• Start
  • Wiadomości
  • MIIWŚ sugeruje, że Westerplatte było źle przygotowane do obrony przed Niemcami

MIIWŚ sugeruje, że Westerplatte było źle przygotowane do obrony przed Niemcami

W czasie imprezy “Westerplatte - polskie Pearl Harbor” w MIIWŚ, Mariusz Wójtowicz- Podhorski z Muzeum Westerplatte mówił, że część stanowisk bojowych składnicy nie była w ogóle obsadzona w nocy z 31 sierpnia na 1 września, a obrona mogła trwać dłużej. Jego zdaniem mógł za tym stać... polski wywiad wojskowy, do którego należał major Henryk Sucharski, komendant. Podhorski nie doprecyzował jednak swoich zarzutów, ale sugestia była wyraźna, że skorzystał na tym hitlerowski wywiad.
07.12.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Pracownicy MIIWŚ  insynuują, że major Sucharski źle przygotował placówkę do ataku Niemców. Jak poważna instytucja ma zamiar uczyć o tym ważnym dla Polaków miejscu? Na zdjęciu: grupa rekonstrukcyjna na Westerplatte

Niestety, Amerykanie nie dojechali.

Czwartkowa konferencja “Westerplatte - polskie Pearl Harbor” w MIIWŚ miała być w zamyśle skierowana do amerykańskich sojuszników. W MIIWŚ, 7 grudnia, w rocznicę ataku Japończyków na Pearl Harbor, mieli pojawić się przedstawiciele amerykańskiej armii oraz US Navy.

Po niedawnym zwinięciu flag UE sprzed budynku, MIIWŚ chciało chyba dać sygnał, że sojusznikiem tej instytucji - i całego PiS - jest Waszyngton Donalda Trumpa.

Jednak Amerykanie nie przyjechali. Podobno coś ważnego ich zatrzymało. Rzecznik MIIWŚ Aleksander Masłowski, nie potrafił powiedzieć, co. 

Pod nieobecność sojusznika, Karol Nawrocki, dyrektor MIIWŚ, słowa “Pamiętamy [o Pearl Harbor] i prosimy o pamięć [o Westerplatte]” - skierował więc do przedstawicieli Lasów Państwowych i Izby Skarbowej, których zaproszono na czwartkową uroczystość.

Pomysł był taki, żeby pokazać, że teren Westerplatte - tak jak Pearl Harbor - zasługuje na należyte wyeksponowanie, więc idea stworzenia Muzeum Westerplatte jako oddziału MIIWŚ była słuszna. Jak mówił p.o. dyrektora Muzeum Westerplatte, Mariusz Wójtowicz-Podhorski, obecnie Westerplatte to park miejski, gdzie można pójść na spacer i wyprowadzić psa, podczas gdy na Hawajach stoi piękny pomnik: wrak pancernika USS Arizona. - Nad okrętem wybudowano mauzoleum - mówił Podhorski. - Na Westerplatte jest jedynie pomnik - miejsce widokowe.

Karol Nawrocki tłumaczył, skąd porównanie Westerplatte do Pearl Harbor: - I na Westerplatte i na Pearl Harbor ginęły ofiary tej samej wojny. Oba miejsca stały się miejscem początkowej porażki, ale zarzewiem zwycięstwa. Dlatego szukamy pomostów między Amerykanami i Polakami, chcąc powiedzieć dziś Amerykanom, naszym sojusznikom, że pamiętamy o ich wkładzie, o ich ofiarach. Pamiętamy, ale prosimy też o pamięć o Westerplatte.

Pod nieobecność przedstawicieli USA, za Amerykanów robili polscy rekonstruktorzy, przebrani w mundury US Army.

Później zaprezentowano nową stronę internetową MIIWŚ, gdzie wyeksponowano informacje o adresie i cenach biletów, bo tego najczęściej szukają internauci. Zapowiedziano, że znalezienie odpowiednich informacji potrwa teraz kilkanaście sekund, a MIIWŚ stanie się gdańskim centrum nauki, kultury i edukacji młodzieży.

Był także wykład Piotra Langenfelda, którego przedstawiono jako “korespondenta wojennego” oraz rekonstruktora historycznego. Lagenfeld mówił o Amerykanach polskiego pochodzenia walczących w US Army w czasie II wojny światowej. Powiedział, że znany aktor Charles Bronson to tak naprawdę Karol Buczyński, nasz człowiek z Kresów, który w bombowcu US Air Force uczestniczył w nalotach na Tokio.

- Nie powinniśmy czuć się gorsi, widząc w amerykańskich filmach Meksykanów dokonujących chwalebnych czynów - podnosił Polaków na duchu Lagenfeld. - To wszak oficer polskiego pochodzenia, Edward Wozenski, jako pierwszy wylądował na plaży Omaha w desancie Normandii.

Zaraz jednak dodał, że ten sam Wozenski przesłuchiwał na tej samej plaży Polaków wcielonych do Wehrmachtu, bo służyły tam niemieckie “Ost-bataliony”, w których służyli nasi rodacy. 

Pod nieobecność prawdziwych Amerykanów, musiały starczyć grupy rekonstrukcyjne

Wirtualny Hitler zwiedza Westerplatte 

Następnie Mariusz Wójtowicz-Podhorski, p.o. dyrektora Muzeum Westerplatte, oddziału MIIWŚ, zaprezentował wirtualną ścieżkę po Westerplatte. Można będzie ją śledzić w internecie, albo nawet zakładając specjalne gogle VR [wirtualnej rzeczywistości]. Takie stanowiska VR mają lada moment stanąć w MIIWŚ.

Ścieżka po Westerplatte nakłada stare zdjęcia i obrazy - wartowni, koszar czy kurhausu - na rzeczywistość współczesną. Efekt jest taki, że widzimy stojący w porcie nowoczesny prom a obok pancernik Schleswig Holstein wpływa do kanału portowego. Na współczesne miejsca nałożono czarno-białe zdjęcia składnicy z lat 1920-39. Możemy zobaczyć inspekcję Adolfa Hitlera po zdobyciu Składnicy; obejrzeć, jak Wehrmacht aresztował polskich jeńców.

Westerplatte, wartownia nr 1. Jak o historii tego miejsca będzię uczyć MIIWŚ?

Podhorski: polski wywiad wojskowy osłabił obronę składnicy? 

Przy okazji Wójtowicz-Podhorski, z zawodu inżynier krajobrazu - jako p.o. dyrektora Muzeum Westerplatte i współpracownik Karola Nawrockiego, dyrektora MIIWŚ - wygłosił długi wykład na temat obrony Westerplatte i komendanta majora Henryka Sucharskiego. Po raz kolejny Podhorski podjął wątki, które były już obecne w jego wcześniejszych artykułach i książkach. Jako historyk-amator ma na swoim koncie "rewelacyjne" ustalenia, jakoby major Sucharski zaniedbał obronę Westerplatte, a do tego był być może histerykiem, chorym na kiłę i ze słabością do swojego ordynansa; generalnie osobą nie nadającą się na dowódcę.

Wójtowicz-Podhorski mówił w czwartek w MIIWŚ o obronie Westerplatte: - Czemu Amerykanie zostali w Pearl Harbor zaskoczeni? I czy Westerplatte mogło się bardziej skutecznie bronić? Ja ze swojej strony doszukiwałbym się tu i tu jakichś analogii związanych z działaniami wywiadu wojskowego. Przedstawiając sytuację choćby z 31 sierpnia na 1 września na Westerplatte, pokazałbym Państwu, sytuację, jaka była na liniach obrony, składających się z wewnętrznego pierścienia obrony, czyli wartowni, z centralnym punktem - koszarami. Na Westerplatte od marca 1939 roku panował stan pogotowia bojowego, związany z zajęciem Kłajpedy przez Niemców. I tak naprawdę każdej nocy żołnierze z koszar udawali się na wartownię, a później na zbudowane w okresie letnim placówki, czyli takie fortyfikacje ziemne, stanowiące zewnętrzny pierścień obrony. I tej jednej jedynej nocy - z 31 sierpnia na 1 września - część tych placówek była nieobsadzona, między innymi placówka Fort. Dwukrotnie też placówka Prom, znajdująca się we wschodniej części półwyspu, była wzywana do tego, aby opuściła swoje stanowiska bojowe. Ciekawa jest też relacja legionisty Dzierzgowskiego, który powiedział, że “od marca 1939 roku noc w noc udawaliśmy się z armatami na stanowiska bojowe, ale tej jednej jedynej nocy, rozkaz o tym nie padł”. I stąd też żołnierze później musieli przetaczać armaty pod ogniem nieprzyjaciela. Można się zastanawiać, dlaczego tak się stało. Bardzo duży udział w działalności Wojskowej Składnicy Tranzytowej w tym gorącym okresie miał II Oddział Sztabu Głównego, czyli wywiad wojskowy, pod który podlegał również komendant składnicy. W tym wypadku, wcześniej był to major Fabiszewski, ale zastąpił go major Sucharski, który był świetnym agentem II Oddziału, doskonale przygotowanym do działań na kierunku N, czyli na kierunku Niemcy.

Mariusz Wójtowicz-Podhorski kontynuował: - Są tajemnicze epizody na Westerplatte. 31 sierpnia Niemcy zastąpili już policję gdańską wojskiem, pływały już uzbrojone motorówki, port gdański został zamknięty, paliła się czerwona flaga na latarni. Niemniej jednak nie wykonano nic, co by mogło zapobiec potencjalnemu atakowi. Schleswig Holstein też już przebywał kilka dni dłużej niż planowano. Były to sygnały, żeby się do obrony przygotować. Jak wspomniałem, część placówek była nieobsadzona, stanowiska były nieobsadzone. Oficjalna wersja jest taka, że [polskim] żołnierzom zabrakło wody, amunicji i 7 września poddali się. Okazuje się, że nie do końca tak było, bo sami Niemcy ocenili, że tych zapasów było co najmniej na trzy-czterotygodniową obronę. Do takiej obrony składnica była więc przygotowana. 2 września po nalocie niemieckim, major Sucharski wydał rozkaz spalenia księgi szyfrów, księgi kodów. Jest to znane m.in. z filmu Stanisława Różewicza. W filmie zmarły w tym roku Lech Ordon, grający kucharza, mówi Sucharskiemu, że [niezrozumiałe - red.]. I tutaj Zbigniew Hubner, grający rolę Sucharskiego, mówi “Spalić na podłodze”. I też na filmie zostało to spalone. Jest to w kilku relacjach. Więc jak to się stało, że 8 września, dzień po kapitulacji, obydwie te księgi, zamknięte w metalowej kasecie, Niemcy znaleźli i zostały przekazane Abwehrze? Jest więc jeszcze inna historia Westerplatte niż ta ogólnie znana, encyklopedyczna. Zachęcam Państwa do poszukiwania prawdy o obronie Westerplatte.

Andrzej Drzycimski, historyk od lat badający Westerplatte

Drzycimski: to były świetnie wyszkolone jednostki! 

Gdansk.pl skontaktował się z Andrzejem Drzycimskim, historykiem, który napisał kilka kluczowych prac naukowych na temat Westerplatte i bada temat od lat.

Drzycimski nie chciał komentować słów Wójtowicza-Podhorskiego, mówiąc, że osobiście ich nie słyszał. Ale odpowiedział na nasze pytania: 

Gdansk.pl: Czy żołnierze i dowódcy na Westerplatte byli gotowi na atak Niemców w nocy z 31 sierpnia na 1 września?

Andrzej Drzycimski: - Zdecydowanie byli gotowi! Na stanowiskach bojowych byli żołnierze, amunicja i uzbrojenie. Twierdzenie, że nie byli gotowi nie ma pokrycia w dokumentacji i jest bezpodstawne. 31 sierpnia na Westerplatte dojeżdża pułkownik Wincenty Sobociński, przełożony majora Henryka Sucharskiego. Do oficerów podczas obiadu mówi, że mają być wytrwali i mają się bronić więcej niż sześć godzin. Tego dnia przygotowania były daleko posunięte. Na przedopole są wysyłane oddziały. Na placówce Prom są żołnierze z pełnym bojowym uzbrojeniem. Na placówce Przystań też staje załoga. Placówka Łazienki też jest gotowa. Te trzy miejsca miały powstrzymać ewentualny atak i dać czas pozostałym do zajęcia stanowisk. Innych placówek terenowych, ziemnych, nie obsadzano, bo nie były potrzebne do powstrzymania pierwszego uderzenia, np. placówka Fort nie mogła spełnić takiej roli. W momencie ataku ze Schleswiga Holsteina - ataku artyleryjskiego - zaczęła się batalia ogniowa. Ostrzeliwanie Westerplatte trwa ze Schleswiga Holsteina, z Nowego Portu, z innych miejsc.

