Trener Lechii Thomas von Heesen najwyraźniej blefował przed meczem, zapowiadając w meczu z Legią grę z kontrataku.
- Musimy bronić się przeciwko Legii całą drużyną, trzeba grać blisko siebie i agresywnie, by niszczyć ich akcje w zalążku. To może dać nam szansę do kontrataku a mamy szybkich zawodników – przekonywał gdański szkoleniowiec Thomas von Heesen.
Lechia w pierwszych minutach zagrała inaczej: rzuciła się na Legię, jakby chciała rozstrzygnąć wynik meczu już na samym początku. Piłkarze biało-zielonych szturmowali pole karne rywali, pomocnicy i obrońcy podawali na prawo i lewo. Nieskutecznie. Było dużo zamieszania, ale mało efektów. Słabo spisywał się też ten, na którego trener liczył najbardziej – Grzegorz Kuświk. Miał być jednym z tych szybkich. W meczu z Legią był taki niestety tylko w teorii.
Niech wystarczą dwie sytuacje.
W 21. minucie prawą stroną boiska biegł Sławomir Peszko, podał w środek boiska do nadbiegającego Kuświka. Świetna sytuacja strzelecka, Robert Lewandowski pewnie od razu by uderzał, ale Kuświk musiał piłkę najpierw przyjąć, no i... stracił ją.
W 24. minucie legioniści zaatakowali, na szczęście po główce Tomasza Jodłowca, świetnie interweniował – piąstkując przed siebie – Marko Marić, bramkarz Lechii. Gdańszczanie natychmiast wyprowadzili kontrę, piłka przed polem karnym Legii trafiła do Kuświka, który w delikatnym starciu z rywalem... przewrócił się. Co zrobiłby Robert Lewandowski? Na pewno nie dałby się staranować.
Zdecydowanie bliższy strzelenia gola – trochę wcześniej, bo w 15. minucie – był inny ulubieniec szkoleniowca Lechii, Michał Mak. Po dośrodkowaniu Grzegorza Wojtkowiaka główkował niewiele ponad poprzeczką bramki Dusana Kuciaka.
Czego nie mogli zrobić gospodarze, tego dokonali goście. W 31. minucie Guilherme podawał do Nemanji Nikolicia, ten oddał do wbiegającego w pole karne Guilherme, który mocnym strzałem przy prawym słupku nie dał szans Mariciowi. 0:1.
Marić, który zawalił dwa gole we wrześniu w meczu Pucharu Polski przeciwko Legii, mówił, że z tamtych sytuacji wyciągnął wnioski i więcej błędów nie popełni. Słowa nie dotrzymał. W 51. minucie do bramkarza Lechii podawał Gerson, Marić niechcący odbił piłkę kolanem wprost do Nikolicia, który takich prezentów nie zwykł marnować. 0:2.
W 54. minucie nadzieje biało-zielonym przywrócił Aleksandar Kovacević, który ograł defensorów Legii i mocnym strzałem zza pola karnego zmniejszył prowadzenie rywala.
Radość gdańszczan nie trwała jednak długo, bo już cztery minuty później dobre podanie Ondreja Dudy na gola zamienił płaskim strzałem Jodłowiec.
I jeszcze raz o Kuświku. Pod koniec meczu szarżował dwa razy. Bezskutecznie. W 82. minucie zgubił piłkę w polu karnym, w 86. strzelił wprost w Kuciaka.
- Co z tego, że pierwsze minuty były pod nasze dyktando, skoro nie zdołaliśmy tego wykorzystać i strzelić gola. Legia oddała za to trzy strzały do naszej bramki i trzy razy trafiła do siatki. Zagraliśmy z Legią bardzo słabo i czeka nas jeszcze sporo pracy. Musimy poprawić kilka elementów w naszej grze – mówił po meczu środkowy obrońca Lechii Rafał Janicki.
– Goście zbudowali przed swoją bramką mocne zasieki i ciężko było nam się przedrzeć pod bramkę Dusana Kuciaka. Jeśli chodzi o naszą ofensywę to nie mogliśmy zrobić w tym meczu zbyt wiele – dodawał prawy obrońca Grzegorz Wojtkowiak.
W sobotę, 7 listopada, biało-zieloni zagrają na wyjeździe z Ruchem Chorzów. Jeśli rzeczywiście chcą dołączyć do czołówki ekstraklasy, to muszą wygrać.
Lechia Gdańsk – Legia Warszawa 1:3 (0:1)
Bramki: Kovacević (54.) - Guilherme (31.), Nikolić (51.) Jodłowiec (58.)
Lechia: Marić – Wojtkowiak, Janicki, Gerson, Wawrzyniak – Peszko, Ż Borysiuk Ż (80. Mila Ż), Kovacević, Makuszewski, Mak (71. Krasić) – Kuświk Ż (87. Nazario)
Legia: Kuciak – Broź, Rzeźniczak, Lewczuk, Brzyski Ż – Guilherme (81. Bereszyński), Pazdan Ż, Jodłowiec, Duda Ż (70. Vranjes), Kucharczyk – Nikolić (77. Saganowski Ż)