W tramwaju z Zomkowskim. Jeździsz tak, jak on zaplanuje

Czy jest ktoś, kto kocha tramwaje bardziej niż Sebastian Zomkowski? Być może, choć niełatwo byłoby znaleźć. Tramwaje sprawiły, że wrócił z emigracji do Gdańska. Rozkłady jazdy zna na pamięć, bo sam je od lat planuje. Teraz wydał niezwykłą książkę o gdańskich tramwajach.
01.01.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Sebastian Zomkowski, zastępca dyrektora ds. Przewozów w Zarządzie Transportu Miejskiego w Gdańsku.

Zomkowski przebył długą drogę, zanim został wicedyrektorem ds. przewozów w Zarządzie Transportu Miejskiego w Gdańsku. Dosłownie. Szarość i trudy stanu wojennego w Polsce sprawiły, że jego rodzina wyemigrowała do Niemiec. Miał wtedy sześć lat. Nie do końca wrósł w nową, zagraniczną rzeczywistość, choć skończył tam szkoły, zdał maturę. Gdańskie tramwaje wracały do niego w snach i marzeniach.

- Przez lata pamiętałem ich wygląd, a nawet charakterystyczny zapach nowych pojazdów dostarczanych prosto z chorzowskiej wytwórni Konstal - wspomina.

Być może o tym, kim Zomkowski jest dzisiaj, zdecydowała rozmowa z 1982 r. Dzieciak miał odwagę na pętli przy Łąkowej porozmawiać z motorniczym “ósemki”. Ten mu wyjaśnił zasady funkcjonowania tramwaju. Był to przegubowy pojazd typu 102Na,

Sebastian miał 19 lat, gdy na stałe wrócił do Gdańska. Tak naprawdę od początku nie interesowała go żadna inna praca, więc w 1997 r. został... motorniczym. Kierował tramwajem przez trzy lata.

- To był mój osobisty wybór. Chciałem spełnić swoje marzenia jeszcze z dzieciństwa. Wdrażałem się w pracę i coraz bardziej interesowałem się tym, jak to było kiedyś z komunikacją w Gdańsku, jak się rozwijała, i dlaczego dziś jest tak a nie inaczej - opowiada Zomkowski.

Książka Zomkowskiego stała się wydawniczym hitem nie tylko dla tramwajowych pasjonatów, ale dla wszystkich miłośników historii Gdańska.


Trudne chwile pasjonata

Choć ma samochodowe prawo jazdy, po Gdańsku porusza się głównie tramwajami.

- Lubię, kiedy z rana na mój przystanek podjeżdża stary skład "105Na" - śmieje się. - Uwielbiam nim jeździć. Zdaję sobie jednak sprawę, że wielu mieszkańców nie podziela mojego zdania.

105Na to “gruchoty” w porównaniu nowoczesnymi tramwajami Pesy, jakie śmigają dziś na gdańskich liniach.

Wicedyrektor Zomkowski każdego dnia zaczyna pracę... w drodze do pracy. Jadąc tramwajem po drodze obserwuje przystanki, sprawdza czy gdzieś trzeba uzupełnić rozkłady jazdy "usunięty" przez wandali. Czasem trzeba coś zmienić w rozkładach, jeśli dotychczasowe rozwiązania szwankują.

W wyposażeniu biura wicedyrektora ZTM nie ma nic, co by zdradzało jego zainteresowania. Ani modeli tramwajów, ani innych komunikacyjnych gadżetów.

- Bo ja wolę rzeczywiste tramwaje - podkreśla Zomkowski. - Model można sobie postawić, popatrzeć na niego, ale nie to mnie wciąga.

Przełożeni szybko poznali się na talentach Zomkowskiego. Od 2000 r. projektuje rozkłady jazdy, nie tylko tramwajów, ale i autobusów. Ogromnie trudne i odpowiedzialne zadanie - a do tego niewdzięczne. Gdy pod koniec lata ruszyła nowa trasa tramwajowa na Morenę, Zomkowski przeorganizował rozkłady jazdy autobusów tak, by nie dojeżdżały już do coraz bardziej zakorkowanego śródmieścia, ale dowoziły pasażerów na węzły przesiadkowe. “Tramwajem będzie szybciej i lepiej, szczególnie w godzinach szczytu” - przekonywał Zomkowski. Mieszkańcy nie chcieli słyszeć o likwidacji bezpośrednich połączeń autobusowych do śródmieścia. Doszło do protestów i częściowego przywrócenia starych rozwiązań. Dla Zomkowskiego nie były to łatwe chwile. Mało kogo obchodziło, że zaproponował nowoczesne, racjonalne rozwiązania. 

- Przed świętami przyjechali do mnie znajomi z Niemiec, bywają w Gdańsku co jakiś czas - mówi Zomkowski. - Widzą, jak w krótkim czasie nastąpił postęp, jak zmieniła się in plus u nas jakość taboru. Pewnie wielu mieszkańców nie zwraca na to uwagi, bo szybko przyzwyczajamy się do lepszego.

Wierny swej fascynacji od dzieciństwa. Mało co sprawia Sebastianowi Zomkowskiemu taką frajdę, jak przejażdżka 105-ką.


Jak przydaje się niemiecki

Jesienią 2015 r. wydał swoją pierwszą książkę pt. "Tramwajem przez Gdańsk". Pomysł, by taka rzecz powstała, miał "od zawsze". Prace nad nią rozpoczął... ponad 20 lat temu, kiedy dostał na Gwiazdkę aparat fotograficzny.

- Pierwsze zdjęcia zrobiłem w zajezdni tramwajów we Wrzeszczu. Wszedłem tam przez płot, nie do końca legalnie. Bałem się, że ktoś mnie przyłapie. Ale dla mnie było to ogromną frajdą, że mogę wejść do tramwaju i zrobić zdjęcia. I tak to się zaczęło - opowiada.

Lata spędzone w Niemczech pomogły mu w zdobyciu wielu cennych dokumentów, które wykorzystał w książce.

- Duża część historii Gdańska, zwłaszcza przed 1945 r. to historia w języku niemieckim. Jego znajomość ułatwiła mi czytanie i rozszyfrowywanie starych dokumentów pisanych ręcznie w języku staroniemieckim - mówi Zomkowski.

Informacji o gdańskich tramwajach szukał w Polsce i Europie, a nawet za oceanem. Dotarł do byłych pracowników i pasjonatów gdańskiej komunikacji, którzy po wojnie przeprowadzili się do Niemiec, dotarł nawet do pasjonatów w Tajlandii. Otrzymywał od nich unikatowe, często nieznane zdjęcia, a także dokumenty. Okazało się, że ludzie często trzymają w piwnicach i na strychach prawdziwe historyczne perełki. Wszystko sprawdzał, weryfikował. Zajęło to kilka lat, ale, jak podkreśla, było warto. Wsparcie merytoryczne otrzymał od Adama Kaszubowskiego, jednego z największych pomorskich pasjonatów transportu publicznego.

Konstal N - typ tramwaju produkowany w Chorzowie w latach 1948-56. Jeden z takich pojazdów co roku jeździ po Gdańsku jako mikołajkowa atrakcja.


Dawni gdańszczanie też protestowali

W trakcie zbierania materiałów udało się dotrzeć do wielu dotychczas niepublikowanych ciekawostek z życia gdańskich tramwajów.

- Okazuje się, że komunikacja tramwajowa w Gdańsku ruszyła dzięki prywatnej inicjatywie dewelopera z Berlina, Heinricha Quistorpa - opowiada Sebastian Zomkowski. - Było to przedsięwzięcie zupełnie komercyjne, czyli niedofinansowywane przez miasto, jak dzieje się to dzisiaj. Interesująca jest też sprawa protestów mieszkańców Wrzeszcza w 1872 r., którzy w ogóle nie chcieli budowy trasy tramwajowej. Obawiali się m.in. zakłócenia ciszy. Gazeta Danziger Zeitung jednak przekonała mieszkańców do tramwaju prognozując duże znaczenie gospodarcze tramwajów dla Gdańska.

Praca nad książką dała Zomkowskiemu ogromną radość. Co rusz pojawiały się nowe, nieznane dotąd informacje. Książka nie tylko opisuje historię komunikacji tramwajowej, ale też obrazuje ewolucję Gdańska na przestrzeni tych 140 lat.

- Nie sposób sfotografować tramwaje, pomijając ich otoczenie (np. budynki, ulice, mieszkańców). Dlatego też, każde zdjęcie stanowi cenne świadectwo danego etapu rozwoju Gdańska - zaznacza autor.

Po wydaniu książki odzywają się do niego kolejne osoby, które dostarczają nowych informacji. Sebastian Zomkowski przyznaje, że zbiera materiał na kolejną książkę. Ta jednak nie powstanie wcześniej, niż za kolejne 20 lat.

- Trochę musi się wydarzyć w mieście i w gdańskiej komunikacji, by można było to znowu opisać - tłumaczy.


TV

Po Wielkanocy zacznie jeździć autobus na wodór