W piątek 8 stycznia do Urzędu Miejskiego w Gdańsku przyjechało dwóch funkcjonariuszy CBŚ. Przywieźli w kartonach ok. 1900 teczek, które zostały zabrane na potrzeby śledztwa w 2013 r. Jest to dokumentacja dotycząca wniosków złożonych przez osoby, które w latach 2008-2013 ubiegały się o pomoc mieszkaniową z zasobu gminy. Według Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku w tym czasie w magistracie dochodziło do przypadków korupcji biernej, czynnej, płatnej protekcji i fałszowania dokumentów. Urzędniczki miały m.in. przydzielić mieszkania osobom nie spełniającym warunków dla udzielenia pomocy mieszkaniowej przez samorząd. Ile było takich przypadków? Prawdopodobnie 10 lokali mieszkalnych. W innych sytuacjach podejrzane o popełnienie przestępstw miały przyjmować pieniądze m.in. w związku udzieleniem obietnicy, że sprawa będzie pozytywnie rozpatrzona.
- Śledczy nie oddali jedynie 55 - informuje jeden z pracowników magistratu. - Można się domyślać, że stały się teraz częścią zebranego materiału dowodowego.
W Urzędzie Miejskim w Gdańsku nie jest już zatrudniona żadna spośród czterech pracownic, którym postawiono zarzuty - wszystkie zostały zwolnione zgodnie z przepisami kodeksu pracy.
- Przez lata były naszymi koleżankami z urzędu. Nawet nie było okazji, żeby powiedzieć im co o nich myślimy - mówi pracownica urzędu. - Dwie z nich zatrzymane były przez policję rano, przed wyjściem do pracy. Potem żadna z nich nie pojawiła się już nigdy w biurze. Zresztą, co można by im powiedzieć? „Dlaczego to zrobiłyście?”, „Jak mogłyście narobić nam takiego wstydu?”. Przecież póki one nie zostały prawomocnie osądzone nie można z nimi rozmawiać w ten sposób, formalnie wciąż są nie karane. Co jeśli potwierdzi się, że brały łapówki? Głupota i pazerność - inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć.
Wszystko zaczęło się od zatrzymania latem 2013 r. dwóch pracownic wydziału gospodarki komunalnej. Materiały zebrane przez prokuraturę były na tyle mocne, że 45-letnią Katarzynę M. i 53-letnią Krystynę W. pod koniec sierpnia 2013 r. aresztowano na trzy miesiące (okres ten został później przedłużony). Obie miały się dopuścić w sumie 59 przestępstw o charakterze korupcyjnym lub związanych z działaniami korupcyjnymi. Według prokuratury, miały bezprawnie przyjąć 536 tys. zł korzyści majątkowej.
Dwie kolejne urzędniczki zostały zatrzymane po złożeniu do prokuratury stosowanego zawiadomienia przez Urząd Miejski w Gdańsku. Była to reakcja na donos mieszkańca. Jedna z zatrzymanych pracowała w urzędzie od 1989 r.
Piąta z urzędniczek, objęta innym śledztwem, powołując się na wpływy w magistracie miała obiecywać lokale komunalne poza kolejką. Według ustaleń śledztwa za takie „pośrednictwo” miała otrzymać w sumie 107,7 tys. zł.
Przed sądem za udział w korupcyjnym procederze odpowiedzą nie tylko urzędniczki, ale też osoby, które przekazały łapówki lub w inny sposób przyczyniły się do popełnienia przestępstw - na przykład poprzez pomoc w fałszowaniu dokumentów. Zarzuty przedstawiono z sumie 36 osobom.
Jak zapewnia prok. Dariusz Marciniak, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku, śledztwo jest w końcowej fazie. Wkrótce do sądu powinien trafić akt oskarżenia w stosunku do czterech urzędniczek.
- To nie będzie za tydzień, ani za dwa - mówi prok. Marciniak. - Ale w pierwszym kwartale tego roku.
Śledztwo przeciwko piątej urzędniczce zostało już zakończone, sprawa została skierowana do sądu - termin rozprawy został wyznaczony na kwiecień 2016 r.