
MEVO wchodzi w drugi rok
Na rowerach MEVO w 2024 roku przejechano ponad 10 mln km podczas blisko 3 milionów podróży. Na powyższe osiągnięcia mieszkańców 16 miast i gmin metropolii, w których działa system, składają się zarówno osiągnięcia rekordowego sierpnia (460 tys. podróży i 1,8 mln przejechanych km), jak i “chudego” grudnia (155 tys. podróży i niespełna 300 tys. km).
Jak utrzymuje się w ruchu największy w Polsce system rowerów ze wspomaganiem elektrycznym, w którym wszystko kręci się wokół ładowania i wymiany baterii (i to nie tylko tych osadzonych w ramach 3,1 tys. “elektryków” budujących 75 proc. floty)?
Na początku drugiego roku działania MEVO, w styczniu 2025, odwiedziliśmy główną siedzibę operatora - firmy Inurba Mobility - która mieści się w gdańskich Młyniskach.
Od razu wiadomo, gdzie trafiliśmy. Przed budynkiem i w hali stoją długie rzędy charakterystycznych rowerów. Znak, że połowa floty zapadła w sen niczym niedźwiedzie w Beskidach (choć w innym niż czworonogi trybie, o czym później).
Pakujemy baterie
Poranna zmiana, czyli “cargosi”, nazywani tak od rowerów cargo, na których się poruszają, wkrótce wyjedzie w teren, by zasilić flotę naładowanymi bateriami po porannym szczycie dojazdów do pracy. “Cargosi” wyciągają ciepłe jeszcze baterie z szaf, w których się ładowały i przekładają do skrzyń swoich, wspomaganych elektrycznie, rowerów. Szesnaście baterii trafi na półki w skrzynce, trzy do kosza przy kierownicy - to dla przeciwwagi. Bateria dla elektrycznego Segwaya MEVO waży 8 kg.

Pakowanie trwa, a Łukasz Jezierski, city manager Inurba Mobility, a po polsku - szef drużyny MEVO, opowiada o organizacji pracy: - Gdańska siedziba to nasza główna baza. Stąd obsługujemy cały system, dokonujemy większości napraw, wyjeżdżamy w teren busami i rowerami cargo. Druga większa baza jest w Gdyni, stamtąd operujemy w północnym kierunku systemu (Władysławowo, Puck, Rumia, Reda). Z głównej bazy opiekujemy się Gdańskiem, Sopotem, gminami Żukowo, Pruszcz Gdański, Kolbudy itd.
16 punktów serwisowych i zero emisji
Inurba Mobility ma punkty serwisowe w każdej z 16 gmin systemu Mevo. Nie zwozi się więc do Gdańska do naprawy rowerów z Sierakowic, z punktów terenowych prowadzona jest też wymiana baterii.
Utworzenie sieci punktów było jednym z warunków umowy zawartej z Obszarem Metropolitalnym Gdańsk-Gdynia-Sopot, który reprezentuje uczestników systemu i każdego dnia rozlicza operatora z realizacji kontraktu.
Inne, istotne z punktu widzenia zarządzania systemem w terenie, zapisy umowy to: wymiana baterii w jednośladach wyłącznie z wykorzystaniem rowerów cargo; ustalone schematy i ramy czasowe wymiany baterii i relokacji rowerów na ponad 700 stacjach systemu (o czym więcej później) oraz możliwość przewozu floty wyłącznie na pokładzie samochodów elektrycznych.
W zeroemisyjnej flocie obsługującej system jeździ 11 w pełni elektrycznych busów oraz 16 rowerów cargo.

- MEVO działa 24 godziny na dobę, przez okrągły rok, niezależnie od warunków pogodowych - podkreśla Łukasz Jezierski. - Pracujemy na dwie zmiany. Dzienna głównie wymienia baterie po porannym szczycie. Zadaniem nocnej jest przede wszystkim relokacja i przygotowaniem systemu na kolejny dzień, tak żeby użytkownicy od godziny 5 rano, każdego dnia, mieli jednoślady do dyspozycji.
W sezonie zimowym przy obsłudze MEVO pracuje ok. 40 osób; w letnim, gdy w terenie jest cała flota (4,2 tys. rowerów) - ok. 70.
Wybudzają uśpione rowery
Dzienna zmiana wyrusza z bazy około godziny 9, by odbyć codzienną rutynę wymiany baterii i… wybudzania uśpionych rowerów.

