JAROSŁAWA ZAGÓRSKA, Ukraina

Do Gdańska przyjechała w 1998 r. na studia i po lepsze życie. Razem z mężem otworzyła tu własny biznes. Zaczęli od sklepiku spożywczego Kiedyś sąsiadka do niej mówi: „Pani jest ze Lwowa, na pewno umie pani robić pierogi. Może ugotuje pani coś na spróbowanie?” Ugotowała raz, drugi raz, wszystkim smakowało. Tak narodził się bar Pierogi Lwowskie.

Kiedy przyjechała po raz pierwszy do Gdańska studiować turystykę i hotelarstwo, mieszkało tu znacznie mniej imigrantów niż dziś. Sylwia była jedyną Ukrainką na wybranym przez siebie kierunku studiów. Koleżanki z roku nieraz jej pomagały. Ponieważ Sylwia nie tylko uczyła się, ale i pracowała, nie zawsze mogła być na wszystkich wykładach. Inne studentki przekazywały jej więc notatki, poprawiały błędy w polskim. Ze szczególnym wzruszeniem wspomina czas, gdy na Ukrainie wybuchła Pomarańczowa Rewolucja - znajomi i nieznajomi Polacy zaczepiali ją by porozmawiać, wyrazić poparcie, życzyć jej krajowi demokracji.

Po studiach razem z mężem (Polak bez wschodnich korzeni) postanowiła otworzyć tu własny biznes. Zaczęli od sklepiku spożywczego przy ul. Do Studzienki we Wrzeszczu. Za ladą pomagała Ludmiła, mama Sylwii. Za namową sąsiadki zaczęła robić pierogi. Ugotowała raz, drugi raz, wszystkim smakowało. Wkrótce potem sklepik zlikwidowano, a otwarto bar Pierogi Lwowskie. Z powodzeniem działa do dziś. Podstawa sukcesu? Cienkie ciasto. Bo na tym właśnie polegają pierogi lwowskie - farsz musi prześwitywać. A ten farsz to: ziemniaki z cebulką, ziemniaki z twarogiem i cebulką, z kaszą gryczaną, z kaczką, ze świeżymi truskawkami...

W Gdańsku Sylwia uwielbia "starówkę", szczególnie ul. Mariacką, a także spacery po Biskupiej Górce. No i oczywiście morze i plażę. Z dumą obserwuje jak Gdańsk się rozwija i rozbudowuje.