To był zdecydowanie przełomowy moment w tym meczu. W 75. minucie mieliśmy remis 1:1, obie drużyny grały ofensywnie, szala zwycięstwa co chwila przechylała się to na jedną, to na drugą stronę. I właśnie wtedy doszło do zamieszania w polu karnym gdańszczan. Piłkarz Górnika Bartosz Nowak doszedł w niegroźnej sytuacji do piłki, pomocnik Lechii Kubicki chciał mu ją odebrać i w ferworze walki pechowo nadepnął na stopę zabrzanina. Decyzja mogła być tylko jedna: rzut karny. Fatalna sytuacja, bowiem Lechia dominowała w tym meczu i do przerwy mogło być nawet 3:0 dla gdańszczan, a tymczasem zaczęło pachnieć porażką.
Gdy kibice czekali już na egzekucję “jedenastki”, VAR dał znać głównemu sędziemu, że być może protesty Lechii są zasadne. Zanim bowiem doszło do faulu na Nowaku, faulowany był gdańszczanin Jakub Kałuziński. Rzeczywiście powtórki VAR pokazały, że jeden z zawodników Górnika odebrał piłkę wślizgiem, ale uderzył przy tym wyprostowaną nogą w taki sposób, że trafił kołkami buta w stopę zawodnika Lechii. Bardzo niebezpieczne zagranie. Żółtej kartki nie było tylko dlatego, że zabrzanin nie podniósł nogi ponad murawę boiska.
Sędzia meczu, Jarosław Przybył, anulował karnego. Lechia wznowiła grę od rzutu wolnego z własnej połowy boiska.
Kilka minut później mieliśmy rzut karny dla gdańszczan. Wydawało się, że sytuacja całkiem niegroźna. Uderzona z głębi pola piłka niespiesznie skakała po murawie w stronę bramki Górnika. Mógł ją wybić obrońca gospodarzy Jakub Szymański, ale uznał, że lepiej będzie, jeśli zostawi ją bramkarzowi Danielowi Bielicy. Piłka skakała więc po murawie chwilę dłużej i właśnie wtedy sprintem dopadł do niej gdańszczanin Kacper Sezonienko. Jego noga była szybsza, niż noga bramkarza gospodarzy. Zawodnicy zderzyli się, Sezonienko został przewrócony przez Bielicę. Sędzia nie miał wątpliwości, że jest rzut karny. Zawodnicy Górnika nawet nie protestowali. Do ustawionej na “wapnie” piłki podszedł Maciej Gajos, uderzył mocno i płasko przy lewym słupku. Bramkarz wyczuł kierunek lotu piłki, ale strzał był zbyt mocny i precyzyjny, by interwencja była skuteczna. Była 82. minuta i 2:1 dla Lechii.
Kamień z serca spadł gdańskim kibicom dopiero w 87. minucie, gdy zrobiło się 3:1 dla Lechii. Akcja poszła lewą stroną boiska i znowu ważną rolę odegrał Kacper Sezonienko. Zagrał piłkę prawą nogą, z fałsza, w pole karne Górnika. Był tam rozpędzony Ilkay Durmus, który mimo asysty obrońcy gospodarzy huknął na bramkę lewą nogą - mocno, soczyście, pod poprzeczkę. Bramkarz był bez szans.
Do końca meczu nie wydarzyło się już nic istotnego, choć sędzia doliczył dodatkowe 6 minut i przez ten czas trwała zacięta walka między drużynami.
O jakości gry gdańszczan dużo mówią statystyki. Lechia miała w Zabrzu przewagę.
- posiadanie piłki: 54 proc. do 46 proc. na korzyść gdańszczan
- 14 strzałów (w tym sześć celnych) przeciwko 13 strzałom (w tym 3 celnym) Górnika
- 74 proc. celności podań przy 71 proc. zabrzan
- Gdańszczanie dużo biegali (110,82 km), sporo więcej niż Górnik (106,5 km)
Zwycięstwo jest dużym i zasłużonym sukcesem Lechii. Tym bardziej cennym, że odniesionym po fatalnej serii sześciu porażek z rzędu w meczach wyjazdowych. Lechia na pięć kolejek do zakończenia sezonu zajmuje w Ekstraklasie wysokie czwarte miejsce, które daje prawo do gry w eliminacjach do europejskich rozgrywek pucharowych. Co więcej, gdańszczanie mają pięć punktów przewagi nad kolejną drużyną w tabeli. Walka nie jest jeszcze zakończona, ale biorąc pod uwagę wyraźnie zwyżkującą formę Lechii, wszystko powinno zakończyć się pozytywnie. Czwarte miejsce w Ekstraklasie to także większe dla gdańszczan pieniądze za sezon od Ekstraklasy (między innymi za prawa do transmisji telewizyjnych). O ile większe? O około 4 miliony złotych, niż dostanie drużyna, która zajmie następne, piąte miejsce, Mówiąc krótko, jest o co powalczyć. Jeśli biało-zieloni utrzymają w tym sezonie czwarte miejsce w ligowej tabeli, powinni dostać od Ekstraklasy w sumie około 18 mln zł.
Nie byłoby sukcesu w Zabrzu, gdyby nie świetna postawa całej Lechii - ale w szczególności Bassekou Diabate i Ilkaya Durmusa. Trener Tomasz Kaczmarek postawił na bardzo ofensywny wariant - z dwoma środkowymi napastnikami. Łukasz Zwoliński był oczywistym wyborem, ale postawienie na Diabate - mogło nieco zaskakiwać, tym bardziej że zawodnik z afrykańskiego Mali dotąd grał mało, siedział głównie na ławce rezerwowych. Na pewno argumentem był bardzo dobry występ Diabate w niedawnym meczu towarzyskim z Szachtarem Donieck, gdzie ten zawodnik strzelił gola, ale jego występ w meczu ligowym musiał być wielką niewiadomą. Trener miał jednak rację. Diabate wystąpił w Zabrzu od pierwszej minuty i grał bardzo dobrze. Kreatywnie rozgrywał piłkę, nękał obronę Górnika swoją szybkością i nieszablonowymi podaniami do kolegów z drużyny. Mógł zostać głównym bohaterem meczu. W 51. minucie otrzymał podanie od Zwolińskiego i był w sytuacji sam na sam - strzelił niestety z pierwszej piłki, prosto w bramkarza Górnika. Minutę później sam odebrał piłkę obrońcy gospodarzy, działo się to przy lewym narożniku pola karnego zabrzan. Diabate znowu znalazł się w sytuacji sam na sam. Strzelił płasko, prawą nogą - piłka minęła bramkarza, ale uderzyła w prawy słupek i wyszła w pole.
W tej sytuacji miano zawodnika meczu należy się Ilkayowi Durmusowi, zdobywcy dwóch bramek - tej, która przypieczętowała zwycięstwo, ale i tej, która otworzyła wynik meczu. Durmus dał Lechii prowadzenie w 11. minucie. Prawą stroną pola karnego przedzierał się z piłką gdańszczanin David Stec. Strzelił płasko, ale piłka odbiła się od nogi obrońcy i odskoczyła przed pole karne, mniej więcej na wprost bramki. Był tam Durmus, który uderzył bez namysłu - nie do obrony. Piłka trafiła w lewy słupek i odbiła się od niego do siatki gospodarzy.
Bramka strzelona w 59. minucie dla Górnika okazała się trafieniem honorowym. Gola zdobył Bartosz Nowak strzałem z 20 metrów - piłka wpadła do bramki Lechii przy prawym słupku, mimo robinsonady Dusana Kuciaka. To trafienie dało gospodarzom “tlen”, a gdańskim kibicom dużo nerwów przez następne pół godziny. Najważniejsze, że wszystko zakończyło się happy endem.
GÓRNIK ZABRZE - LECHIA GDAŃSK 1:3 (0:1)
- Bartosz Nowak 58′ – Ilkay Durmus 11′, 86, Maciej Gajos 83′
GÓRNIK: 1. Daniel Bielica - 77. Jakub Szymański, 26. Rafał Janicki, 2. Przemysław Wiśniewski - 96. Robert Dadok (55, 16. Dariusz Pawłowski), 8. Alasana Manneh (79, 7. Dani Pacheco), 23. Jean Mvondo, 10. Lukas Podolski, 17. Bartosz Nowak, 11. Mateusz Cholewiak - 9. Higinio Marín (55, 21. Piotr Krawczyk)
LECHIA: 12. Dušan Kuciak - 29. David Stec (87, 69. Jan Biegański), 25. Michał Nalepa, 23. Mario Maloča, 2. Rafał Pietrzak (79, 20. Conrado) - 7. Maciej Gajos, 6. Jarosław Kubicki (79, 8. Egzon Kryeziu), 88. Jakub Kałuziński (79, 33. Marco Terrazzino), 99. İlkay Durmuş - 10. Bassekou Diabaté (68, 79. Kacper Sezonienko), 9. Łukasz Zwoliński