Czy major Sucharski mógł być agentem niemieckim, który celowo pozostawił księgi szyfrów dla Abwehry?  

- Niech Pan mnie nie rozśmiesza! On przeszedł specjalne przeszkolenie wywiadowcze, zdawał trudne egzaminy. Wszyscy wiedzieli, że jednym z pierwszych elementów wojny niemieckiej będzie usunięcie Polaków z Westerplatte. Nikt rozsądny nie postawi tezy, że jeden z najlepszych wywiadów w Europie, czyli wywiad polski, wysyła tam jakiegoś palanta, który ma podwójne notowania. To się nie trzyma logiki!

Co z księgą szyfrów?  

- Rzeczywiście, księga sygnałowa floty polskiej i księga szyfrowanych depesz znalezione zostały na Westerplatte 8 września i przekazane kurierowi do doręczenia Abwehrze. Dlaczego tak się stało? Po nalocie komin był zapchany, zawalony. Dymiło. Wrzucano, co się dało. Jest prawdopodobne, że te księgi zostały pominięte. Może w nerwowej sytuacji je pominięto? Nie ma jednak dowodu, żeby komendant Sucharski zostawił to na użytek Abwehry. Niemcy próbowali coś z tym zrobić, ale nic się nie dało, bo polska strona miała świadomość, że mogło dojść do takiej sytuacji, że Niemcy przejmą te księgi. 

Podhorski powołuje się na relację legionisty Dzierzgowskiego, który miał powiedzieć, że “od marca 1939 roku noc w noc udawaliśmy się z armatami na stanowiska bojowe, ale tej jednej jedynej nocy, z 31 sierpnia na 1 września, rozkaz o tym nie padł”...

- Wie Pan, kiedy Dzierzgowski trafił na Westerplatte? 31 lipca 1939. Więc jak on mógł od marca to widzieć?! W marcu go tam nie było! Druga sprawa: nie wytaczano tej armaty, żeby ona nie była widoczna, żeby Niemcy jej nie rozszyfrowali. Niemcy byli zaskoczeni, że tam jest armata! Maskowanie było znakomite. Na odprawach Wehrmachtu później to maskowanie podawano jako przykład, jak się przygotowywać do obrony fortecznej.  Dodam, że w 1945 roku dwaj oficerowie z Westerplatte - Franciszek Dąbrowski i Stefan Grodecki - podali, że ataków piechoty niemieckiej na Westerplatte było kilkanaście. A wie pan ile było? Trzy! W tym dwa w pierwszym dniu. Pamięć ludzka jest bowiem ułomna, wybiórcza. Nie można się opierać  tylko na relacjach świadków, bo one są zawodne. Trzeba się opierać na dokumentach, archiwach, notatkach, pismach.  

Bohaterom z Westerplatte, w tym majorowi Sucharskiemu, należy się nasz szacunek?

- Kiedy odmaszerowywali z Westerplatte, to oficer niemiecki zarządził stanie na baczność przed Polakami, bo ta obrona była świetnie zorganizowana. Dodam, że bitwa lądowa - dwa ataki piechoty pierwszego dnia - były wygrane przez Sucharskiego. Świetni dowódcy, świetnie przygotowani! Na Westerplatte wysyłano kwiat polskiego wojska. Najlepsi z najlepszych, np. mistrzowie Polski w strzelaniu do rzutków. To był oddział specjalny! Marines przygotowani do walki w najtrudniejszym położeniu. Oni nie mieli gdzie uciec, nie mieli drugiej linii, zaplecza, schronów. Oni tam już przed wojną mieli ciężką służbę, padali ze zmęczenia: alarmy nocne, służba, odpoczynek w pełnej gotowości. Dostawali wzmocnione posiłki, żeby to wytrzymać. Po pół roku byli wymieniani. To była elita!    


TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim