PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Askenazy – rzecznik gdańskiej sprawy

Askenazy – rzecznik gdańskiej sprawy
Podczas obchodów stulecia niepodległości w 2018 roku postać Szymona Askenazego pojawiała się wprawdzie, ale nie było tego wiele, jeśli zestawić to z jego zasługami dla Rzeczpospolitej.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Szymon Askenazy (1865-1935)
Fot. Internet / Wikimedia Commons

Nie chodzi tylko o sam fakt, że był ministrem podczas rokowań pokojowych, kończących pierwszą ze światowych wojen, choć była to ważna rola. Przypomnieć trzeba raczej lata poprzedzające odrodzenie państwowości. Jego książki dotyczące okresu napoleońskiego, księstwa kongresowego, generalnie wieku XVIII i XIX, były czytane i komentowane nie tylko przez naukowców, a kilkakrotnie wznawiana biografia księcia Józefa Poniatowskiego stanowiła jedną z ulubionych lektur studentów zgłaszających się do Legionów.

 

„Sprawy gdańskie, choć leżą raczej na uboczu, jak gdyby poza nawiasem właściwych dziejów nowożytnych polskich, zawsze jednak mieściły w sobie dla nas jakiś osobliwy urok. Z głównego szlaku dziejowego zawsze chętnie zbaczamy w tę stronę, którędy widnieją rozległe wyloty portowe, ciężkie bastiony, strzeliste wieżyce, patrycjuszowskie gmachy, poważne ulice i rynki starego Gdańska. To stare miasto polsko-niemieckie, wyniosłe, uparte, przekorne, a przecie roztropne, uczciwe i wierne, to wszak była świetna perła w koronie dawnej Rzeczpospolitej”.

Szymon Askenazy „Gdańsk a Polska”

 

Z potrzeby chwili powstała książka „Gdańsk a Polska”. Tłumaczona na kilka języków, miała przekonać świat do polskich racji dotyczących Gdańska. Askenazy zebrał w niej wszystko to, co miało świadczyć o bliskich i serdecznych relacjach, łączących miasto z Rzeczpospolitą, stworzyć przekonanie, że są wzajemnie na siebie skazane, że ich los od siebie zależy i mimo wszelkich dzielących je różnic powinny trwać w związku, który przyniósł im tak wiele korzyści.

 

Z Zawichostu w świat

Szymon Askenazy urodził się 1865 roku w Zawichoście pod Sandomierzem, choć oficjalnie podawana jest również data 1867. W środowiskach żydowskich zaniżano niekiedy wiek chłopców, w ten sposób starano się odwlec czas, gdy mógł on trafić do wojska jako poborowy. Szymon urodził się w zamożnej kupieckiej rodzinie. Jego ojciec, Wolf Szlomo Askenazy, był człowiekiem religijnym, jego przodkami byli sławni rabini, a także znani lekarze. Stykając się podczas swych późniejszych, dyplomatycznych misji z przedstawicielami środowiska żydowskiego, historyk podkreślał nie bez dumy, że jest potomkiem rabina Cwi ben Jaakowa Askenazego (1660-1718), inaczej Chachama Cwi, wybitnego talmudysty, związanego z Berlinem, Hamburgiem, Amsterdamem i Lwowem oraz Salomona Askenazego, lekarza króla Zygmunta Augusta.

W latach siedemdziesiątych XIX wieku rodzina Askenazych przeniosła się do Warszawy, gdzie Szymon ukończył gimnazjum z najwyższymi notami. W 1883 roku podjął studia prawnicze na Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim, a po ich ukończeniu, jako aplikant, rozpoczął pracę w adwokaturze. Porzucił ją niebawem dla historii. Na uniwersytecie w Getyndze, pod kierunkiem profesora Maxa Lehmanna napisał pracę doktorską, poświęconą ostatniej elekcji w Polsce i panowaniu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego (w roku 1894). Na dyplomie Askenazy wskazał miejsce swego urodzenia i obywatelstwo: Polak. Uczynił tak świadomie i wbrew obowiązującym zasadom, wszak w tym czasie nie było na mapach takiego kraju. A przecież badaniom jego dziejów poświęci całe swoje życie.

