• Start
  • Wiadomości
  • Zamień szpilki na "Trampki” i przyjdź na Spotkania Podróżujących Kobiet. W weekend w ECS

Zamień szpilki na "Trampki” i przyjdź na Spotkania Podróżujących Kobiet. W weekend w ECS

- Z samotnej podróży wróciłam z myślą: poradziłam sobie, więc teraz nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych - mówi gdańszczanka Anita Demianowicz, podróżniczka i organizatorka “Trampek” Spotkań Podróżujących Kobiet, jedynego w Polsce festiwalu opowiadającego o podróży z kobiecej perspektywy.
21.04.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Samotnych kobiet na szlaku wciąż nie ma zbyt wiele. Anita Demianowicz podróżuje sama. Na zdjęciu: w Kanionie Antylopy na terenie rezerwatu plemienia Nawaho, w stanie Arizona w USA

Anna Umięcka: - Jest taka potrzeba, by o podróżach opowiadać tylko w kobiecym gronie?

Anita Demianowicz: - Kiedy wyruszyłam na pierwszą, wielomiesięczną wyprawę założyłam bloga z podróży. I zaczęłam dostawać bardzo dużo maili od dziewczyn: “też bym tak chciała, ale się boję, jak się na to odważyłaś?”. Pojawiało się mnóstwo pytań: “od czego zacząć, jak się spakować…” Pomyślałam, że mnie samej przed wyjazdem też brakowało spotkań z kobietami, które podróżują same. Na różnych festiwalach podróżniczych wciąż słuchałam prelegentów-mężczyzn, a ja potrzebowałam kobiecej rady: “nie masz się czego bać, nic ci nie grozi”. Po powrocie stwierdziłam, że skoro nie ma takich spotkań, to może ja je zorganizuję?


Podróżujące samotnie kobiety to temat, który budzi wciąż wielkie emocje, chociaż coraz więcej kobiet decyduje się na taki krok. Co daje kobiecie taki samotny wyjazd? Po co się pchać w kłopoty?

- Samotnych kobiet na szlaku wciąż nie ma zbyt wiele, mają opory, wolą pojechać z kimś. Mogę mówić tylko o swoim doświadczeniu. Ja wróciłam z poczuciem większej pewności siebie, z myślą: “poradziłam sobie, więc teraz nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych”. Kiedy wyjeżdżałam nie miałam takiego zdania o sobie. Poza tym, czasem wydaje nam się, że coś jest straszne, gdzieś czyhają niebezpieczeństwa, a wracasz z poczuciem, że się myliłaś. Wszędzie mieszkają tacy sami ludzie, zawsze znajdziesz kogoś, kto ci pomoże, kto będzie dla ciebie życzliwy. Wróciłam, z może z naiwnym stwierdzeniem, że świat nie jest taki zły. Miałam oczywiście jakieś złe doświadczenia, ale było ich nieporównywalnie mniej, niż dobrych.


Rower to ulubiony środek transportu Anity. Tak podróżowała przez Iran i Turkmenistan

Czego wystrzegać się na szlaku? Skąd zagrożenie przychodzi najczęściej?

- Niestety, problemem są wciąż stosunki męsko - damskie, a dokładnie różnice kulturowe. Kobieta samotna na szlaku to wyzwanie dla niektórych mężczyzn, szczególnie w krajach zdominowanych przez kulturę macho. Wiadomo: “jedzie sama to znaczy, że szuka przygód”. W mojej długiej podróży chociaż przestrzegałam wszystkich zasad bezpieczeństwa, to w Salwadorze spotkało mnie niemiłe doświadczenie. Przekonana, że jest bezpiecznie wybrałam się na samotny spacer po plaży. Miało tam nie być nikogo, ale nagle zaczepiło mnie trzech mężczyzn. Zdołałam uciec, potem policja złapała agresora, ale źle to wspominam.


Czego więc na pewno nie robić?

- Przede wszystkim słuchać miejscowych, nawet jeśli czasem przesadzają. Ja raczej nie wychodzę nocą, jeśli już mi się zdarzy, to w miejsca niepewne nie biorę ze sobą wartościowego sprzętu czy pieniędzy.

A w takich krajach jak Gwatemala, gdzie kobiety ubierają się w długie spódnice i nie odsłaniają ciała, starałam się do tego dostosować: zakładałam długie spodnie, nigdy bluzek z dekoltem, nie uśmiechałam się do mężczyzn, nie podtrzymywałam zbyt długo kontaktu wzrokowego. To oczywiście złości, że musimy się poddawać takiej presji i nie możemy zachowywać naturalnie, jak w Polsce czy Europie, ale nie warto ryzykować. W Ameryce Środkowej czy krajach muzułmańskich już nasza biała skóra to powód to zaczepki.


- Moje podróżowanie się zmieniło, mniej niż przez historię, poznaję kraj przez ludzi - mówi Anita Demianowicz

W obcym kraju szukasz bardziej piękna przyrody czy śladów kultury materialnej?

