nie grali na tej pozycji. Chrapkowski zanotował też inny rekord: w ciągu pięciu minut 3 razy zgubił piłkę. Reakcja Bieglera? Żadnej! Zamiast dać ochłonąć młodemu zawodnikowi, uparcie trzymał go na boisku.
Nic dziwnego, że Polska przegrywała po 30 minutach 9:12. Byłoby jeszcze gorzej, ale w bramce doskonale spisywał się Sławomir Szmal, a Bartosz Jurecki każdego karnego zamieniał na gola. W całym meczu nie pomylił się ani razu strzelając z siedmiu metrów. 6 razy piłka lądowała w siatce!
Po przerwie na boisko wyszła zupełnie inna polska drużyna. Gnana do boju przez bardzo głośną publiczność szybko zmniejszyła stratę do 1 gola (12:13 w 35. minucie), a 40. minucie wyszła na prowadzenie (16:15). W 46. minucie po kolejnym golu fenomenalnego Mariusza Jurkiewicza zrobiło się 19:16 i wydawało się, że jeszcze trochę i będzie można wsiadać do samolotu do Kataru. Ludzie na trybunach oszaleli ze szczęścia.
Niestety, Niemcy doszli do siebie (19:19) w 49. minucie, a potem trzymali się blisko. 13 sekund przed końcem, przy remisie 24:24, piłkę rozgrywali Polacy. Jurkiewicz trafił do siatki, a Niemcy, mając 5 sekund do dyspozycji, też oddali rzut, ale Szmal zatrzymał Holgera Glandorfa.
To był mecz bramkarzy, bo odpowiednik Szmala po niemieckiej stronie, Silvio Heinevetter, również dokonywał cudów. Był to też mecz błędów, oprócz bramkarzy każdy ma coś na sumieniu. Wspaniale spisała się gdańska publiczność. W pierwszej połowie nieco przytłumiona, cierpiała razem z zawodnikami. Po przerwie jednak dała ognia i była ósmym zawodnikiem polskiej reprezentacji.
Nic jeszcze nie zostało wygrane, ani przegrane. W rewanżu w Magdeburgu oba zespoły mają szansę. Do drużyny powinien wrócić kontuzjowany Krzysztof Lijewski. On może dodać biało-czerwonym pewności siebie.
Opinie trenerów
Michael Biegler (Polska): Naszym podstawowym celem było dziś zwycięstwo. Przy stanie 5:10 wyglądało to źle, ale podczas meczu udało nam się wiele rzeczy naprawić. Przy fantastycznym dopingu polskich kibiców udało nam się dziś wygrać mecz, który ze względu na stan osobowy naszej kadry wygrać było trudno. Nie wiem, czy jest sens dyskutowania o wysokości naszego zwycięstwa. Prowadzimy w dwumeczu i to jest najważniejsze. Mamy tydzień, by przygotować się do rewanżu, możliwe, że przystąpimy do niego we wzmocnionym składzie, jeśli wrócą kontuzjowani zawodnicy. Zobaczymy, co wydarzy się w Magdeburgu. To są dwa spotkania drużyn na podobnym poziomie, a my prowadzimy po pierwszej połowie jedną bramką.
Martin Heuberger (Niemcy): Gratulacje dla gospodarzy. Zaczęliśmy świetnie w obronie, mieliśmy sporo szans, by zdobywać bramki po kontrach. Po przerwie graliśmy jednak w osłabieniu i rywale wykorzystali szansę, żeby nas dogonić. W dodatku Szmal był górą w pojedynkach z naszymi zawodnikami, mieliśmy duże problemy z pokonaniem go. Kwestia awansu to wciąż sprawa otwarta.
Polska – Niemcy 25:24 (9:12)
Sędziowie: Horacek, Novotny (Czechy). Widzów: 10 000.
Polska: Szmal - Jurkiewicz (7), B. Jurecki (6), Szyba (3), M. Jurecki (2), Orzechowski (2), Daszek (2), Syprzak (1), Gliński (1), Chrapkowski (1), Wiśniewski, Grabarczyk, Bielecki.
Niemcy: Heinevetter, Bitter - Kraus (5), Groetzki (4), Gensheimer (4), Glandorf (3), Weinhold (2), Pekeler (2), Kneule (2), Wiencek (1), Allendorf (1), Kneer, Sellin, Faeth.
Krzysztof Guzowski