• Start
  • Wiadomości
  • Mobilny Dom Kultury zdobył serca mieszkańców Nowego Portu

Mobilny Dom Kultury zdobył serca mieszkańców Nowego Portu

W pierwszy weekend lipca Plac Gustkowicza w Nowym Porcie ożył: zawładnęły nim dzieci i młodzież szkolna, ale również dorośli mieszkańcy dzielnicy, chętni do udziału w jednej z licznych atrakcji oferowanej przez Mobilny Dom Kultury. Pomimo kapryśnej, deszczowej pogody, pierwsza odsłona nowej, wakacyjnej inicjatywy Gdańskiego Archipelagu Kultury przyciągnęła tłumy. A mieszkańcy mówią: to ważna, duża rzecz.
02.07.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Podczas pierwszego dnia Mobilnego Domu Kultury w Nowym Porcie dzieci zgłębiały m.in. tajniki gry na bębnach djembe

Mobilny Dom Kultury to pierwsza tego typu inicjatywa na Pomorzu. Projekt powstał z ramienia placówek Gdańskiego Archipelagu Kultury, które postanowiły wyjść z bezpłatnymi kulturalnymi i artystycznymi inicjatywami do gdańszczan mieszkających w dzielnicach, w których na co dzień takich atrakcji nie ma. Inauguracja projektu odbyła się 1 lipca na Placu Gustkowicza w Nowym Porcie - Mobilny Dom Kultury pojawił się tam na dwa dni i zdobył serca mieszkańców.

Najbardziej pozytywna osoba w Nowym Porcie

Na drewnianych sztalugach stoją obrazy namalowane przez mieszkańców podczas warsztatów. Uwagę przykuwa szczególnie jeden, stojący w pewnej odległości od pozostałych. Obraz przykryty jest kolorową chustą. Niektórzy zaciekawieni mieszkańcy sami podchodzą, żeby sprawdzić, co się pod nią kryje, innych zachęca wolontariuszka Dominika.

- Na początku każdemu mówię to samo. Że odbywały się tutaj warsztaty z rysunku, a to jest portret najbardziej pozytywnej osoby w Nowym Porcie. A skoro osoba, która chce zobaczyć ten portret, sama jest z Nowego Portu, to tę, którą obraz ukazuje, na pewno musi znać, bo tutaj wszyscy się kojarzą z widzenia.


Wtedy Dominika zdejmuje chustę, a oczom oglądającego ukazuje się jego własne odbicie w lustrze. Wolontariuszka prosi o wymienienie jak największej ilości pozytywnych cech „osoby, która jest na portrecie”.

W warsztatach z ceramiki udział brały zarówno dzieci, jak i dorośli

- Przeważnie jest duże zaskoczenie. Nawet, jak ktoś podejrzewa, że za chwilę zobaczy lustro, zawstydza się. Wychodzi z człowieka taka nieśmiałość. I to jest piękne - mówi Dominika. - Niektórzy mówią, że akceptują siebie, podoba im się to, kim są, albo mówią o sobie „jestem szczęśliwym człowiekiem”. Ale są ludzie, którzy nie potrafią znaleźć w sobie pozytywnych cech. To osoby w różnym wieku, nawet najmłodsi czasami mówią, że nie wiedzą, co powiedzieć. Potrafią na przykład tylko przyznać, że mają ładny nos. Dlatego myślę, że to „zadanie”, które zaproponowaliśmy, wiele daje człowiekowi. Powiedzenie sobie samemu codziennie jednej pozytywnej rzeczy pomaga zaakceptować siebie i być szczęśliwszym człowiekiem.

Dzieci się nie nudzą

- A my robimy malowanie buźki - mówi wolontariuszka na stanowisku Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. - Miałyśmy nawet dwóch dorosłych, ale poza tym zleciały się same dzieci, naprawdę dużo w ciągu tych pierwszych trzech godzin, więc jesteśmy bardzo zadowolone.

Jak zdradza, dzieci miewały nieraz zaskakujące pomysły, w kogo lub w co, chciałyby się przeobrazić.

