Spotkanie uczniów profesor Marii Janion
29 luty, 11.00
Biblioteka Główna Uniwersytetu Gdańskiego w Gdańsku Oliwie, przy ulicy Wita Stwosza 53.
Maria Janion należy do najwybitniejszych postaci współczesnej humanistyki polskiej. 29 luty odbędzie się spotkanie poświęcone Pani Profesor z Jej udziałem.
Janion przestępna – taki tytuł nosi spotkanie, które odbędzie się o godz. 11.00 w Bibliotece Głównej Uniwersytetu Gdańskiego w Gdańsku Oliwie, przy ulicy Wita Stwosza 53. Organizatorem jest Instytut Filologii Polskiej UG, Biblioteka Główna UG, Miasto Gdańsk oraz wydawnictwo słowo/obraz terytoria.
W programie, oprócz rozmowy z Marią Janion:
- otwarcie wystawy: Janion w książkach i pamiątkach
- Janion kolejnych generacji – „od Bachórza do Błochowiaka”. Krótkie oświadczenia i wyznania
- prezentacja Księgi Janion
- przekazanie oryginalnego Drzewa Janion dyrekcji IFP
- zdjęcie rodzinne na schodach Biblioteki
- rozmowy nieoficjalne przy stole i muzyce
- projekcja filmów: Obłoki Janion Krzysztofa Bukowskiego i Bunt Janion Agnieszki Arnold
- kiermasz książek Marii Janion, Jej uczniów i uczniów Jej uczniów.
Serdecznie zapraszamy!
Dariusz Wołodźko
Patronat
Paweł Adamowicz, Prezydenta Miasta Gdańska
prof. UG dr hab. Andrzej Ceynowa, Rektor Uniwersytetu Gdańskiego
Patronat medialny
TVP 3 Gdańsk
„Gazeta Wyborcza”
Radio Gdańsk SA
Osoby chętne do zabrania głosu w części Janion kolejnych generacji prosimy o przesłanie deklaracji na adres: slowo-obraz@terytoria.com.pl lub polsek@univ.gda.pl
Księga Janion
pod redakcją Zbigniewa Majchrowskiego i Stanisława Rośka
słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2007
informacje: seria Interpretacje, format 190 x 245 mm, 600 stron, oprawa twarda płócienna
ISBN 978-83-7453-751-3
Książka wydana z okazji 80 urodzin profesor Marii Janion, napisana przez jej uczniów, przyjaciół oraz osoby „spokrewnione duchowo”. Każdy tekst odnosi się do myśli bądź wypowiedzi jubilatki i ma charakter polemiki, krytyki, rewizji, komentarza, glosy lub inspiracji. Jest przekrojem przez „tematy Janionowskie” oraz obszary jej fascynacji literackich, retrospektywą dorobku powstałego na przestrzeni kilku dziesięcioleci, a nade wszystko próbą konfrontacji myśli badaczki z młodszymi pokoleniami filologów.
Zbigniew Majchrowski, Stanisław Rosiek: Słowo wstępne
W roku 2006 minęła osiemdziesiąta rocznica urodzin profesor Marii Janion – naszej nauczycielki, promotorki, dla wielu także Mistrzyni. W związku z rocznicą postanowiliśmy przygotować i wydać księgę pamiątkową – którą prędko zaczęliśmy nazywać Księgą Janion. Do udziału w przedsięwzięciu zaprosiliśmy wszystkich uczniów Jubilatki. Chcieliśmy, żeby w Księdze znalazły się teksty i wypowiedzi tych, którzy w czasie kilkudziesięcioletniej pracy dydaktycznej profesor Marii Janion byli Jej magistrantami i doktorantami. W uzasadnionych wypadkach dopuściliśmy także udział „uczniów z ducha”, którzy nie legitymowali się związkami formalnymi z Jubilatką, a także „uczniów wtórych”, należących do pokolenia wnuków. Zależało nam na tym, by w miarę możności pokazać pełen krąg osób i zarazem zasięg bezpośredniego oddziaływania myśli Marii Janion – jako że prawdziwy nauczyciel zapisuje się w umysłach (i sercach) swoich uczniów, ci zaś, prowadząc rzecz dalej, przekazują jego myśli następnym generacjom.
