PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Świętojański zaułek Zachariasza Zappio

Świętojański zaułek Zachariasza Zappio
Uchwała nr VIII/260/99 Rady Miasta Gdańska z 25 marca 1999 roku w paragrafie 1 mówi: „W Gdańsku-Śródmieściu zaułkowi przy północnej i wschodniej stronie kościoła św. Jana nadaje się nazwę Zaułek Zachariasza Zappio”.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Fragment zaułka biegnącego wzdłuż kościoła św. Jana, 2018
Fragment zaułka biegnącego wzdłuż kościoła św. Jana, 2018
Fot. gf

W uzasadnieniu tej decyzji, przygotowanym przez wnioskodawcę z ramienia Zarządu Miasta, wiceprezydenta Ryszarda Grudę, czytamy między innymi: „Z wnioskiem o nada­nie nazwy zaułkowi Zachariasza Zappio przy wschodniej i północnej stronie kościoła św. Jana wystąpiło Nadbałtyckie Centrum Kultury w Gdańsku”. Dalej następuje szcze­gółowe omówienie samego miejsca („Zaułek jest jednym z najciekawszych wnętrz urba­nistycznych Gdańska”), zasług nowego pa­trona uliczki i powodów takiego, a nie inne­go wyboru („Osoba, która tyle swoich wysił­ków i zasobów poświęciła Gdańskowi, i po której pozostało tyle materialnych śladów, tworzących zasób kulturalny naszego mia­sta, zasługuje na upamiętnienie”). Pomysło­wi, by nadać imię wybitnego gdańszczanina miejscu, z którym przez lata swego życia tak był związany, przyklasnęło wiele osób w Gdańsku. I nic w tym dziwnego, bo prze­cież Zachariasz Zappio wielce dla miasta się zasłużył.

Urodził się około roku 1620. Do Gdańska przybył przed 25 lutego 1644 roku, być mo­że z Warszawy, jako bogaty kupiec, handlu­jący żelazem, z czasem zajął się na dużą ska­lę piwowarstwem. Zamieszkał na Głównym Mieście. Bardzo szybko zyskał poważanie i szacunek wśród gdańskich mieszczan. Był członkiem Trzeciego Ordynku (Rady Stu), wieloletnim członkiem rady kościoła św. Ja­na i jej kuratorem odpowiedzialnym za sprawy finansowe i budowlane. Jako czło­wiek niezwykle zamożny ufundował obrazy, zegar, żyrandol, lichtarze, chrzcielnicę, a także pokrywał koszty związane z odna­wianiem ołtarzy, ambony i organów. W roku 1664 umieścił w kościele św. Jana własne epitafium (znajdujące się obecnie w Bazyli­ce Mariackiej), na którym znalazły się po­piersia jego żony Katarzyny i jego własne oraz portret klęczącej córki Adelgundy na­malowany przez Andrzeja Stecha. 129 razy spełniał wraz z żoną obowiązki rodziców chrzestnych dla podreperowania stanu majątkowego ubogich rodziców noworodków. Opiekował się ubogimi i niezamożnymi stu­dentami. Dla nich utworzył specjalną funda­cję, rozdzielającą około trzystu zapomóg rocz­nie, na podstawie wydawanych podopiecz­nym specjalnych znaczków ołowianych z imieniem darczyńcy i datą (wiele takich znaków zachowało się w licznych zbiorach numizmatycznych, między innymi w Gabinecie Numi­zmatycznym Biblioteki Gdańskiej PAN).

O randze Zachariasza Zappio świadczyć może też fakt, że to on, a nie kto inny gościł latem 1677 roku w swojej posiadłości wrzeszczańskiej, w Dolinie nad Zielonym Zdrojem, polskiego monarchę Jana III Sobieskiego. Król, zachwycony przyjęciem i samą posiadłością, nakazał owo miejsce nazwać Doliną Królewską.

Rycina ze zbiorów Biblioteki Gdańskiej PAN
Rycina ze zbiorów Biblioteki Gdańskiej PAN
Fot. Zbiory BG PAN

Zachariasz Zappio zmarł 1 lipca 1680 ro­ku – został pochowany w kościele św. Jana. W testamencie zapewnił niezbędne fundu­sze na kontynuowanie działalności charytatywnej i potrzeby kościoła św. Jana. Naj­ważniejszym punktem zapisu testamento­wego było zastrzeżenie, by roczne odsetki od zgromadzonego kapitału 33 146 florenów w wysokości 300 florenów przeznaczać każdego roku na potrzeby biblioteki przy ko­ściele św. Jana. Jednak wykonanie testa­mentu, z powodu protestów rodziny Zappia, przedłużało się i biblioteka Zappio-Johannitana powstała dopiero 25 kwietnia 1689 roku. Miała charakter książnicy teologicz­nej, ale gromadziła również dzieła z innych dziedzin nauki. W roku 1945 zbiór ksiąg bi­blioteki kościoła św. Jana liczył około 6 tysięcy woluminów, w tym sześćdziesiąt inkunabułów. Z zawie­ruchy wojennej ocalał prawie cały księgo­zbiór, który teraz stanowi część zbiorów Bi­blioteki Gdańskiej PAN.

Z Zachariaszem Zappio łączy się wiele le­gend gdańskich, napisano o nim sporo opowiadań, wierszy i powieści. Liczne wydania w Gdańsku miała np. utrzymana – jak poda­je Jerzy Samp – w duchu romantycznym opowieść Wilhelma Schumachera z roku 1831, w której znalazło się wiele podań na temat Zachariasza. Między innymi o ufun­dowanym po śmierci córki przez zrozpaczo­nego ojca małym dzwonie, który rozbrzmie­wał regularnie o piątej rano, przypominając godzinę śmierci małej Adelgundy.