Szefem dziennej zmiany jest tego dnia Mateusz Schulte-Noelle: - Przed wyjazdem przygotowuję rozpiskę zadań dla pracowników, weryfikując wcześniej z poziomu naszego systemu obsługi, gdzie jest najwięcej baterii do wymiany i rowerów zgłoszonych jako uszkodzone - mówi Mateusz Schulte-Noelle. - Jak “zasypiają” rowery? Jeśli użytkownik zgłosi rower w call center lub w aplikacji, że ma usterkę, pojazd przechodzi w status uśpienia. Klienci nie widzą go wtedy w systemie, a my przyjeżdżając na stację, sprawdzamy, czy rzeczywiście ma awarię. Rutynowo sprawdzamy zresztą wspomaganie oraz stan hamulców i łańcuchów wszystkich pojazdów na stacjach.
- Ten rower musi zostać zabrany przez kierowcę do warsztatu, bo hamulec się zakleszcza. Zablokuję go, żeby nikt już go nie wypożyczył - dodaje “cargos” Adam Guldziński, który zakończył właśnie rutynowy przegląd rowerów na odwiedzonej przez nas stacji. - A uśpiony rower często udaje się nam wybudzić. Dzieje się tak przede wszystkim, kiedy klient zgłasza uszkodzenie blokady, a tak naprawdę nie może jej zapiąć, bo zahacza lockiem o szprychę tylnego koła. Wystarczyłoby przesunąć koło o kilka centymetrów i zamek by zadziałał. Pojazd nie jest więc uszkodzony i przywracamy go do systemu. Zimą uśpionemu rowerowi wystarczy czasem wymienić baterię na ciepłą, żeby odzyskał wigor.
Kiedy ekipy na rowerach cargo mają już skrzynie pełne rozładowanych baterii, wracają do bazy. Nadchodzi czas ładowania, który trwa od 3 do 4,5 godziny w zależności od poziomu zużycia baterii. W sezonie wysokim zdarzało się nawet 1100 wymian baterii na dobę.
Typowe uszkodzenia MEVO
Zwiezione z ulic rowery trafiają do warsztatu, w którym pracuje 10 - 12 mechaników.
- Dziennie do naprawy trafia ok 1,5 proc. floty z terenu, czyli ok. 50 - 70 sztuk. To bardzo dobry wynik, świadczący nie tylko o jakości naszych rowerów, ale też o niskim odsetku wandalizmu wynikającego ze złych intencji, a czasem z pewnej niedbałości użytkowników - mówi Łukasz Jezierski. - Naprawione rowery wracają na ulice podczas nocnej zmiany.

