Są takie zapachy, które kojarzą się nam ze świętami. Dla mnie to między innymi zapach solidnego grzańca (mam nadzieję, że dzieci tego nie czytają).
Poczułem go na Targu Węglowym w Gdańsku w sobotę, 3 grudnia. Na jednym ze stoisk, w drewnianym domku, sprzedawczyni polecała mieszankę - uwaga - śliwowicy podbeskidzkiej, markowej angielskiej herbaty, miodu wielokwiatowego i przypraw korzennych.
Zapach nie do podrobienia, tak samo, jak smak. No i ta rozgrzewająca moc tej "herbatki". W zimne dni - bezcenna.
Okazało się, że właściciele stoiska przyjechali do Gdańska aż z Jasienicy pod Bielsko-Białą. Kawał drogi! Sprzedawczyni poleca mi kolejny produkt z Jasienicy: tatarczówkę. - Nalewka 50-procentowa! - mówi. - Można ją kochać, albo nienawidzić za jej gorycz.
Zostanę przy małym naparstku grzańca. Jestem tu służbowo. Lepiej nie sprawdzać, czy do tatarczówki poczułbym miłość czy nienawiść. To zdradliwe uczucia.
Boczuś z Tyrolu
W powietrzu są inne zapachy: porządna kawa, nie jakaś lura, prosto z palarni kawy Kawana. Do tego stoiska też spora kolejka. Oczywiście w powietrzu także zapachy kiełbas, karkówek, szaszłyków i bigosów - może jedzenie mniej świąteczne, ale na pewno syte. Wokół także stoiska z miodami, swojskim mięsem z małych, lokalnych wytwórni; przysmaki litewskie. Głodny nikt stąd nie wyjdzie.
Swoje stoisko z serami i mięsem ma gość z górzystej Austrii. - Tyhhrrolski boczek, tyhhrrolskie kabanosy - zachęca silnym akcentem z Tyrolu. - Ementaler ist… łagodny - mówi po polsko-austriacku.
Dzieci kręcą się na weneckiej karuzeli; jest darmowa, ale można, a nawet wypada, wrzucić w zamian za przejażdżkę do puszki pieniądze na hospicjum dziecięce im. księdza Dutkiewicza w Gdańsku. Dzieci mogą też skorzystać z małego, acz ładnego lodowiska, bądź usiąść na tronie św. Mikołaja.
Dorośli - pocałować się pod jemiołą. Robią to ze świątecznym zapałem!
Jeśli za dnia jest tu ładnie, to wieczorem, po zmroku, robi się naprawdę świątecznie. Wtedy targ rozświetlają piękne iluminacje: ogromne świetliste bombki, sanie św. Mikołaja. To światło przyciaga z daleka.
No i oczywiście główna atrakcja: koło widokowe Amber Sky, przeniesione z Wyspy Spichrzów. Wchodzę. Jest jeszcze widno. Wagonik lekko kołysze. Jedziemy w górę. Fantastyczny widok na ścianę, a potem dach Zbrojowni. Widać najmniejsze szczegóły zdobień, płaskorzeźb. W taki sposób centrum Gdańska jeszcze nie oglądałem. Wreszcie widzę, w całej okazałości, ten słynny dach “młynka do kawy”, czyli Teatru Wybrzeże. Może dach budynku LOT-u, po przeciwnej stronie targu, nie jest najpiękniejszym widokiem, jaki widziałem, ale za to malownicze pomarańczowe daszki gdańskich kamieniczek wyglądają bajecznie.
I dodatkowa atrakcja: od poniedziałku 5 grudnia w każdej gondoli koła Amber Sky będzie można usłyszeć historię targu i jego najważniejszych części. Lektorami będą aktorzy z Teatru Wybrzeże.
W poszukiwaniu skarpetek
Targ Węglowy to w sobotę, 3 grudnia, “mała Skandynawia”. Słyszę norweski, szwedzki, fiński. Pytam Jona Strindhauga z Hadeland pod Olso, jak mu się podoba na Jarmarku. - Tanio, tanio, tanio! - mówi, pokazując trzy torby zakupów. Kupił zdobione rękawice, czapki i torebki dla całej rodziny. - W Hadeland nie ma aż tak dużego targu.
Kto zmarznie na Węglowym, może schować się w Zbrojowni. Tu stoiska z rękodziełem: świece, biżuteria, bombki, ceramika, ozdoby na świąteczny stół.
Wokół mnie tłumy. Polacy i obcokrajowcy przeciskają się w poszukiwaniu atrakcyjnych prezentów. Moją uwagę przyciągają gdańskie wałki do ciasta z wzorem gdańskich kamienic. Rozwałkowane tymi wałkami ciasta ozdobią motywy gdańskie czy kaszubskie. - To bukowe drewno, wszystko sami robimy - mówią pani Dominika i Teofil z małej rodzinnej firmy Wooden Corner.
Tuż obok Agnieszka Pawłowska, właścicielka firmy Something Special Design. Jej specjalnością są podstawki pod gorące naczynia i magnesy na lodówki: podobają mi się te gdańskie, z motywem morza bądź dźwigów stoczniowych. Cudo!
Jest wreszcie coś dla miłośników sztuki i eleganckiego designu. W jednym z kątów Zbrojowni minigaleria sztuki: grafiki studentów ASP, ale także wyjątkowej urody lusterka- lizaki (49 zł); albo miski i siorbaki. Moją uwagę przyciąga elegancka podstawka pod ołówki z gdańskiej firmy Studio 1:1. Finezyjne cacko, które ozdobiłoby niejeden gabinet. Ale ta cena: 110 zł.
No i najważniejsze pytanie: jeśli szukasz skarpet pod choinkę dla swojego mężczyzny, czy znajdziesz je na Jarmarku? Tak! Ale nie chińskie sztuczne badziewie z kontenera. Tu są grube, wełniane, cudnie zdobione. Dostać takie skarpety pod choinkę to byłoby naprawdę coś!
Więcej o Jarmarku Bożonarodzeniowym, który na Targu Węglowym trwać będzie do 23 grudnia, tutaj i tutaj. Pon- czw: 11-20; pt-nd: 11-21.