- Kiedyś rzeczywiście czytałam przewodniki i jechałam zgodnie z ich propozycjami: zobaczyć jakieś ruiny czy słynną budowlę. Teraz częściej wybieram miejsca związane z naturą: parki narodowe, góry, wulkany, dżunglę, bo to mi sprawia przyjemność. Moje podróżowanie się zmieniło - mniej niż przez historię, poznaję kraj poprzez ludzi. Coraz częściej trafiam też w mało atrakcyjne, z punktu widzenia turysty, tereny i spędzam tam dwa, trzy tygodnie, bo zbieram materiały do artykułu.


Masz jeszcze jakieś miejsca marzeń?

- Teraz fascynują mnie tereny zimowe, gdzie temperatury są znacznie niższe, niż w Ameryce - Kanada czy pewne rejony Stanów. Ale lubię wracać w miejsca, które znam. W tym roku po raz trzeci pojadę do Gwatemali, Salwadoru i Hondurasu, ale też do Islandii po raz szósty, bo to krajobrazowo i fotograficznie piękne miejsce.


Jeździsz po świecie od kilku lat - czy nasze europejskie wyobrażenie świata jako globalnej wioski potwierdza się w twoich obserwacjach? Unifikujemy się?

- W wielu miejscach jest podobnie, szczególnie w tych obleganych przez turystów, ale gdy jechałam rowerem przez Iran czy Turkmenistan, już tak prosto nie było. W Iranie internet jest cenzurowany, w Turkmenistanie znane nam zdobycze techniczne jak telefon, messenger, internet nie są powszechnie dostępne.


Na Trampkach, od 21 do 23 kwietnia 2017, usłyszymy opowieści o egzotycznych wyprawach, ale też wiele praktycznych porad

Martyna Wojciechowska opowiada w swoich filmach o tym, jak żyją kobiety na odległych nam krańcach świata. Czy ten temat też cię zajmuje?

- Oczywiście. Mieszkając z gwatemalskimi rodzinami, w kraju zdominowanym przez kulturę macho, szukałam kobiet, które się z tego schematu wymykają, organizacji walczących o prawa kobiet. Dla większości tamtejszych kobiet byłam dużym zaskoczeniem. Pytały, czy nie mam męża? Bo wg statystyk, w Gwatemali aż 80 procent mężczyzn uważa, że kobieta nie może wyjść z domu bez jego zgody, a 70 procent kobiet się na to zgadza.


O czym marzą więc tamtejsze dziewczyny?

- O prostych rzeczach, o tym co my mamy na co dzień. W Nikaragui poznałam dziewczynę o imieniu América. Opowiedziała mi, jak przy narodzinach ona i jej siostra-bliźniaczka były bardzo słabe. Siostra zmarła. I ojciec wtedy zdecydował, że druga dziewczynka musi mieć na imię América, bo: “América nunca muere” [tłum. Ameryka nigdy nie umiera].

Jej bardzo skromny dom był położony na aktywnej wulkanicznej wyspie, z której trudno byłoby się wydostać, gdyby któryś wybuchł. Czułam niepokój. Ale kiedy zapytałam ją o marzenia, okazały się bardzo zwyczajne: chciałaby mieć swoją firmę. Najlepiej z gotowaniem, bo bardzo to lubi. Chciałaby gotować dla innych i tak zarabiać na rodzinę.


Na “Trampkach” usłyszymy nie tylko opowieści o egzotycznych podróżach. Będzie bookcrossing książek podróżniczych, wystawa fotograficzna, warsztaty z parzenia herbaty, ale będzie też akcent gdański.

- Tak, proponujemy w sobotę o godz. 11 spacer po stoczni Szlakami kobiet, organizowany wraz z “Metropolitankę” i zwiedzanie Gdańska z perspektywy wody, czyli spływ kajakowy organizowany przez firmę “Gdańsk z kajaka”.


Rzuciłaś pracę w korporacji dla podróżowania. Dziś prowadzisz bloga, fotografujesz, piszesz artykuły do prasy, wydałaś książkę, organizujesz "Trampki"...
 Potrafisz sobie wyobrazić swoje życie bez ciągłych wyjazdów?

- Byłoby ciężko, bo jak tylko wracam, to już myślę o następnej wyprawie. Ale kiedy pasja staje się Twoją pracą, to można czasem poczuć się zmęczonym. Wyjeżdżam tak dużo, że kiedy mnie ktoś pyta o wakacje, to myślę że chciałabym trochę w domu posiedzieć, czyli w Gdańsku, który bardzo lubię.
 

Program Spotkań Podróżujących Kobiet

21 kwietnia 2017, piątek

Klubogaleria Bunkier, ul. Olejarna 3, Gdańsk

godz. 17–20.30 i befor party

22 kwietnia 2017, sobota

ECS, pl. Solidarności 1, Gdańsk

godz. 9-19.30

23 kwietnia 2017, niedziela

ECS, pl. Solidarności 1, Gdańsk

godz. 9-19.



TV

Warzywa od rolników przy pętli Łostowice - Świętokrzyska