- Najwięcej było kotków. Największym wyzwaniem był… Frankenstein. Był też lampart, pies husky, jedna dziewczynka chciała mopsa. Nie jest lekko - żartuje wolontariuszka.

Cyjanotypia to jedna z najstarszych technik fotograficznych. Podczas zajęć w Mobilnym Domu Kultury dzieci chętnie się jej uczyły

Na stoisku znalazły się też gry planszowe, z których każdy chętny mógł skorzystać i zabawkowe akwarium, w którym można było łowić rybki. Wolontariuszki przygotowały też dla dzieci ciekawe zadania. Na zwycięzców czekały nagrody, na przykład zmywalne tatuaże.

W stojącym obok dużym białym namiocie odbywały się warsztaty z ceramiki i cyjanotypii. Jedne i drugie przyciągały rzesze ciekawskich.

- W ciągu pierwszych kilku godzin na moje warsztaty przyszło około 80 dzieci - mówi instruktorka ceramiki. - W wielu przypadkach widać było, że to ich pierwsza styczność z gliną. Dzieci były zachwycone konsystencją, tym że jest przyjemna w dotyku i można ją tak ugniatać. - Tworzyły swoje ukochane zwierzątka, kotki i pieski, ale też księżniczki, serduszka, słonie i różne eksperymenty. Słowem, dawały upust swojej kreatywności.

Czas, żeby wróciło tu życie

- Akurat tędy przejeżdżałem, „zabłądziłem” jadąc na działkę - śmieje się jeden z mieszkańców Nowego Portu, który przystanął pod sceną Mobilnego Domu Kultury. - Ale wiedziałem, że będzie się dzisiaj tutaj coś działo, widziałem porozwieszane plakaty. Pogoda, co prawda, mogłaby być lepsza, ale na to nie mamy wpływu. Warto robić takie rzeczy, wreszcie coś się dzieje w naszej dzielnicy.

Animacje dla dzieci przygotowało także Stowarzyszenie 180 stopni z Nowego Portu

Na Placu Gustkowicza spotykamy też panią Kasię z siostrzenicą Magdą i jej córką. Wprawdzie wyprowadziły się już z Nowego Portu, ale zarówno pani Kasia jak i Magda mieszkały tu od dziecka. Mają tu jeszcze rodzinę, więc kilka razy w roku przyjeżdżają „na stare śmieci”. - To zawsze było martwe miejsce - wspomina młodsza z rodziny. A pani Kasia dodaje: - Byłam zadowolona, że stąd się wyrwałam.

Dlatego jednej i drugiej pomysł Mobilnego Domu Kultury bardzo się podoba. Na atrakcje organizowane w ramach inicjatywy przyszły nieprzypadkowo - widziały zapowiedzi wydarzenia w internecie i na plakatach w mieście. Obie, zadowolone, zgodnie mówią, że wreszcie coś tutaj zaczyna się dziać.

- Dzielnica była zapomniana. Jak się mówiło, że się mieszka w Nowym Porcie, to wszyscy się krzywili - zaczyna Magda. - A dzisiaj jest fajnie, szczególnie dla dzieci. Młoda była na warsztatach z ceramiki i cyjanotypii, i była bardzo szczęśliwa - dodaje pani Kasia.

Magda tłumaczy, że inaczej dzieci siedziałyby w domu, przed telewizorem. Dlatego inicjatywę pochwala i już zapowiada, że jeśli za rok się powtórzy, to przyjdzie. Chciałaby tylko, żeby następnym razem działo się jeszcze więcej, bo jak tłumaczy, ludzie tutaj są twórczy i powinni mieć jak największe pole dla wyobraźni. I dodaje, że przydałyby się jeszcze kolory.

- Tutaj, pomiędzy latarniami, można by na przykład przeciągnąć linkę i zawiesić na niej kolorowe tasiemki. Bo Nowy Port zawsze był taki szarobury, zaniedbany - podpowiada.

Wolontariuszki z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie wyczarowywały na twarzach najmłodszych wszystko, czego tylko sobie zażyczyli

Wspomina, jak na Plac Gustkowicza zabierał ją dziadek podczas spacerów.

- Kiedyś tu był tylko piasek, trawa i stara pompa, o tu, gdzie teraz stoi dąb. Czyli nic nie było. Mieszkańcy z dorastającymi dziećmi mieli problem, bo młodzież nie miała co robić. Mówiąc wprost, to była taka „meliniarska” dzielnica. Teraz coś się dzieje i mam nadzieję, że ci, którzy chcą mieszkać tutaj nadal, trochę na uboczu Gdańska, nie będą stąd uciekać, bo będą się czuli dowartościowani. Żeby tu życie wróciło.

Pani Elżbieta przyjechała z wnuczką z Żabianki, specjalnie na pierwszą odsłonę projektu.

- Jestem tym bardzo podbudowana - cieszy się. - W tym miejscu, w Gdańsku, w Nowym Porcie, takie inicjatywy dla dzieci i spotkania to naprawdę duża rzecz. Spotkanie ze sztuką, teatrem, kreatywnymi rzeczami może zaważyć na całym życiu dziecka.

Podkreśla, że w dobie komputerów i nowych technologii, najmłodsi są wyobcowani z kultury, nie mają do niej dostępu. Dlatego takie wydarzenia jak to, są niezwykle ważne. Tym bardziej, że jej zdaniem społeczność Nowego Portu jest bardzo otwarta.

- Ludzie chętnie przyprowadzają swoje dzieci na tę imprezę. Dla nich to naprawdę duża sprawa.

Organizatorzy oceniają pierwszą odsłonę

Teresa Kuśmierska, dyrektor Gdańskiego Archipelagu Kultury, osobiście pojawiła się pierwszego dnia trwania projektu, żeby nadzorować, ale i sprawdzić jak pomysł się przyjmie.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni - przyznaje. - Zarówno z tego, że powstał taki pomysł, jak i z tego, że udało nam się ruszyć. Mobilny Dom Kultury pierwszego dnia od rana cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem. Mimo okropnej chwilami pogody, nie narzekamy na frekwencję. Z proponowanych przez nas warsztatów skorzystało mnóstwo dzieci. Uważam, że to strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o aktywizację mieszkańców.

Zdradza, że marzy jej się kontynuacja projektu w przyszłym roku. Ale nie ukrywa, że to czy druga edycja Mobilnego Domu Kultury ruszy, jest uzależnione od funduszy.

- Jeśli uda się zdobyć pieniądze, kontynuacja na pewno będzie. My jesteśmy gotowi.

Tymczasem zaprasza na kolejne odsłony tegorocznej, pierwszej edycji.

Już w sobotę i niedzielę 8 i 9 lipca Mobilny Dom Kultury przeniesie się na Chełm, na boisko OSIR przy ulicy Witosa. Odbędzie się tu m.in. recital śpiewającej aktorki Matry Andrzejczyk oraz koncert zespołu Remont Pomp, a swoje spektakle zaprezentują Teatr Barnaby i Teatr Qfer.

Następnie po krótkiej przerwie, w ostatni weekend lipca (29-30 lipca) MDK przyjedzie na Jasień, do Parku Kabata. Tu również zaplanowano koncerty: Kapeli Hałasów, Kapeli Przewłockiego oraz tria wokalnego Trzycórki, a spektakl pokaże Teatr Qfer.

Ostatnia okazja, by zapoznać się z działalnością Mobilnego Domu Kultury będzie od 5 do 6 sierpnia - na Przeróbce. Tu będzie można m.in. usłyszeć koncert Muzyki Końca Lata, czy „przeróbki” znanych hitów w wykonaniu Kapeli Przewłockiego, a na młodszą publiczność czekać będą spektakle Teatru Qfer oraz opowieści Łowców Słów.

Szczegółowy program zostanie opublikowany wkrótce.

TV

Gdański zegar spełnia życzenia?