Wychodząc z założenia, że idee żyją tylko wtedy, gdy uczestniczą w dialogu, oczekiwaliśmy od autorów Księgi odniesienia się do jakichś słów zapisanych lub wypowiedzianych przez Jubilatkę. Oczekiwaliśmy na wypowiedzi o różnej wadze: fundamentalne, syntetyczne i przekrojowe, sięgające generaliów, ale też na drobne odniesienia do jakiejś jednej myśli czy jednego stwierdzenia Marii Janion. Dla ułatwienia potencjalnym autorom wysłaliśmy alfabetyczny rejestr „tematów janionowskich”, przygotowany przez grupę gdańskich uczniów Jubilatki (Małgorzatę Czermińską, Ewę Nawrocką, Annę Kubale, Ewę Graczyk, Kwirynę Ziembę, Zbigniewa Kaźmierczyka i niżej podpisanych). Miał on – rzecz jasna – charakter roboczy i wstępny. Liczyliśmy na to, że ta mapa idei, myśli i odezwań Nauczycielki zostanie rozwinięta i uzupełniona w tekstach jej uczniów. Zabiegaliśmy więc, żeby przeznaczone do Księgi teksty rozpoczynały się od cytatu z pisanych bądź ustnych wypowiedzi Jubilatki. Zacytowane fragmenty utworzyłyby – przy okazji – interesującą antologię myśli pamiętanych i ważnych dla uczniów. Zaznaczaliśmy, że powinny to być jednak wypisy komentowane. Prosiliśmy, by wszyscy autorzy rozpoczynali swoje wypowiedzi od wyraźnego ustosunkowania się do wybranego i przywołanego fragmentu (na przykład: „Najważniejsza dla mnie myśl Marii Janion to...” albo „Nigdy nie zgodzę się z tezą Marii Janion, że...”). Następujący dalej tekst – o charakterze polemiki, krytyki, rewizji, komentarza, glosy, inspiracji... – powinien uzasadniać wyrażoną na wstępie afirmację lub negację.
W odpowiedzi na nasz apel otrzymaliśmy czterdzieści pięć tekstów. Niektóre z nich wpisały się w zaproponowaną przez nas formułę, inne – nie. Wszystkie utworzyły główną część Księgi Janion, część zatytułowaną „Teksty w dialogu”.
Ale Księga zawiera również inne elementy. Rozpoczyna się „Bibliografią prac Marii Janion”. Dalej następuje spis magistrów i doktorów wypromowanych przez Jubilatkę. Wizualną reprezentacją tej olbrzymiej, kilkusetosobowej grupy osób jest dołączone do Księgi „Drzewo Janion” (którego opis znajduje się na stronie 129).
Księgę Janion zamykają słowa, które Jerzy Pilch wypowiedział w obecności Jubilatki podczas święta zorganizowanego przez „Gazetę Wyborczą” w grudniu 2006 roku. To jemu przypadła w udziale rola Mistrza Ceremonii.
Anna Janko: Księga Janion
Mam nie wspominać sentymentalnie profesor Marii Janion, ale odnieść się do jakichś jej słów, napisać, co mi zrobiła tymi słowami, opowiedzieć o jakimś ważnym intelektualnym incydencie…
Niedoczekanie!
Janion była dla swych studentów eliksirem i trucizną zarazem, wielozłożonym podłożem, na którym dojrzewały młode duszyczki, wybuchowym paliwem, dzięki któremu wystartowały w nowy, niezbyt wspaniały świat młode umysły. Jakże miałabym teraz wypruć z materii tamtej rzeczywistości pojedynczą nitkę i snuć ją ot tak, jakby zjawisko Janion było tłem mojej młodości?
Oczywiście, że wiedliśmy normalne studenckie życie, ale raz w miesiącu przybywała Pani Profesor i wtedy następował intelektualny przeciąg, świat zmieniał proporcje, a my – jeszcze przecież wątłe duchy – narażaliśmy się na umysłowe zapalenie, odmrożenie, amputację, transplantację, a co najmniej na standardowy szok… Po pierwszych dwóch godzinach konwersatorium zawsze dziko bolała mnie głowa, może z powodu błyskawicznego narastania zwojów mózgowych? Nocą śniła mi się jej twarz, androgyniczna, piękna, groźna twarz, która zawisała nade mną z niemym pytaniem, które, jak się domyślałam, brzmiało: Kim jesteś?