Ale zanim się to stanie, doświadczony mechanik, który zna rower MEVO jak własną kieszeń, sprawdza jakość napraw wykonanych przez swoich kolegów. Żaden jednoślad po naprawie nie opuści warsztatu bez jego akceptacji.
Kiedy jesteśmy w siedzibie operatora, kilkakrotnie widzimy, jak “inspektor jakości” wyjeżdża przez bramę hali, by przeprowadzić kontrolę.
Co najczęściej naprawiano w czerwonych rowerach?
- Zazwyczaj wymieniamy łańcuchy, hamulce, siodełka, dzwonki, rączki gumowe, czyli rzeczy zużywające się podczas codziennej jazdy przez otarcia, czy przewrócenia. Raczej nie mamy kompleksowych napraw, chyba że w wyniku wandalizmu. Sporadycznie zdarzają się naprawy części elektronicznych - wylicza Łukasz Jezierski. - Wymieniłem najczęstsze naprawy sezonu wysokiego, kiedy wykonujemy głównie niezbędne prace. W zimie mamy więcej czasu i robimy pełen serwis wszystkich rowerów, łącznie z czyszczeniem, konserwacją i uszczelnianiem. Pracujemy teraz nad pierwszą połową floty. Jak skończymy, weźmiemy się za drugą.
Zimą wypożyczamy mniej
Póki co zima nie jest dla MEVO ciężkim tematem. Stosowane są specjalne kremy zapobiegające przymarzaniu locków, gdy po gromadzącą się na rowerach wilgoć sięgnie mróz. Trochę szybciej też rozładowują się baterie. A poza tym:
- Mieszkańcy metropolii nie są jeszcze hiper entuzjastami jeżdżenia w zimie, więc nawet przy dość korzystnej pogodzie w styczniu, rowery raczej stały - wyznaje Łukasz Jezierski. - Liczba wypożyczeń jest mała. Ostatnio wynosi ok. 2,5 tysiąca na dobę. Statystycznie, przy połowie udostępnianej do końca lutego floty, daje to jedno wypożyczenie na jeden rower na dobę. Ale to jest średnia: w mniejszych miejscowościach rowery nie są często wypożyczane, w miastach jeżdżą znacznie częściej.
Dla porównania - rekord liczby wypożyczeń w ciągu doby padł 14 sierpnia 2024 r. - było ich 18 tysięcy.
Paulina Iwaszko, managerka działu mechanicznego, właśnie przeprowadza inwentaryzację w magazynie części: - Mamy 75 tysięcy sztuk części pojedynczych i ok. 350 gatunków na oba rodzaje rowerów, od śrubki po oponę - wylicza. - “Mechaniki” są dużo prostsze, bo nie mają elektroniki w sobie, więc dużo szybciej są naprawiane, poza tym możemy zamawiać części do nich, gdzie chcemy. Jeśli chodzi o Segwaye, korzystamy z części i narzędzi produkowanych specjalnie do serwisowania modelu używanego w MEVO.

Wyjątkiem są łańcuchy “elektryków”. Te zastosowane oryginalnie przez producenta szybciej się wyciągały i pękały, mnożyły się zjazdy rowerów do warsztatu.
- Kilka miesięcy temu przerzuciliśmy się na łańcuchy od lokalnego producenta. Są znacznie mocniejsze i podczas kompleksowego serwisu zimowego wymienimy je we wszystkich jednośladach elektrycznych - mówi Paulina Iwaszko.
Na magazynowych półkach czekają zapasy części - tych schodzących (jak np. korby) rezerwa wystarczy na 2 - 3 miesiące, ale są też części które się nie psują, jak koła do “elektryków”. Liczbę wymian policzyć można na palcach jednej dłoni.
Czy coś byś jeszcze dodała, pytamy managerkę, czekając na kolejne informacje techniczne, a ona odpowiada: - Kocham tę pracę. Budowaliśmy tu wszystko od zera, system działa, ludzie jeżdżą, projekt się podoba, to jest naprawdę bardzo fajne.
Rachunek relokacyjny
Spośród 100 tysięcy zgłoszeń, które napłynęły do działu obsługi klienta MEVO w pierwszym roku działania były m. in. takie:
- “Dzień dobry, o godz. 12 przy ul. Piekarniczej nie ma rowerów, a ja chcę, żeby były, bo jeżdżę po bułki o tej porze i nie mam na czym”.
- “Kupiłam abonament, ale w mojej okolicy, kiedy wychodzę do pracy na 10, rowerów nigdy nie ma. Proszę o zwrot pieniędzy”.

- Kiedy rano jest siedem rowerów na stacji na wielkim blokowisku, nie zadowolimy wszystkich potencjalnych użytkowników - podkreśla Łukasz Jezierski. - Zgodnie z umową z OMGGS, relokacja rowerów robiona jest raz na dobę. System ma być gotowy dla użytkowników o 5 rano. OMGGS sprawdza codziennie, czy wywiązaliśmy się z celów i wlepia kary, jeśli tak nie jest.
Jaki jest wzór na relokację?
Wzór na relokację systemu MEVO przypomina zadanie z treścią sprawdzające umiejętność obliczania procentów.
System podzielony jest na strefy relokacji, każda jest zbiorem 5 - 7 stacji. W każdej strefie o godz. 5 rano musi być określona liczba rowerów, przy czym na każdej ze stacji strefy znajdować się może między 50 a 150 proc. przewidzianej dla jej pojemności liczby pojazdów. Stacji na obszarze działania systemu jest ponad 700, a flota (w wysokim sezonie) - to 4,2 tysiące jednośladów.
- Średnio na stację przypada wówczas niecałe 6 rowerów, a wymagania między 50 a 150 proc. obłożenia stacji spełniają liczby od 3 do 9 rowerów - szybko rozwiązuje zadanie Łukasz Jezierski. - Żonglujemy tymi wymaganiami tak, żeby nie jeździć na każdą stację z jednym rowerem, tylko dorzucać tam, gdzie nam brakuje, by zmieścić się w widełkach wymagań zarówno wobec stacji, jak i strefy. Rano te cele najczęściej spełniamy, system jest załadowany prawidłowo. Nigdy jednak nie będzie tak, że każdy będzie miał rower do dyspozycji pod swoim domem o dowolnej porze. Przy czym ci użytkownicy, którzy wstają w miarę wcześnie, są raczej zadowoleni.
“W miarę wcześnie” najwyraźniej przez cały rok wstają pracownicy zagłębia biurowego w Oliwie. Przez cały rok na stacjach przy Olivia Centre po godz. 8 w dni robocze parkuje w sumie do 150 rowerów, a po godz. 16 pracownicy biur sami relokują je pod swoje domy.
Natomiast z zapchanych dzień w dzień w sezonie stacji Sopot Dom Zdrojowy, czy też Gdańsk Brzeźno nikt na rowerze nie wraca (i może dobrze?). Po te 100, czy 200 MEVO przy plaży przyjechać muszą pracownicy nocnej zmiany, czyli “relokanci”. I rozwieźć je po miastach. W Gdańsku najczęściej na górny taras, skąd przede wszystkim zjechały.
Poznajemy “relokanta”
O godz. 20.30 witamy się w gdańskiej bazie MEVO z Mateuszem Mielniczynem, zastępcą managera działu operacji terenowych. Tego wieczoru jest kierownikiem nocnej zmiany.

Rolą “relokantów” jest takie rozmieszczanie rowerów po stacjach, by w całym systemie prawidłowo rozwiązać wspomniane już zadanie z treścią na obliczanie procentów.
Danych jest sporo: średnio 50 rowerów dziennie trzeba wywieźć w teren po serwisie, do tego wspomniane setki pojazdów do zabrania ze stacji nadmorskich. I są jeszcze niewiadome - kolejne rowery uśpione (zjawisko znane już z porannej zmiany).
Kierownik zmiany przychodzi 40 minut wcześniej, żeby sprawdzić gdzie i ile rowerów trzeba relokować. Kierowcy przychodzą kilkanaście minut przed wyjazdem, pakują jednoślady po serwisie, otrzymują przydział zadań.
- System generuje informacje, gdzie trzeba poprzestawiać rowery. Kierowcy mają wyznaczone strefy na daną zmianę - tłumaczy Mateusz Mielniczyn. - Jeden z pracowników jeździ dziś na obszarze Pruszcz - Kolbudy - Lublewo i musi ze stacji PRU028 zabrać 10 rowerów. Kiedy zapisze w naszej aplikacji roboczej, że ma już 10 sztuk w aucie, dostaje z apki kolejne zadanie: rozprowadź je na stacjach KOL002 i KOL003, bo tam brakuje.
Codzienna układanka rowerowo - energetyczna
Mateusz Mielniczyn podkreśla, że podstawa to umiejętne zarządzanie pojemnością auta, które przewiezie maks. 14 rowerów, tak by możliwie jak najrzadziej wracać do bazy przed wypełnieniem zadania w całości. Trzeba więc zaplanować, jak optymalnie na trasie opróżnić pakę z rowerów po serwisie, by mieć miejsce na zrobienie relokacji i załadowanie zepsutych sztuk. Elektryczny bus, w zależności od modelu ma zasięg od 100 do 190 km, a ładowanie go trwa od 4 do 6 godzin.
- Najczęściej najpierw odstawiamy rowery, z którymi wyjechaliśmy z warsztatu. A później teoretycznie na przykład nawet 10 może być zepsutych, bo tyle przypuśćmy ma w naszej strefie status uśpionych, ale finalnie może się okazać, że tylko trzy będą do zabrania - tłumaczy codzienną układankę zastępca szefa działu operacji terenowych. - Relokujemy też rowery pozostawione w dziwnych miejscach, poza stacjami. Dziś np. zgłoszono nam MEVO porzucone przy altanie śmietnikowej, obok poświątecznych choinek.
MEVO na drzewie
Rower “grzecznie” porzucony na osiedlu to nie problem, są gorsze scenariusze.

