• Start
  • Wiadomości
  • Z Krakowa do Gdańska: rok temu żegnali prezydenta, teraz przyjechali go wspomnieć

Lekarze z Krakowa w Gdańsku. Specjalnie na obchody pierwszej rocznicy tragicznych wydarzeń

Ona - drobna kobieta, on - częściowo sparaliżowany, poruszający się na wózku, wysoki mężczyzna. Oboje mieszkają na co dzień w Krakowie. Do Gdańska przyjechali już w sobotę, 11 stycznia. Zostaną do końca tego tygodnia. Postanowili uczestniczyć w wydarzeniach, które zorganizowano w naszym mieście w związku z rocznicą śmierci prezydenta Pawła Adamowicza.
15.01.2020
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Teresa Wysocka i Paweł Rudziński, lekarze z Krakowa, specjalnie przyjechali do Gdańska na uroczystości upamiętniające prezydenta Pawła Adamowicza
Teresa Wysocka i Paweł Rudziński, lekarze z Krakowa, specjalnie przyjechali do Gdańska na uroczystości upamiętniające prezydenta Pawła Adamowicza
Fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

 

W Gdańsku przebywają obecnie setki turystów, z różnych zakątków Polski i świata. Trudno powiedzieć, czy przyjechali tu specjalnie w związku z rocznicą tragicznych styczniowych wydarzeń, czy też, po prostu chcieli zobaczyć nasze miasto.

Nieprzypadkowo w tym terminie znaleźli się tu Teresa Wysocka i Paweł Rudziński, lekarze z Krakowa. Specjalnie zarezerwowali pobyt w hotelu na Głównym Mieście, by wygodnie móc docierać na poszczególne wydarzenia rocznicowe. Przed rokiem także byli w Gdańsku. Prezydenta Pawła Adamowicza nie znali osobiście, jedynie z przekazów medialnych i opowieści znajomych z Gdańska. Dlaczego postanowili przyjechać?

- Jesteśmy tu z potrzeby serca. Wiedziałam, że po prostu musimy tu być w tych dniach. Początkowo zarezerwowałam bilety na 13 stycznia, ale stwierdziłam, że trzeba być wcześniej. 12 stycznia odbywał się przecież finał WOŚP, podczas którego upamiętniono prezydenta, a w sobotę zorganizowano kolędowanie, dedykowane także jego osobie. Chcieliśmy w tym wszystkim uczestniczyć - tłumaczy Teresa Wysocka.

 

Tragiczny styczeń 2019 r.

13 stycznia 2019 roku przebywali w Londynie, u dawnej pacjentki Pawła Rudzińskiego. W poniedziałek media obiegła informacja o śmierci prezydenta Gdańska, we wtorek oboje wracali do kraju.

- Spontanicznie podjęliśmy wówczas decyzję, że w piątek jedziemy do Gdańska, na pogrzeb prezydenta. Nie znaliśmy go. To był odruch serca i solidarności z waszym miastem i mieszkańcami - tłumaczy Teresa Wysocka.

Para przyjechała do Gdańska w momencie, kiedy trumna z ciałem prezydenta była przewożona z Europejskiego Centrum Solidarności do Bazyliki Mariackiej.

- Na ulicach były tłumy ludzi. Do świątyni weszliśmy późnym wieczorem, bocznym wejściem, bo przy tak dużej liczbie osób nie dało rady inaczej. Po pożegnaniu przy trumnie, podeszłam do proboszcza bazyliki. Zapytałam, czy byłaby możliwość, abyśmy w trakcie uroczystości pogrzebowej byli w kościele. Wiedzieliśmy, że na zewnątrz wystawione będą telebimy, ale Paweł, na wózku, po prostu nie wysiedziałby w takim zimnie. Proboszcz odparł na to, że oczywistym jest, że nie będziemy w takiej sytuacji na zewnątrz. W nocy załatwiano nam wejściówki. Wiem, że o godz. 3 w nocy aktualizowana była lista osób, które otrzymają przepustki. W dniu pogrzebu do bazyliki pomagał nam wjechać z wózkiem Jerzy Owsiak wraz z żoną - wspomina Teresa Wysocka.

Kiedy byli już w kościele, a trzeba było być na miejscu co najmniej dwie godziny wcześniej, czekając wraz z innymi na rozpoczęcie uroczystości, podeszła do nich Aleksandra Dulkiewicz, wówczas pełniąca obowiązki prezydenta.

- Paweł okryty był folią termiczną, być może to zwróciło jej uwagę na nas. Pani Dulkiewicz podeszła i zapytała, czy nie jest mu zimno. Rozmawialiśmy przez chwilę. Powiedzieliśmy, że jesteśmy z Krakowa, opowiedzieliśmy całą historię przyjazdu do Gdańska - wspomina Teresa Wysocka.

 

Kolejna wizyta w czerwcu

Do Gdańska przyjechali ponownie w czerwcu 2019 roku na uroczyste obchody 30-lecia pierwszych częściowo wolnych wyborów parlamentarnych. Wyprawa ta okazała się większym przedsięwzięciem logistycznym, ponieważ pani Teresa miała złamaną nogę i sama poruszała się o kulach i nie mogła pchać wózka partnera. Towarzyszył im więc kuzyn, który przejął jej rolę. Na terenie Europejskiego Centrum Solidarności spędzili wówczas sporo czasu, a w poruszaniu się po mieście i lokalizacjach rocznicowych wydarzeń pomagali im wolontariusze i przypadkowi gdańszczanie.

- Dzisiaj też pomogły nam przypadkowo spotkane osoby (rozmowa przeprowadzona została w poniedziałek, 13 stycznia, po zakończeniu modlitwy międzywyznaniowej w Bazylice Mariackiej - red.). O pomoc nauczyłam się prosić - nie jestem czasem w stanie pokonać z wózkiem niektórych przeszkód na drodze. Potrzebny jest ktoś silniejszy. Pod samą bazylikę zawiózł nas pewien pan ze swoją żoną, choć do świątyni już nie wchodzili, spieszyli się do domu. Powiedział do nas: "My Państwa zaprowadzimy, ale potem niech pani kogoś poprosi. Jesteście w Gdańsku, tutaj na pewno ktoś wam pomoże" - opowiada pani Teresa. - Pomógł nam też prezydent Sopotu. Po uroczystym odsłonięciu tablicy przy Złotej Bramie, upamiętniającej prezydenta Gdańska, pomógł nam wciągnąć wózek, dzięki czemu mogliśmy podjechać bliżej tablicy. Nikt nie odmówił nam też pomocy teraz, kiedy wracaliśmy z modlitwy do hotelu. Rzeczywiście jest "coś" w tym Gdańsku...

 

Oboje uczestniczyli m.in. w wydarzeniach organizowanych w Bazylice Mariackiej
Oboje uczestniczyli m.in. w wydarzeniach organizowanych w Bazylice Mariackiej
Fot. Jerzy Pinkas / www.gdansk.pl

 

Rówieśnicy

Paweł Rudziński urodził się w tym samym roku co Paweł Adamowicz, byli więc rówieśnikami. On też ma brata Piotra.

- Spotkaliśmy Piotra Adamowicza w centrum Gdańska podczas tegorocznego finału WOŚP. Porozmawialiśmy chwilę z nim i prezydent Dulkiewicz, kiedy kwestowali - mówi Teresa Wysocka.

 

Tragedia, która przerwała wspaniałą karierę

Paweł Rudziński był znanym kardiochirurgiem. Przed kilkunastu laty został szefem jednej z klinik kardiologicznych w stolicy.

- Paweł przeprowadzał operacje, które transmitowano nie tylko w różnych częściach kraju, ale nawet za granicą. Ponad dwadzieścia lat pracował w Krakowie, był też szefem kardiochirurgii w szpitalu MSWiA w Warszawie - wspomina pani Teresa.

Jednak nie pracuje od dekady, i nigdy do zawodu już nie wróci. Przed dziesięciu laty, podczas wakacji w Chorwacji, doszło do nieszczęśliwego wypadku z jego udziałem. Podczas nurkowania doszło u niego do zatrzymania krążenia - nie oddychał przez około 10 minut. Ratownikom udało się przywrócić funkcje życiowe, ale przez kolejne osiem miesięcy przebywał w śpiączce. Dziś porusza się na wózku, ma duże problemy z mową i wzrokiem.

- Paweł cały czas się rehabilituje, już lepiej mówi. Na początku w ogóle nie widział, teraz widzi kolory, kontury. Robię zdjęcia w ważnych miejscach i podczas ważnych uroczystości, także tutaj, w Gdańsku. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła mu je pokazać - wyjaśnia pani Teresa. - On się nie poddaje, wciąż walczy o siebie. Jest też w kontakcie z fundacjami, które zajmują się pomocą osobom będącym w takiej sytuacji, jak jego.

 

Krakowscy lekarze uczestniczyli też w wydarzeniach w Europejskim Centrum Solidarności (po lewej stronie)
Krakowscy lekarze uczestniczyli też w wydarzeniach w Europejskim Centrum Solidarności (po lewej stronie)
fot. Grzegorz Mehring / Archiwum ECS

 

Stały kontakt z kardiochirurgami

- W czerwcu ubiegłego roku odwiedziliśmy przy okazji wizyty w Gdańsku naszych znajomych z kardiochirurgii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Rozmawialiśmy m.in. o tragicznych dniach 13 i 14 stycznia. Dla tych lekarzy było to duże przeżycie. Na stół operacyjny trafiła w końcu znana osoba, prezydent miasta. To trochę tak, jakby leżał tam ktoś bliski - wyjaśnia lekarka.

Spotkanie było też okazją do wspomnień "starych dobrych czasów".

- Paweł przyjeżdżał do Gdańska zawsze w styczniu, ponieważ co roku odbywają się tu Gdańskie Spotkania Kardiochirurgiczne. W środowisku kardiochirurgów wszyscy się znamy, i to po imieniu. Spotykamy się na różnych zjazdach, wydarzeniach branżowych. Obecnie część lekarzy ze Śląska pracuje w Gdańsku. Paweł bardzo dobrze zna się z prof. Rogowskim z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego... - wylicza krakowianka, która pracuje jako kardioanestezjolog. - Chcemy także spotkać się z nimi w najbliższych dniach. Mam nadzieję, że nam się to uda.

 

TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim