Historie zwierząt z gdańskiego zoo. Nielegalny handel i zabijanie zwierząt dla korzyści

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z cyklu “Historie zwierząt z gdańskiego zoo”. Tym razem poruszymy wątki związane z handlem zwierzętami i ich brutalnym mordowaniem - dla skór, ciosów, ale też dla pożywienia. Nie zabraknie drastycznych zdjęć, dlatego odcinek ten dedykowany jest widzom o mocnych nerwach.
41:27
2020-06-24
Produkcja:

Gdańskie Centrum Multimedialne

Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

- Nielegalny handel zwierzętami to ogromny problem, który przez specjalistów jest porównywany z handlem narkotykami, samochodami - mówi Michał Targowski, dyrektor Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego. - Jest to potężna machina, która daje ogromne dochody. Oczywiście nikt nie liczy się z faktem, że dzieje się to kosztem zwierząt, bo jak mówiliśmy w ubiegłym tygodniu, czerwone światło jest zapalone dla wielu gatunków zwierząt, a ten proceder trwa. 

Dyrektor Targowski zaznaczał, że proceder wykorzystywania zwierząt dla korzyści należy podzielić na dwa aspekty. Pierwszy z nich to zabijanie zwierząt, np. w krajach afrykańskich, gdzie panuje bieda. Zwierzęta, niezależnie od gatunku, są konsumowane przez człowieka, a nawet sprzedawane w przydrożnych barach i jak mówił Michał Targowski, tracą życie za cenę kilku, kilkunastu dolarów. 

- Proszę sobie wyobrazić, że w takich jadłodajniach oferowane są na przykład głowy, ręce lub nogi goryla z rożna, które nie są nawet za bardzo spreparowane, tylko odrąbane w całości, na wolnym ogniu podgrzewane i coś takiego jest oferowane do sprzedaży - mówi Michał Targowski. 

Michał Targowski podkreślał także fakt, że wielkie pieniądze zarobione na handlu zwierzętami, to finalny efekt tego procederu. Pośrednicy, kłusownicy trudniący się nielegalnym handlem, nie zarabiają na tym dużych kwot. Wynika to z ogromnym różnic cenowych, które występują między kontynentami z których wyłapywane są zwierzęta, a np. Europą do której trafiają.  

- Z Ameryki południowej czy z Afryki wyłapuje się papugi, które tam, na czarnym rynku mają równowartość pięciu, dziesięciu dolarów. Transportowane są w koszmarnych warunkach, można założyć, że nawet pięćdziesiąt, sześćdziesiąt procent ginie. Te, które przeżyją, mają wartość czarnorynkową w granicach tysiąca dolarów. Takim przykładem mogą być afrykańskie papugi Żako, Aro, Rozelle - wyjaśnia Michał Targowski.   

Michał Targowski opowiadał także o problemie wyłapywania małych szympansów, których matki najczęściej się zabija. 

- Efektem końcowym jest sprzedaż tych zwierząt na przykład bogatym szejkom czy innym bogatym ludziom, którzy mają wspaniałe domy. (...) W wieku pięciu, sześciu lat to zwierzę zaczyna dojrzewać, może być agresywne, pokazywać swój właściwy charakter, bo staje się osobnikiem już prawie dorosłym i najczęściej te szympansy są również zabijane, bo przestają być potrzebne. 

W trakcie rozmowy Michał Targowski wyjaśniał też, dlaczego licencjonowane ogrody zoologiczne nie mogą przyjmować zwierząt z przemytu. Prawo tego zabrania, ponieważ zwierzęta niewiadomego pochodzenia mogą być nosicielami chorób. Europa problem ten rozwiązała przy pomocy specjalnych ośrodków, do których trafią zwierzęta, np. odzyskane z cyrku czy przechwycone przez celników. Zwierzę, które w takim ośrodku odbędzie kwarantannę, może trafić do ogrodu zoologicznego. Problem Polski polega na tym, że w naszym kraju takie ośrodki nie istnieją. 

W programie rozmawialiśmy też o handlu gadami, na które popyt jest ogromny. Mowa w szczególności o żółwiach, ale też wężach czy krokodylach. 

- W przypadku krokodyli oferuje się je w wersji żywej lub martwej. Sprzedaje się kończyny, a nawet głowy, bo to ponoć bardzo ładne trofeum... - mówi dyrektor zoo.

Na czarnym rynku bardzo chętnie kupowanymi “produktami” są również elementy pochodzące od tygrysów, których jak podkreślał Michał Targowski, niektóre gatunki całkowicie wyginęły. 

W tragicznej sytuacji są też słonie afrykańskie, które mordowane są w okrutny sposób dla ciosów z których produkowana jest np. biżuteria. 

- Los słonia afrykańskiego to kwestia trzydziestu, czterdziestu, może pięćdziesięciu lat i wtedy czerwona lampka naprawdę będzie bardzo mocno świeciła, bo słoń afrykański może wyginąć z naszego środowiska naturalnego. Słonie zabija się w sposób szalenie brutalny po to, żeby pozyskać ciosy, czyli potężne siekacze, nazywane błędnie kłami. Wartość takiego zęba jest nieograniczona. Wytwarza się z nich cudawianki, np. biżuterię, lampy, puzdereczka. Pewnym procederem, aby ratować te zwierzęta, jest usypianie słoni i ucinanie ciosów, bo wtedy słonie nie są wartościowe dla kłusowników - mówi Michał Targowski. 

Zapraszamy do posłuchania całej rozmowy. 

Rozmawiała: Natalia Gawlik


 

Powiązane:
Więcej z: Wszystkie strony Miasta