• Start
  • Wiadomości
  • Dramat na Atlantyku. Gdańszczanin wypadł za burtę, żona dryfuje na jachcie

Dramat na Atlantyku. Gdańszczanin wypadł za burtę, żona dryfuje na jachcie

Stanisław i Elżbieta Dąbrowni są mieszkańcami gdańskiej Olszynki. W maju wypłynęli na jachcie w rejs dokoła świata - miało to być spełnienie marzeń. Do dramatu doszło w drodze z Wysp Kanaryjskich na Barbados. Stanisław wypadł za burtę i jego los jest nieznany. Elżbieta jest na dryfującym jachcie, którym nie potrafi sterować - wkrótce powinna dotrzeć do niej pomoc.
26.11.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

 

Dwie informacje złe i jedna dobra na temat losów Stanisława Dąbrownego. Za burtę wypadł we wtorek, 21 listopada - i od tego dnia nie wiadomo, co się z nim dzieje. Gdańszczanin nie jest też w sile wieku, liczy sobie bowiem 74 lata. Czy ma szansę przetrwać? Tak, bowiem żona rzuciła mu do wody koło ratunkowe i żagiel. Wiadomo też, gdzie powinien się obecnie znajdować - wyliczono to na podstawie współrzędnych geograficznych miejsca, gdzie doszło do wypadku oraz znajomości kierunku i prędkości prądów oceanicznych. W tym czasie woda powinna go przenieść na dystansie 410 mil morskich, czyli ponad 750 km. Sytuacja bez wątpienia jest poważna.

Gdy czytają Państwo te słowa, Elżbieta Dąbrowna, lat 67, być może jest już bezpieczna. Po pięciu dniach bezradnego dryfowania na jachcie (to mąż jest żeglarzem z ponad 50-letnim doświadczeniem, żona tylko mu towarzyszyła) została dokładnie zlokalizowana i na ratunek wyruszył do niej statek

Gdy czytają Państwo te słowa, Elżbieta Dąbrowna, lat 67, być może jest już bezpieczna. Po pięciu dniach bezradnego dryfowania na jachcie (to mąż jest żeglarzem z ponad 50-letnim doświadczeniem, żona tylko mu towarzyszyła) została dokładnie zlokalizowana i na ratunek wyruszył do niej statek SAR z Barbadosu. W pobliżu znalazł się też inny statek, który dołączył do akcji ratunkowej.

 

S/y 'Vagant' - port macierzysty Gdańsk, na co dzień trzymany w Marinie Delphia na Górkach Zachodnich

 

Wszystkie informacje pochodzą od Elżbiety Dąbrownej, która dwukrotnie dodzwoniła się przez telefon satelitarny do jednej z mieszkających w Gdańsku córek - Agnieszki Blazowskiej.

- Mama najpierw zadzwoniła w czwartek, 23 listopada - mówi Agnieszka Blazowska - I już wtedy wiedziałam, że coś się stało, bo miał telefonować tata. Mama powtarzała moje imię, łączność była słaba i na tym się skończyło. W sobotę ponownie zdołała się dodzwonić i wtedy okazało się, że tata wypadł za burtę w czasie zwrotu. Mama nie pamięta, czy miał na sobie kamizelkę ratunkową. Być może tak. Zrobiła tyle, ile mogła - rzuciła mu koło ratunkowe i żagiel. Rozmawiałam ze znajomymi żeglarzami, powiedzieli, że żagiel rozłożony na wodzie nie powinien utonąć. Ale nie mam pojęcia, czy tacie udało się ten żagiel rozłożyć.

Od soboty córki i synowie państwa Dąbrownych wszczęli alarm - dzwonią po całym świecie, do instytucji które mogą pomóc, nagłaśniają też sprawę w mediach społecznościowych (zobacz - TUTAJ).

Stanisław i Elżbieta Dąbrowni wypłynęli w rejs dokoła świata na niewielkim s/y “Vagant” (jacht typu Bavaria 44), który na co dzień trzymają w marinie Delphia w Górkach Zachodnich. Pan Stanisław żeglarstwo zaczął uprawiać w okresie studiów. w Gdańsku prowadzi niewielką firmę czarterową, oferując rejsy s/y “Vagant”. Gdańskie małżeństwo z Wysp Kanaryjskich wypłynęło 2 listopada, na Barbados miało dotrzeć 24 listopada.

 

Rejon w który prądy oceaniczne mogły przenieść Stanisława Dąbrownego po wypadnięciu za burtę

 



TV

Już 85 lat od wybuchu II wojny światowej