O, Boże, kim ja jestem? Małą buntowniczką, która nie chce do Janion, nie chce się przytulić do jej potężnej, płonącej, ale i twardej duszy. W wieku lat dwudziestu kimże się jest? Kłębkiem chaosu: płaczem i śmiechem własnym i cudzym, bólem i epifanią świata, pychą i klęską całej ludzkości, wiarą, nadzieją, miłością, ale także prognozą żałoby ostatecznej.
Szczęśliwi są Mistrzowie, Mentorzy, Nauczyciele, którzy potrafią skupić wokół siebie chłonne młode umysły. Janion była z nami szczęśliwa. Cokolwiek ona sama myśli dziś o nas, swych gdańskich studentach, i cokolwiek my myślimy teraz o niej, my, starzejący się już, o niej starej… Byliśmy ze sobą szczęśliwi, ona i my, trudnym, samosprzecznym, bardzo płodnym szczęściem. Zapalaliśmy się od jej umysłu, uczyliśmy się intelektualnego gniewu, spieraliśmy się o pryncypia, dawaliśmy się oczarowywać, oszukiwać, nawet ginęliśmy czasem w bitwie na idee, a niektórzy z nas nie zmartwychwstawali. Ale to dobrze. Maria Janion nie miała być opiekunką embrionów ani hodowczynią przyszłych kadr społeczeństwa. Była zarzewiem, inspiracją, inicjacją.
Mamy ją wszyscy w swoich życiorysach. Niektórych to boli. Niektórych złości (ale jeśli złość, to jest to przecież złość na siebie samych). Przeważnie jesteśmy wdzięczni i dumni, że była bohaterką naszej młodości, że to Komuś Takiemu ulegliśmy, z Kimś Takim wchodziliśmy do Krainy Rozumu.
Jej ślad jest do dziś wyraźny i łatwo rozpoznawalny w sposobie myślenia i pisania tych, którzy niegdyś byli jej studentami, bez względu na to, czy się do tego przyznają czy nie.
Mamy ją we krwi. Zdradzaliśmy ją wielokrotnie i ona też nas zdradzała. Ale cóż tam! Liczy się ta wymieszana, wspólna krew.
Jerzy Pilch: Pani Profesor Marii Janion na osiemdziesiąte urodziny
Dar lektury jest darem wyodrębniania niezwykłych i intensywnych zdań, ich dostrzeganie (pośród pozornie podobnych ławic innych fraz) jest w pewnym sensie ich stwarzaniem; oświetlone umysłem czułego czytelnika zaczynają znaczyć inaczej, znaczą więcej. Prawie wszystkie przez Marię Janion u najrozmaitszych autorów dostrzeżone zdania mają w sobie przydatną dla metafor i parafraz lekkość, przez wszystkie od pierwszej litery do ostatniej kropki przebiega dreszcz śmiertelnego niepokoju, absolutnie wszystkie przekraczają horyzont autorskiego zamiaru.
„W powieści Wiktora Hugo – powiada Janion (idzie o Pracowników morza) – jest takie niezwykłe zdanie: Aby uwierzyć w istnienie ośmiornicy, trzeba ją zobaczyć na własne oczy”.
Nie należy – jak sądzę – specjalnie się zakładać, że biedny Hugo zielonego pojęcia nie miał, jak niezwykłe zdanie ułożył – jak otchłanna metafora poznawcza mu wyszła. Zapewne napisał tę frazę pośpiesznie; miał szczęście: Maria Janion przeczytała ją powoli. Miał zarazem pecha: żeby zrozumieć, co naprawdę napisał, musiałby przeczytać książkę Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi, w tej książce przynajmniej początek eseju Forma i śmierć. Mówienie o tym. Miał pecha, bo to nie zostało mu dane, to zostało dane nam. Mamy szczęście, bo możemy czytać i Wiktora Hugo, i Marię Janion piszącą o Wiktorze Hugo.