Jerzy Samp przypomina jeszcze jeden fakt z dziejów rodziny Zappio. „Kiedy w ro­ku 1913 prowadzono w kościele św. Jana prace związane z instalacją ogrzewania, otworzono kryptę grobową Zappiów. Trum­ny rodziców i dziecka były na swoim miej­scu. W najmniejszej z nich prócz resztek ko­ści i nieźle zachowanej jasnej sukienki prze­tykanej złotą nitką – tej samej, którą malarz (...) uwiecznił na portrecie (...) epitafium, na­trafiono na mały skórzany bucik oraz... poduszeczkę na igły z wetkniętą weń szpilką”. Jakże więc nie uczcić tak znakomitej postaci?

4 lutego roku 2000 w zaułku wokół kościo­ła św. Jana Nadbałtyckie Centrum Kultury zorganizowało więc uroczysty „Festyn że­braczy”. Przybyło wielu znakomitych gości, wielu mieszkańców miasta, a czas festynu umilały zespoły gwiżdżów ze Stężycy i Or­kiestra „Pstrong”. Organizatorzy postarali się również o to, by każdy z uczestników festy­nu mógł kupić wybijany na miejscu żeton żebraczy Zachariasza Zappio (dochód ze sprzedaży zasilił konto „Caritasu” Archidiece­zji Gdańskiej). Było wesoło, ale i uroczyście. Najważniejszym punktem programu było odsłonięcie tablic z nową nazwą zaułka. W ten sposób na mapie Gdańska pojawiła się nowa nazwa i nowa ulica.

Czy nowa? Jak słusznie zauważył An­drzej Januszajtis, ulica Zachariasza Zappio już w Gdańsku istnieje. I to od dawna. Jest nią ulica Czopowa na Zamczysku, między ulicami Sukienniczą i Rycerską, czyli tam, gdzie Zachariasz miał dwie parcele (pod nu­merami 3 i 4) i gdzie mieszkał przez wiele lat. Ale dlaczego Czopowa miałaby być ulicą Zappia? Może dlatego, że Zachariasz na­prawdę nazywał się Zapp (czyli: czop), może dlatego, że bliskie było skojarzenie jego na­zwiska z czopami beczek piwa, które Zacha­riasz warzył? A może dlatego, że tam miesz­kał i zwyczajowo przyjęło się mówić, że to ulica Zappia? Dość, że w świadomości mieszkańców Gdańska ta niewielka uliczka na Zamczysku kojarzyła się ze słynnym do­broczyńcą. Na planie Gersdorfa z 1822 roku ulica występuje pod nazwą Zappen=Gasse, na planach późniejszych (aż do roku 1945) już jako Zapfen=Gasse. Potwierdzają to między innymi gdańskie księgi adresowe. W księdze z roku 1939 spis mieszkańców Zapfengasse otwiera krótka informacja na temat patrona ulicy: „Kaufm. Zacharias Zappio, gest. 1680, der sich durch grosse Wohltätigkeit auszeichnete” („Kupiec Zachariasz Zappio, zmarł 1680, odznaczał się wielką dobroczynno­ścią”). Ma więc rację Andrzej Januszajtis, mówiąc, że „przed wojną każde dziecko wie­działo, że nazwa tej ulicy nie pochodzi od czopa jako przedmiotu, tylko od nazwiska Zappia”. No, może nie każde dziecko, ale bez wątpienia wiedza na temat pochodzenia nazwy ulicy od nazwiska słynnego gdańszczanina była dość powszechna.

Podobnie rzecz ma się z zaułkiem przy kościele św. Jana. Okazuje się bowiem, że nie był on bezimienny do 4 lutego 2000 roku. Już od drugiej połowy XIV wieku miał nazwę. W księgach gruntowych z roku 1357 miejsce wokół kościoła nie ma jeszcze na­zwy własnej, w księgach późniejszych poja­wia się natomiast (zwykle podawana po łaci­nie) „Zaułek przy cmentarzu św. Jana” (pa­miętać bowiem trzeba, że na terenie wokół kościoła był przez kilka stuleci cmentarz). Księgi rejestrujące podatek pogłówny w la­tach 1377-1378 podają taką właśnie nazwę za­ułka i informację, że mieszkało tam dwunastu podatników. Do roku 1925, kiedy zmieniono nazwę zaułka, miejsce to nazywało się St. Joannis Kirchhof. Później, aż do roku 1945 zaułek nosił nazwę An der Johannis Kirche. Krótko mówiąc, nazwa zaułka, któ­ry od północy i wschodu otacza niezwykle malowniczo kościół św. Jana, zawsze była związana z tą świątynią, a tylko złośliwość Historii wymazała ją z naszej pamięci.

Tak się więc stało, że dwa miejsca w Gdańsku mają tego samego patrona. Czy to źle? Może byłoby lepiej, by na plany mia­sta powracały stare, historyczne nazwy, które – podobnie jak budowle, pomniki, dzieła literackie – są bezcennym dorobkiem kulturowym (Andrzej Januszajtis: „Nazw historycznych nie powinno się zmieniać, a zapomniane należy przywracać”.). W tym wypadku stało się inaczej. Ale czy to źle, że wybitny gdańszczanin w tak szczególny sposób został uczczony? Nie kryjmy tego, że gdyby nie zaułek Zachariasza Zappio przy kościele św. Jana, nikt – oprócz kilku pasjonatów – nie wiedziałby o słynnym do­broczyńcy z ulicy Czopowej, który w Doli­nie Królewskiej gościł króla Jana.

 

Mieczysław Abramowicz

 

Pierwodruk: „30 Dni” 4/2000