“Pojawiła się w Gdańsku zapewne pod koniec XVII wieku, lub na początku XVIII wieku, gdy przywieźli ją wraz z ziarnem kakaowym francuscy kupcy” - czytamy w “Słodkich historiach Gdańska”, najnowszej publikacji Kosycarz Foto Press/KFP. Smaczne opowieści o obyczajach i historii przemysłu czekoladowego w Gdańsku wyszukiwał w archiwach Mieczysław Abramowicz. Zebrał ich aż 27, a sięgają nawet czasów napoleońskich.
Dowiemy się na przykład, że czekoladę dawniej uważano za afrodyzjak, sprzedawano ją w aptekach, podawano na różne sposoby: twardą, nadziewaną likierami, owocami kandyzowanymi i żywymi, do picia, ale też jako... zupę czekoladową.
Mieczysław Abramowicz: - Wiele lat temu usłyszałem pewną historię, która tłumaczy pochodzenie francuskiego zwrotu “chocolat de Dantzig”, czyli czekolada z Gdańska, a dotyczy księcia Gdańska Françoisa Josepha Lefebvre’a, który w czasie wojen napoleońskich zdobył Gdańsk dla Francji. Po tych wydarzeniach, pewnego dnia, Napoleon wezwał go do siebie wczesnym rankiem i zapytał: “Czy ty książę lubisz czekoladę?” Zdenerwowany Lefebvre nawet nie zauważył, że Napoleon nazywa go księciem. Kiedy przytaknął, cesarz Francuzów powiedział mówiąc: “Oto paczka chocolat de Dantzig dla ciebie.” Kiedy marszałek, już w swojej kwaterze, rozpakował ją okazało się, że w środku był gruby plik pieniędzy i nominacja na księcia Gdańska. Do dziś Francuzi używają tego sformułowania, mówiąc o pieniądzach. W Paryżu są dwie ulice z nazwą Gdańsk w tytule. Kiedy na jednej z nich, Rue de Dantzig, pytałem w sklepikach, a są tam głównie arabskie, czy wiedzą co to jest Dantzig? Nie wiedzieli. Ale gdy zapytałem, czy znają zwrot “chocolat de Dantzig”? Potwierdzali!
Takich smacznych opowieści jest w albumie więcej. Abramowicz przytacza też historie świadczące o rozwoju gdańskiego przemysłu czekoladowego - od powstania pierwszych fabryk w wieku XIX, aż do dziś. Symbolicznym łącznikiem tych opowieści z teraźniejszością okazują się Zakłady Przemysłu Cukierniczego "Bałtyk", które wyrabiają słodycze w Gdańsku od 95 lat.
Mieczysław Abramowicz: - Na początku wytwórnie czekolady w Gdańsku prowadzone były przez rody czekoladowe Schmidtów, Lindemannów, Hintzów, Schreiberów czy Liebertów. Na ulicy Ogarnej pod koniec XIX wieku była fabryka czekolady Jacoba Löwensteina. Potem zmieniała właścicieli, przenosiła się w różne inne miejsca, głównie do Wrzeszcza. Dzisiejszy “Bałtyk” jest w pewnym sensie spadkobiercą tradycji czekoladowej Gdańska. Wywodzenie, że “Bałtyk” jest ich kontynuacją jest może troszeczkę na wyrost, ale jednak jakiś ciąg historyczny tu się pojawia.
W albumie znajdziemy też opowieści pracowników, którzy z zakładem związani są od wielu lat, jak Domicela Grażyna Wiśniewska, Urszula Stieber, Zbigniew Turulski i Cecylia Czechowska.
- We Wrzeszczu wokół zakładów "Bałtyku" roztaczał się zawsze wyjątkowy i przyjemny zapach. Gdy w latach 90. dojeżdżałam tam do pracy, słyszałam w tramwaju często rozmowy: o czuję kakao, czuję woń czekolady. Ludzie się obracali i pytali: skąd ten przyjemny zapach? A ja, nie dość że widziałam skąd, to już z daleka rozpoznawałam także, jakie słodkości w tym dniu tworzyliśmy - wspomina w książce Cecylia Czechowska, która z dziale produkcji ZPC “Bałtyk” pracuje już od 42 lat.
Album, jak na dzieło fotograficzne przystało, w ilustracje uzbroił Maciej Kosycarz. Ponad 70 fotografii i rysunków wybrał m.in. ze zbiorów ojca Zbigniewa, własnych oraz Muzeum Narodowego w Gdańsku i Biblioteki Gdańskiej PAN.
- Pokazujemy też reprodukcje opakowań różnych wyrobów czekoladowych, również przedwojennych, i tu korzystaliśmy ze zbiorów prywatnych kolekcjonerów gdańskich, na przykład Krzysztofa Gryndera, gdańskiego wydawcy i z Muzeum Strefa Historyczna Wolne Miasto Gdańsk, która posiada duże zbiory artefaktów. Pewne historie zawarte w książce są nieznane nawet ludziom, którzy interesują się historią Gdańska - zapewnia Abramowicz.
Kredowy biały papier i artystyczna oprawa graficzna, o którą zadbała gdańska artystka Magda Beneda to kolejne atuty tej publikacji.
Czy Gdańsk jest miastem słodyczy? - Zajmuję się historią Gdańska od bardzo wielu lat i trudno mi powiedzieć, że historia Gdańska jest słodka, bo są też w niej momenty bardzo gorzkie, ale przede wszystkim miasto jest słodkie - uśmiecha się Mieczysław Abramowicz.
Prace nad albumem trwały ponad rok. W pracach nad albumem pomagali obecni i byli pracownicy ZPC „Bałtyk” oraz zarząd firmy. Patronem wydania są również Gdańskie Autobusy i Tramwaje. „Słodkie historie Gdańska” premierę miały w sobotę, 24 marca, o godz. 12, w Gdańskim Centrum Handlowym Manhattan podczas Święta Gdańskich Słodyczy organizowanych przez ZPC „Bałtyk” z okazji jubileuszu 95-lecia firmy.