Po powrocie nad Wisłę bezskutecznie szukał dla siebie odpowiedniej posady. Nie było to jednak proste. Pomagał mu w tym jego mistrz, a także przyjaciel, profesor Tadeusz Korzon, który słał pisma w tej sprawie do Uniwersytetu Jagiellońskiego. Rektor Stanisława Smolka odmówił zatrudnienia, jednym z powodów było pochodzenie kandydata, a ściślej obawa, że będzie to wzbudzało kontrowersje, skoro na wydziale jest już zatrudnionych dwóch Żydów.

Więcej szczęścia miał Askenazy na uniwersytecie we Lwowie. Grupa, która go wspierała, była w tym miejscu mocna, zaliczał się do niej nie tylko profesor Tadeusz Wojciechowski, ale również przedstawiciele miejscowej arystokracji – książęta Adam Sapieha i Karol Lanckoroński. Początki pracy nie były łatwe, przez pierwszy semestr wszystko zależało od jednego studenta, który zapisał się na zajęcia do nowo zatrudnionego pracownika naukowego i chodził na nie regularnie. Prawdopodobnie, gdyby zrezygnował on z wykładów, podziękowano by również młodemu doktorowi. Wkrótce słuchacze docenili talent oratorski Askenazego, jego szczere zaangażowanie i wiedzę. Potrafił cytować z pamięci całe strony tekstów źródłowych. Stał się gwiazdą uniwersytetu, publika pojawiająca się na jego prelekcjach wypełniała największą uczelnianą aulę, a na prowadzonym przez niego seminarium pracowało osiemdziesięciu studentów. To był jego dobry czas, w latach 1898-1914 osiągnął wszystko, co można w naukowej karierze, opublikował swoje najważniejsze teksty.

 

Jego szkoła, jego wizja

Habilitację zyskał dzięki pracy „Przymierze polsko-pruskie” w 1897 roku, a ukazała się w wydaniu książkowym w roku 1900. Badacz lansował w niej przypuszczenie, że realną alternatywą wobec zamierzeń króla Stanisława Augusta Poniatowskiego była próba dogadania się z Prusami w 1790 roku i wyciągnięcia ich na trwałe – za cenę terytorialnych ustępstw, między innymi Gdańska – z sojuszu z Rosją. Późniejsza analiza dokumentów z archiwów niemieckich wykazała, że było to przekonanie iluzoryczne. Hohenzollernowie w tej grze nie byli bowiem szczerzy, konsekwentnie dążyli do zbudowania własnej potęgi kosztem Rzeczpospolitej. Wkrótce bez trudu dogadali się z Rosją i w 1793 roku uczestniczyli w drugim rozbiorze, zajmując nie tylko Gdańsk i Toruń, ale również Wielkopolskę.

Podczas wykładów we Lwowie wykrystalizowały się poglądy Askenazego, wyrazisty ton w przedstawianiu kluczowych dla Polski wydarzeń z końca XVIII wieku. Stanął w opozycji wobec ukształtowanej przez szkołę krakowską – z Michałem Bobrzyńskim i Stanisławem Smolką na czele – wizji upadku Rzeczpospolitej, w którym głównym odpowiedzialnym był sam naród, jego zdemoralizowane elity. Askenazy nie negował upadku, lecz zauważał słusznie, że do rozbiorów doszło w momencie, gdy w państwie podejmowano zdecydowane reformy. Zmowa potężnych sąsiadów zahamowała ten proces. Jego pogląd znajdował poklask wśród młodych ludzi, którzy czuli się zmęczeni smutnymi opowieściami, ostrożnością swych rodziców i brakiem perspektyw. Historyk stworzył przemawiającą do ich wyobraźni, dynamiczną narrację o losach narodu, który podejmował próby odrodzenia przy każdej nadarzającej się okazji. Przekonywał, że tylko szczere i osobiste uczestnictwo może przynieść sukces, niepodległość. Wskazywał na dokonania Sejmu Czteroletniego, bohaterów wojen napoleońskich, prezentował gotowe wzorce do naśladowania.