Osobiście to szczęście intensyfikuję w ten sposób, że autora Nędzników raczej odpuszczam, wystarczy mi Janion, wystarczy mi Hugo przeczytany przez Janion; pisarz przez nią przeczytany na ogół pisze zdaniami lepszymi niż w oryginale.
Jaszczur w jej wersji jest książką, o której niezwykłości Balzak nie mógł wiedzieć, Kafka jest dotkliwszy, niż chciał. Kleist przeraźliwszy, niż był, że nie wspomnę o rozmaitych historiach gotyckich czy wampirycznych – z natury rzeczy nie są one zbyt nudne – dotknięte przez Janion – stają się frapujące. Apologie te nie są – zaznaczam na wszelki wypadek – jakimiś wyznaniami niefrasobliwego lekkoducha, definiują one nieunikniony i dla wielu jedynie możliwy sposób obcowania z tradycją.
W fazie na przykład młodzieńczego zaczytywania się w Tomaszu Mannie, niektóre próby zaczytywania się w tym, w czym i Mann się zaczytywał, kończyły się dla mnie fiaskiem. Zupełnym fiaskiem był na przykład Fryderyk Schiller. Pozbawiony daru wyłapywania w jego dziele niezwykłych zdań, porażony ryzykownym rymotwórstwem tłumaczeń („Bo zaniedbaniem jemu zda się / Nie służyć pani w każdym czasie”) odpadłem od tego niechybnego geniusza definitywnie i dożywotnio, i nie cierpiałem długo – nie czytałem Schillera, ale czytałem Manna, który czytał Schillera – w sumie nie najgorzej, może nawet lepiej. „Aby uwierzyć w istnienie ośmiornicy, trzeba ją zobaczyć na własne oczy”. Aby uwierzyć w istnienie Marii Janion, trzeba czytać jej książki? Bardzo niefortunnie powiedziane. Oczywiście nie z racji ośmiorniczej metafory, ta akurat jest wystarczająco zmysłowa, by była w niej i umysłowa trafność. Któż, jakiż autor nie chciałby być opleciony albo choć dotknięty tyloma mackami? – Macką rozumu, macką piękna, macką wrażliwości, macką historyka literatury i macką filozofa, macką porządkującą kontekst tradycji i macką rozgrzebującą siedliska demonów, wreszcie: „cudownie opierzoną watermanem” macką świetnej pisarki.
Bez namysłu i bez liczenia osiem kunsztów wymieniłem, a ile pozostało? Ci mogą powiedzieć, co było im dane być uczniami, seminarzystami, polemistami; słuchacze wykładów, ci, co pod jej kierunkiem w nauce pierwsze stawiali kroki, wychowankowie; feministki, co w blasku jej mądrości łagodnieją i eufeministkami się stają, przyjaciele, koledzy uczeni; cień śp. Marii Żmigrodzkiej, co z nią myśl w myśl i ramię w ramię dzieła nie byle jakie układała, choćby Odyseję wychowania, rzecz przywracającą i ocalającą powieść Goethego – od dziesięcioleci w Polsce, nie tylko z racji bibliofilskiej rzadkości, znaną głównie ze słyszenia.
Toteż powiedzenie: Aby uwierzyć w istnienie Marii Janion, trzeba ją czytać – ma sens rachityczny; tu trzeba powiedzieć i trzeba powiedzieć dobitnie: Jak się czyta Marię Janion, trudno uwierzyć w jej istnienie. Trudno uwierzyć w taką wszechstronność z tak radykalną subiektywnością połączoną; w taką donośność – tak osobistym i tak prywatnym głosem wypowiadaną.
W ośmiornicę da się uwierzyć. Gdyby nie to, że przychodzę z daleka i nie mogę sobie pozwolić nawet na retoryczną poufałość, rzekłbym: da się uwierzyć nawet w Misię-Ośmiornicę; ale jak uwierzyć w kogoś należącego do plemienia mitologicznych gigantów, mitycznych smoków, odradzających się w dodatku z każdym nowym dziełem? Jak uwierzyć? Otóż trzeba uwierzyć na słowo. Na słowo Marii Janion. Na z każdym tekstem coraz bardziej młodzieńcze, coraz – rzekłbym – skandaliczniej młodzieńcze słowo Pani Profesor.