• Start
  • Wiadomości
  • Carpe Diem. Siatkarskie Gdańskie Lwy świętują z kibicami zwycięstwo! [FOTOGALERIA]

Carpe Diem. Siatkarskie Gdańskie Lwy świętują z kibicami zwycięstwo! [FOTOGALERIA]

Siatkarze Trefla Gdańsk, czyli Gdańskie Lwy, zaprezentowali dziś w Ergo Arenie kibicom i mediom Puchar Polski, zdobyty w niedzielę, 28 stycznia, we Wrocławiu. - Nie mówiłem im o asach serwisowych czy blokach. Powtarzałem: Carpe Diem! Łapcie ten dzień! Zdobądźcie to, o czym marzycie - wspomina atmosferę przed meczem trener, Andrea Anastasi.
30.01.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

 

Puchar jest w Gdańsku! Siatkarze Trefla Gdańsk w Ergo Arenie z Pucharem Polski 2018

 

Ulubionym filmem Andrei Anastasiego, trenera Trefla Gdańsk, jest “Stowarzyszenie Umarłych Poetów”.

To film, w którym Robin Williams wciela się w rolę nauczyciela literatury w amerykańskim college’u w 1959 roku. Wiliams namawia nastoletnich studentów, by czytali więcej poezji, grali w teatrze, przeżywali świat intensywnie, zmysłami i sercem. W jednej ze scen wskakuje na ławkę i drąc podręcznik do literatury namawia młodych: “Carpe Diem! Łapcie dzień! Przeżywajcie intensywnie każdy dzień, żyjcie pełnią, spełniajcie najskrytsze marzenia!”

Zobacz relację wideo:

 

- I taką też mowę wygłosiłem moim siatkarzom przed niedzielnym finałem ze Skrą Bełchatów - mówi Włoch Andrea Anastasi. - Byłem niczym Robin Williams. Nie mówiłem im o asach serwisowych czy blokach. Powtarzałem: Carpe Diem! Łapcie ten dzień! Zdobądźcie to, o czym marzycie.

Reszta - zupełnie jak w “Stowarzyszeniu Umarłych Poetów” - była po prostu poezją. Mimo, że w lidze siatkarskiej Trefl Gdańsk jest szósty, a Skra Bełchatów druga, to w finale Pucharu Polski we Wrocławiu Gdańskie Lwy rozniosły Bełchatów 3:0 w setach.

Wcześniej, bo w półfinale, Gdańsk pokonał ZAKSĘ Kędzierzyn Koźle, mistrzów Polski, 3:1. 


Wielki sukces siatkarzy Trefla: gdańszczanie zdobyli Puchar Polski

To jest bardzo ważny puchar. Po pierwsze dla klubu, który miał poważne tarapaty finansowe na początku sezonu, gdy Grupa Lotos przestała, z dnia na dzień, finansować gdańskich siatkarzy. Mogło się to skończyć rozwiązaniem zespołu z braku pieniędzy. Siatkarze i sztab, przy finansowym wsparciu kibiców i nowych sponsorów, przetrwali jednak najgorsze.

Wyjść z finansowych tarapatów, gdy nagle brakuje milionów złotych i osiągnąć taki sukces - to inspirująca historia. Po drugie - Gdańsk dawno nie widział żadnego pucharu. Na pewno szybko nie zdobędą go piłkarze. A po co się gra, jeśli nie po to, by sięgać po najwyższe trofea? Jak mówi Andrea Anastasi, trzeba mieć co wpisać w CV.

Wszyscy siatkarze Trefla Gdańsk mogą sobie wpisać w rubryce “Zdobyte trofea”: Puchar Polski 2018.

 

Tak wygląda to cacko z bliska

 

Spakował walizkę z szacunku dla Zaksy 

Nie było aż tak łatwo. Najpierw trzeba było wygrać we Wrocławiu półfinał z Zaksą Kędzierzyn Koźle, najsilniejszą drużyną w Polsce.

Nawet mistrz motywacji Andrea Anastasi miał wątpliwości. Jeszcze przed meczem półfinałowym... spakował w hotelu walizkę.

Anastasi: - Tak, to prawda. Przed meczem z Zaksą spakowałem walizkę w hotelu. Myślałem, że wrócimy do hotelu po przegranym meczu i zaraz będziemy wsiadać do autobusu do domu. Zrobiłem to z pokory i szacunku do przeciwnika, bo znam jego siłę, wiem na co go stać. Ale okazało się, że wygraliśmy w setach 3:1! Więc wróciłem do hotelu i znów musiałem się rozpakować, bo następnego dnia graliśmy w finale. Taki jest sport! 

Finał też wygrany. Z reguły zespoły mają na takie okazje przygotowane okolicznościowe koszulki, które zakładają tuż po meczu.

Trener Trefla wyznaje jednak, że drużyna nie miała we Wrocławiu gotowych koszulek z napisem “Puchar Polski 2018”.

- Dostaliśmy je dopiero dziś - mówi Anastasi. - Naprawdę nie byliśmy pewni, czy we Wrocławiu się przydadzą. Wierzyliśmy, że mamy lwie serca, ale nie wiedzieliśmy, czy same serca starczą.

Anastasi nie może się nachwalić zespołu, który w dwóch meczach grał jak natchniony; zawodników, dla których nie było straconych piłek, którzy sięgali i wyciągali zagrania zdawałoby się zmarnowane. - To były ciężkie mecze. Ale my pokazaliśmy przeciwnikom, że będziemy walczyć! - mówi Anastasi. 

Czy uda się utrzymać taką formę przez resztę sezonu ligowego?

- To właściwie niemożliwe - kręci głową Anastasi. - Wiadomo, że przychodzą gorsze mecze, słabsza forma. Liga jest długa. Nie można cały czas grać na takim haju. Będziemy na pewno walczyć o Top 6.

 

Andrea Anastasi (w środku) streszcza zawodnikom film 'Stowarzyszenie umarłych poetów'

 

Prezes Trefla: finanse stabilne

Co to zwycięstwo oznacza dla klubu? Czy Puchar Polski może przyciągnąć nowych sponsorów?

Prezes Trefla Gdańsk Dariusz Gadomski: - Wiadomo, że wszyscy nasi zawodnicy i trenerzy chcą w przyszłym sezonie zostać i grać w Gdańsku. Ale działa rynek. Nasi zawodnicy są podpatrywani, już padają propozycje. Na ten moment nasze finanse są ustabilizowane. Były dwa, trzy telefony od firm, które wcześniej nas odpuściły, a teraz, po zdobyciu Pucharu Polski, znów są zainteresowane, bo widzą, że tu nie przychodzą chłopcy poodbijać piłkę, że tu zawodnicy zostawiają serce na parkiecie. Oni kochają to, co robią.

 

Robi się to nie tylko dla pieniędzy, ale też dla wiernych kibicek. Fanki drużyny na specjalnym treningu otwartym

 

Nowakowski: liczy się radość z gry!

Piotr Nowakowski, jeden z kluczowych graczy Trefla Gdańsk, powiedział nam:

- Mamy po Pucharze ochotę na więcej. Mam nadzieję, że utrzymamy formę. Teraz przed nami ważny mecz w Katowicach w lidze. W czołówce jest ciasno, każdy punkt się liczy. Na turniej o Puchar Polski do Wrocławia pojechaliśmy po trzech porażkach ligowych z rzędu. Nie byliśmy faworytami. I się udało! Zaksa wcześniej w Gdańsku - w grudniu, w PlusLidze - mocno nas zbiła. Mieliśmy to z tyłu głowy w półfinale. Zagraliśmy dobrze, nie pozwoliliśmy Zaksie się rozwinąć. W finale też nie daliśmy Bełchatowowi grać ich siatkówki. Może wyglądało to łatwo, ale zapewniam, że łatwo nie było. Po finale był krótki moment na świętowanie: wspólna kolacja, wspólne piwko. Ale o dłuższym świętowaniu nie ma mowy. Nie było specjalnie czasu na podniosłe mowy i podziękowania. Wcześniej, po trzech porażkach ligowych z rzędu, nasze morale dość podupadło. Spotykaliśmy się, dyskutowaliśmy, co możemy zrobić. Doszliśmy do kilku ważnych wniosków. Teraz chcemy pokazać, że Puchar Polski to nie był przypadek. Pokazaliśmy we Wrocławiu, że nie myślimy tylko o pieniądzach, których czasem nam w tym sezonie brakowało. Liczy się też ciężka praca i radość z gry. To mój drugi Puchar Polski w życiu. Pierwszy wygrałem w 2008 roku. 10 lat posuchy zrobiło swoje. Wciąż jestem głodny sukcesów! Walczymy dalej!

TV

120-letnia kamienica jak nowa