Nowe pokolenie znalazło w nim swego mentora, mówiło się o szkole Askenazego, kuźni prawdziwych patriotów. Do grona jego wychowanków można zaliczyć ludzi bardzo różniących się w podejściu do spraw światopoglądowych, podobnych jednak w swojej szczególnej żarliwości. Byli to miedzy innymi: Natalia Gąsiorowska, aktywistka komunistyczna, badająca historię robotników; związany z ruchem narodowym, endecki polityk Władysław Konopczyński; piłsudczyk, Michał Sokolnicki czy żołnierz i historyk wojskowości, Marian Kukiel.

 

Pieśń o wielkim rycerzu

W 1905 roku na rynku księgarskim pojawiło się pierwsze wydanie książki „Książę Józef Poniatowski 1763-1813”. Pozycja ta od razu wzbudziła ogromne zainteresowanie czytelników. Nie tylko ze względu na treść, również ze względu na formę. W swoim dzienniku Stanisław Wyspiański zanotował: „Jakże ogromna i tragiczna dola opisana w księdze o wielkim rycerzu. (…) Trzeba czytać Askenazego!”. Kolejne wydania trafiały do czytelników, kształtowały ich wrażliwość i postawy. Askenazy w taki sposób opowiedział biografię księcia Józefa Poniatowskiego, że stał się on wkrótce obiektem swoistego kultu. Stefan Żeromski wiele zawdzięczał tym książkom – gdy zasiadał do ostatecznej korekty „Popiołów”, pod uwagę brał ustalenia historyka.

Nie wszystkim jednak ten sukces był w smak, część środowisk naukowych określała Askenazego mianem brązownika i narodowego hagiografa. Profesor Bronisław Dembiński nazwał go „historykiem z łaski Bożej, darowanym narodowi polskiemu przez naród Izraela”. Sprzeciwiał się objęciu Katedry Historii Polski na Uniwersytecie Lwowskim przez kogoś, kto prawdopodobnie nie jest zdolny do zrozumienia tego, co określano polskim duchem dziejów. Nie pomogło nawet wstawiennictwo Henryka Sienkiewicza, który wystąpił w tej sprawie do namiestnika Galicji. Finalnie zdecydowano się na rozwiązanie kompromisowe – w maju 1906 roku Askenazy, już jako profesor zwyczajny, objął kierownictwo Katedry Historii Powszechnej, ze szczególnym uwzględnieniem historii Polski. Z rozżaleniem konstatował, że to rozwiązanie dla niego kompromitujące, bo zmusza go do akceptacji decyzji o odsunięciu, „odsądzeniu” od tego, czemu poświęcał każdą chwilę – „od wykładu mojej, polskiej historii”.

 

W Komitecie

Po wybuchu wojny Askenazy wziął urlop i wyjechał do Szwajcarii, tam działał w założonym w 1915 roku w Vevey Komitecie Generalnym Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce. Znalazł się w nim obok Henryka Sienkiewicza i Ignacego Jana Paderewskiego. Był sekretarzem i redagował „Le Moniteur Polonais”, w zamyśle druk propagandowy, skierowany do zagranicznego odbiorcy, w którym starał się przybliżyć czytelnikowi z zachodu Europy dzieje, kulturę i aspiracje Polaków. Od samego początku wyrażał się przychylnie o walczącej w Legionach młodzieży, nie krytykował działań podejmowanych przez Piłsudskiego. Środowiska endeckie, co oczywiste, nie podzielały tych poglądów. Działania te zostały mu zapamiętane, zarówno przez zwolenników, jak przeciwników Komendanta.