- Jeśli pogoda jest słaba i klienci mało jeżdżą, wysyłamy jedną osobę "na zguby". Ja ściągałem kiedyś rower z Rewy. Podjechałem, jak mogłem najbliżej. Zgubę znalazłem na plaży, półtora kilometra od samochodu. Miała status do wybudzenia, a widok zastałem taki: zamknięta blokada, wyrwane siodełko i pedały. Musiałem pchać rower na przednim kole przez piach - wspomina Mateusz Mielniczyn. - Nie każdy też lubi ściągać rower z drzewa, a tak było w lasach orłowskich. Elektryk z baterią waży 44 kg, nie byłem w stanie sam go zdjąć, choć drzewo było pochylone i miałem przy sobie pasy do asekuracji. Musiał przyjechać kolega na pomoc. Gratulacje dla autora pomysłu (sarkazm)... Ale z drugiej strony ludzie bardzo często zgłaszają porzucone rowery, bo im szkoda.
W naszej pracy jest powtarzalność, jeśli chodzi o ilość operacji relokacji, wymiany baterii, czy serwisów, ale to, co się stanie z rowerami na mieście, gdy są użytkowane, tego nie przewidzisz - kwituje "relokant".
Scenariusze na Podsiadło i Open`era
Rutyną pracy w MEVO jest też powracająca potrzeba wychodzenia poza nią. Jeśli jest piękna letnia sobota i o godzinie 20 wypożyczonych jest 400 rowerów (o tej samej godzinie w zimowy piątek - 30) to wiadomo już, że do końca peaku (szczytu) użytkowania jeszcze kawałek i trzeba zacząć pracę godzinę wcześniej, by wypełnić kontraktowe zadania do godz. 5.
A koncert Dawida Podsiadło na Polsat Plus Arenie i 500 MEVO na stacji?
- Zrobiliśmy dodatkową mikro zmianę, żeby te rowery spod stadionu zabrać i rozstawić po dzielnicach. Nie mogliśmy czekać, aż się skończy koncert. Wybija godzina 21 - zaczynamy relokacje, żeby wyrobić się na czas - wspomina nasz rozmówca.
Trwa Open'er i setki “elektryków” na festiwalowych stacjach tracą moc? Dwa busy stały się terenowymi magazynami baterii, z których “cargosi” pobierali je i rozwozili na swoich jednośladach, by spełnić oczekiwania "muzycznych rowerzystów".

Mateusz Mielniczyn jest przekonany, że zespół MEVO w nowy sezon pełnej floty wejdzie “z wysokiego C”: - Miniony rok był pierwszym pełnym rokiem systemu. Uczyliśmy się, nie wszystko w 100 procentach działało, ale wyciągnęliśmy wnioski i dziś mamy najlepszy publiczny rower w Polsce. W zimie nie zasypiamy. Pracy jest mniej, ale podtrzymujemy żar działania, który sobie wypracowaliśmy, by z pełną energią rozkręcać MEVO od 1 marca.