W tekstach publikowanych w okresie wojennym powracał również temat Gdańska (część z nich ukazała się potem w książce „Uwagi”). Analizował miedzy innymi nadzieje, które żywiła wobec Gdańska Rosja, spoglądająca już od końca XVIII wieku łakomym okiem na miasto, a nawet zajmowała je przez cały styczeń 1814 roku po wyparciu wojsk napoleońskich. Po powrocie do kraju Askenazy bez powodzenia starał się o katedrę na Uniwersytecie Warszawskim. Znajomość języków obcych, dziejów politycznych Europy ostatnich stuleci oraz umiejętność powiązania tej wiedzy ze współczesnością sprawiły, że dość szybko zdecydowano się zaangażować go do służby dyplomatycznej.

 

Ta książka

Datowana na grudzień 1918 roku książka „Gdańsk a Polska” pojawiła się na zamówienie polityczne. Przemyślenia w niej zawarte i pewna część treści – wbrew powtarzanym w wielu miejscach sugestiom – nie powstały nagle, lecz przed piętnastu laty. Askenazy tego nie ukrywał, powołując się w przedmowie do kolejnego wydania na swój artykuł „Sprawy gdańskie”, który stanowił część książki „Wczasy historyczne” (tom II), wydanej jeszcze w 1904 roku. Stanowiła ono zbiór esejów – Askenazy celował w tej formie wypowiedzi i określał ją mianem „wczasów”.

Pierwotny tekst został oczywiście rozbudowany i uzupełniony o partie bezpośrednio odwołujące się do aktualnej sytuacji politycznej i trwających negocjacji w sprawie nowego podziału Europy. Prawdopodobnie z tego właśnie powodu autor szczególnie zadbał o rozdział „Wolne miasto”. Analizując zastosowane wówczas przez cesarza Napoleona rozwiązanie, mimo niewątpliwej sympatii do Francuzów, wskazywał na jego braki i połowiczność. Uważał, że przesłanki, które sprawiły, że na kongresie wiedeńskim zdecydowano się miasto powierzyć ponownie Prusom, między innymi obawa przed wzrostem potęgi Rosji, już nie istnieją wobec jej rewolucyjnego upadku i „odrodzenia Niepodległej Polski”. Obecne rozstrzygnięcia „winny ulec rewizji, w duchu odwiecznej, przyrodzonej i dziejowej przynależności Gdańska do Polski”.

Tę myśl polska delegacja będzie powtarzała jak mantrę. Józef Dutkiewicz napisał, że „Gdańsk a Polska” to dzieło z tezą, która brzmi: „Gdańsk jest etnograficznie niemiecki, ale węzłami gospodarczymi był i jest związany z Polską”. W przedmowie Askenazy tłumaczył, dlaczego podjął się napisania tej książki: „Jak w każdej sprawie restytucyjnej, tak zwłaszcza w gdańskiej, niezbędna dziś pełna i dokładna świadomość rzeczowych i historycznych tytułów Polski. Niezbędne też oparte na ściśle sprecyzowanej podstawie faktycznej, jasne i przekonywające wykazanie ich światu”. Takie właśnie zadanie przed sobą postawił. Na nieco ponad dwustu stronach (z przypisami) opowiedział w skrócie dzieje miasta i jego złożone relacje z Rzeczpospolitą. Przedstawił jego prasłowiańskie początki i krzyżacki terror, opisał jego zdobycie i słyną rzeź, która pochłonęła „pewną liczbę rycerzy polskich, wielu obywateli i dużą ilość innych ludzi” – dziesięć tysięcy ofiar. Ta nieprawdopodobna liczba trafiała do wyobraźni i zagościła w niej na stałe. Będzie powtórzona w  jednym z pierwszych przewodników wydanych w Gdańsku po 1945 roku.

Trudno się dziwić, że mieszkańcy miasta szukali okazji, aby pozyskać opiekę królów polskich i zakosztować rządów „dobrotliwych i dobroczynnych”. Askenazy zebrał argumenty świadczące o konieczności przyłączenia Gdańska do odrodzonej Polski, wyliczył jej historyczne prawa. Wskazywał na regułę, wedle której powodzenie obu stron ściśle zależało od współpracy – dobrobyt miasta wzrastał, gdy pozostawało ono w związku z Rzeczpospolitą, a ona sama miała się dobrze. Stąd starania gdańszczan, aby wejść pod jej skrzydła, stąd opór, gdy chciano ich tej opieki pozbawić. Zdaniem Askenazego upadek miasta nastąpił w XIX wieku pod pruskimi rządami, pisał o „upośledzeniu Gdańska kosztem Szczecina i Kilonii”, o Wrocławiu czy Koenigsbergu nie wspominając.

Tamto miasto, XIX-wieczny, niemiecki Gdańsk, także po 1945 roku bardzo długo pozostawało poza sferą zainteresowań polskich historyków i czytelników. Zaczyna być przybliżane ledwie od kilkunastu lat, głównie dzięki tłumaczeniom ważnych i ciekawych tekstów źródłowych z tamtego czasu. Przez kilka dekad funkcjonowała opinia, że wiek XIX to był czas, w którym w Gdańsku nie działo się nic godnego uwagi, a niegdyś prężny ośrodek spychany był mniej lub bardziej świadomie przez władze z Berlina do rzędu miast prowincjonalnych.

Oparta na solidnej bazie źródłowej i znajomości realiów politycznych XVIII- i XIX-wiecznej Europy, spójna w przekazie wizja Askenazego, przetłumaczona na kilka języków (opublikowana w wersji francuskiej – Paryż 1919; niemieckiej – Warszawa 1919; angielskiej – Londyn 1921), była punktem wyjścia, bazą ideologiczną dla działań polskich dyplomatów, działających przy Lidze Narodów. Mimowolnie też stała się, obok „Gdańska” Jana Kilarskiego, jednym z niewielu popularnych źródeł wiedzy na temat miasta, do jakich docierał chcący się zapoznać z jego dziejami mieszkaniec Warszawy, Krakowa czy Lwowa. Kształtowała przekonania i dostarczała odpowiednich argumentów do dyskusji na temat słuszności bądź niesłuszności rozstrzygnięć traktatowych. Poczucie rozczarowania, a może nawet krzywdy, że miasto tak mocno niegdyś związane z Rzeczpospolitą stało się Wolnym Miastem, było dość powszechne.

Strona tytułowa jednego z pierwszych wydań książki „Gdańsk a Polska”; po prawej: ostatnie wydanie pracy Askenazego pochodzi z 1997 roku, sygnowane jest przez gdańską Wojewódzką Bibliotekę Publiczną im. J. Conrada-Korzeniowskiego
Fot. zbiory „MM”

Dyplomata

Mianowany przez ministra spraw zagranicznych, księcia Eustachego Sapiehę, polskim przedstawicielem przy Lidze Narodów, Askenazy sprawował tę godność przez ponad trzy lata, od czerwca 1920 do lipca 1923 roku (w innych wersjach podaje się, że złożył dymisję jesienią 1922 roku). „Nie czas pisać historii wówczas, gdy należy ją robić” – miał kiedyś powiedzieć. Był zastępcą pierwszego delegata RP, Ignacego Jana Paderewskiego, w randze ministra pełnomocnego. Żona artysty, Helena, napisała krótko w swoich wspomnieniach: „profesor Askenazy – znakomity historyk”. Askenazy uważał pierwotnie, że korzystny był „ów pokój, w myśl trzynastej tezy wilsonowskiej i czerwcowej uchwały wersalskiej, niósł wszak zapowiedź restytucji Poznańskiego, Pomorza, Gdańska, Warmii, Śląska”.

Współpraca obu panów nie należała do najłatwiejszych, asystent polskiej delegacji, Jan Gawroński, tak o tym napisał: „Paderewski reprezentował tam Polskę romantyków, Askenazy czuł się wysłannikiem Rzeczypospolitej Stefana Batorego”. Paderewski wyraźnie nie darzył uczonego sympatią, być może miały na to wpływ jakieś zaszłości. Pianista, działając w Komitecie, spierał się z Sienkiewiczem, którego Askenazy był protegowanym. Wspomniany Gawroński uważał, że Paderewski ignorował swojego zastępcę ze względu na jego pochodzenie oraz przynależność do loży masońskiej. Twierdził, że na reprezentanta Polski można było wybrać osobę godniejszą. Niestety, w podobny sposób odnosił się również do innego historyka w polskiej delegacji, Oscara Haleckiego.

Paderewski i Askenazy stosowali inne metody, przekonując do swoich racji. Pianista wygłaszał długie, przemawiające do serc mowy, historyk, ufny w swą wiedzę, chętnie wchodził w dyskusje. Biograf Paderewskiego, Henryk Lisiak, napisał o tych charakterologicznych różnicach: „Askenazy miał naturę gwałtowną i szorstką, zdarzało się, iż potrafił być nawet brutalny wobec rozmówców. Paderewski natomiast był człowiekiem gładkich manier i niezmiernie rzadko dawał się ponosić nerwom”.

Skazani na siebie, starali się działać skutecznie. Kiedy Askenazemu udało się nie dopuścić do manifestacji środowisk syjonistycznych przeciwko pogromom w Polsce, Paderewski napisał o swoim współpracowniku: „natychmiast wszedł w stosunki ze sferami żydowskimi, pomimo trudnej dla siebie dość sytuacji używał wielce skutecznego wpływu i powagi dla dobra sprawy”. Z drugiej strony artysta potrafił wykazać się sporym przewrażliwieniem na temat własnej pozycji w delegacji. Dowiedziawszy się, że kilka telegramów od ministra Sapiehy trafiło bezpośrednio do Askenazego, zgłosił swój protest: „Czy przedstawicielem narodu polskiego wobec Ligi Narodów jest już Askenazy, czy jestem jeszcze ja”. Nie lubił, gdy komu innemu przypisywano jego sukcesy, czasami donosił, że swego zastępcy nie widział już od tygodnia. Poziom wewnętrznego konfliktu w delegacji musiał narastać, skoro w pewnym momencie Paderewski postawił władzom w Warszawie ultimatum: „albo on, albo ja”.

Paderewski był wyraźnie rozżalony, zapewne nie tylko z powodu takich a nie innych relacji ze swoim zastępcą. Bo przecież nie mógł mieć na myśli Askenazego, kiedy pisał do Kazimierza Lubomirskiego, posła na Sejm, że wypełniał swoje powinności, „kiedy inni, tak dziś potężni, wyrzekali się Pomorza, Gdańska, Poznania, nie myśleli nawet o Śląsku, kiedy ich kierownik twierdził, że Polska jest na wschodzie, a wszystkie inne zdobycze to tylko ambarasujące prezenta”. 7 maja 1921 roku Paderewski zrezygnował z misji dyplomatycznej.

 

Gorzka prawda

Gdy Ministerstwem Spraw Zagranicznych zaczął kierować Roman Dmowski wiadomo było, że dni Askenazego w służbie dyplomatycznej są policzone. Swoją wysoce krzywdzącą opinię na temat popularnego historyka Dmowski wyraził w sposób następujący: „gdyby nie było Polski, Askenazy znalazłby sobie na pewno drugą ojczyznę”. Askenazy złożył dymisję w 1923 roku. Odmieniony politycznie kraj nie witał go z otwartymi ramionami. Nikt nie docenił jego starań, zerwane relacje z Uniwersytetem Jana Kazimierza nie uległy reaktywacji, kolejne zaś próby otrzymania katedry na Uniwersytecie Warszawskim spotykały się z odmową, mimo że do władz uczelni apele wystosowali luminarze polskiej kultury, uczeni, artyści, politycy i studenci, między innymi Stefan Żeromski, Zofia Nałkowska, Karol Szymanowski, Leopold Staff, Andrzej Strug, Jarosław Iwaszkiewicz, Antoni Słonimski, Wacław Sieroszewski. Jego zagorzałymi przeciwnikami byli: Bronisław Dembiński (na Uniwersytet Warszawski przeniósł się w 1916 roku), Marceli Handelsman oraz środowiska endeckie. Na swojej Alma Mater prowadził więc Askenazy wykłady jedynie gościnnie w latach 1927-1935. W 1928 roku otrzymał na tej uczelni tytuł honorowego profesora. Kiedy w 1932 roku Uniwersytet Warszawski ofiarował mu katedrę na wydziale prawnym, Askenazy odmówił. „Miałem 12 lat do zastanawiania się, co im powiedzieć”. Delegacji uczelnianego senatu miał oznajmić: „Pocałujcie mnie w d.… powiedziałem im tylko trzy razy”.

 

Odejście

Askenazy nie popierał metod, które przy sprawowaniu władzy stosował obóz sanacyjny. Odsunął się od świata, niemal zaprzestał pisania. W odrodzonej Polsce nie powstało żadne dzieło, które byłoby porównywalne do poprzednich jego dokonań. Wciąż jednak interesował się polityką. Towarzysz jego spacerów, krytyk literacki i publicysta Jerzy Stempowski zanotował w 1932 roku takie słowa Askenazego: „Tylko zupełnie naiwni mogą sobie wyobrażać, że Polska może toczyć wojnę inaczej niż na dwa fronty. Niemcy nie mogą przekroczyć granicy pod Zbąszyniem, bez tego, aby Rosjanie nie przekroczyli jej ze swej strony pod Baranowiczami (…) Czy Rosjanie mogą czekać, aż Niemcy dojdą do ich granicy? Nie. Elementarna przezorność każe im już przedtem przekroczyć granicę i zająć co się da, aby mieć coś w ręku przy pertraktacjach z Niemcami i w razie możliwego konfliktu trzymać ich jak najdalej od własnych granic”. Gdy podczas przechadzki przyjaciele stanęli w Alejach Jerozolimskich, spoglądając na wznoszony kompleks Muzeum Narodowego Askenazy zauważył: „Że też ludzie mają zdrowie i ochotę wznosić tak kosztowne budynki w miejscu na zagładę przeznaczonym. Kiedy to z panem siedzę na ławce, widzę niemal, jak Niemcy jadą w samolotach i zrzucają bomby na miasto. (…) A Rosjanie nie będą czekać, aż Niemcy dotrą do ich granicy”.

W 1934 roku Szymon Askenazy ciężko zachorował na niewydolność nerek. Nie udało się go wyleczyć, zmarł 22 czerwca 1935 roku. Stempowski napisał: „W istocie zabiły go własne myśli, świadomość nadchodzących wypadków, których nikt oprócz niego nie widział”. Pochowano go na Cmentarzu Żydowskim przy ulicy Okopowej w Warszawie. Na grobie odczytać można napis: „Walczył o Polskę niepodległą – służył wyzwolonej”. Jego żona, Felicja, zmarła w roku 1940, w szpitalu warszawskim (podawana jest również data 1941). Córka Janina została zamordowana przez Niemców.

***

Chyba nie jesteśmy świadomi, jak wiele przekonań dotyczących Gdańska i jego związków z Polską utrwalił Askenazy. Powielane w wielu publikacjach, po wojnie wytyczały ścieżki myślenia, służyły do tworzenia wizji, które odpowiadała naszym oczekiwaniom. Może dlatego po 1945 roku podjęty został bezprecedensowy trud odbudowy zniszczonego miasta, bo powojenni przybysze czuli się z nim emocjonalnie związani. Było nasze w wyobraźni na długo przed momentem, gdy stało się naszym w rzeczywistości. Być może jest to jedna z zasług Askenazego, który odszukał wszystko, co w mieście było polskie i zabezpieczył w naszej zbiorowej pamięci. Przekonanie wielu Polaków o silnych, żarliwych związkach Gdańska z Rzeczpospolitą spowodowała książka, o której sam autor powiedział, że jest „dorywczym pismem”, które – choć uzupełniane podczas kolejnych wydań – „pozostało oczywiście garścią luźnych jeno, najzwięźlejszych postrzeżeń historyczno-politycznych”.

Askenazy szczerze ubolewał, że „istnieje sporo źródłowych historii Gdańska niemieckich, nie masz ani jednej polskiej”. Swoją publikację „Gdańsk a Polska” kończył podniośle: „Jedno tylko istnieje zdrowe i sprawiedliwe rozwiązanie sprawy gdańskiej, jako nieodłącznej części sprawy polskiej. To rozwiązanie najprostsze, leżące zarówno w interesie miasta, polskim i europejskim, przepisane zostało raz na zawsze prawem nieomylnym natury i dziejów. Należy po prostu i spełna powrócić Gdańsk Polsce i Polskę Gdańskowi”. Stworzył swoje dzieło w konkretnym czasie i dla konkretnego odbiory, mówił o tym jasno: „Historię pisałem w znacznej mierze ad usum delphini, dla młodzieży, którą starałem się wychować, przygotować moralnie do nowej walki o niepodległość. Dziś można by to oczywiście opowiedzieć na nowo, inaczej, ale dla kogo? Kto się tym interesuje? Komu taka wiadomość może być potrzebna?”.

I tak to bywa, że nowe pokolenia opowiadają o przeszłości własnym językiem, odchodząc od dawnych przekonań. Na tym polega ten wiekuisty dyskurs, próba zrozumienia procesów, których jesteśmy częścią.

 

Waldemar Borzestowski

 

Wykorzystano:

Sz. Askenazy, „Dwa stulecia XVIII i XIX badania i przyczynki”, Warszawa 1903;

Sz. Askenazy, „Gdańsk a Polska”, Kraków 1918;

Sz. Askenazy, „Książę Józef Poniatowski 1762-1813”, Kraków 1910;

Sz. Askenazy, „Napoleon a Polska”, Kraków 1918;

Sz. Askenazy, „Walerian Łukasiński”, Warszawa 1929;

Sz. Askenazy, „Sprawy gdańskie”, (w:) „Wczasy historyczne”, t. II, Warszawa 1904;

Sz. Askenazy, „Uwagi”, Warszawa 1924;

Sz. Askenazy, „Free city of Danzig. Constitution of the Free city. Letter dated March 1921”, Genewa 1922;

Sz. Askenazy, „Ville libre de Dantzig. Fabrication darmes dans la Ville libre. Lettre du representant de la Republique polonaise, en date 21 juin 1921”, Geneve 1921;

M. M. Drozdowski, „Ignacy Jan Paderewski. Zarys biografii politycznej”, Warszawa 1986;

J. Dutkiewicz, „Szymon Askenazy i jego szkoła”, Warszawa 1958;

B. Klassa, „Szymon Askenazy a Niemcy”, „Colloquium Wydziału Nauk Humanistycznych i Społecznych”, kwartalnik 2/2015;

M. Nurowski, „Szymon Askenazy. Wielki Polak wyznania mojżeszowego”, Warszawa 2005;

J. Stempowski, „Esej dla Kasandry”, „Kultura”, Paryż 1950.

 

Pierwodruk: „30 Dni” 1-2/2021