Takiej walki w Gdańsku dawno nie było. W kwietniu 2001 r. na ring w hali Olivia wyszedł ówczesny champion Dariusz Michalczewski. Po raz pierwszy walczył przed polską publicznością, ale fani nie byli zadowoleni, bo „Tygrys” już w drugiej rundzie powalił na deski Amerykanina Joeya de Grandisa. Emocji było więc niewiele.
Tym razem było inaczej. Co prawda bukmacherzy od początku stawiali na zwycięstwo rewelacyjnego Ukraińca, ale Głowacki walczył twardo, imponował ambicją i wytrzymałością. Było mu ciężko, tym bardziej, że od trzeciej rundy miał rozbity łuk brwiowy. Polak kończył walkę mocno poobijany, ale mimo przegranej może chodzić z podniesioną głową.
Krzysztof Głowacki rok temu niespodziewanie odebrał tytuł Marco Huckowi, nokautując Niemca w 11. rundzie. W kwietniu tego roku w obronie mistrzowskiego pasa wypunktował 40-letniego Amerykanina Steve Cunninghama. Polak miał świetny bilans: 26 walk, 26 zwycięstw, 16 przez nokaut.
Ołeksandr Usyk w 2011 roku został mistrzem świata amatorów, rok później na jego szyi zawisł złoty medal igrzysk olimpijskich. Niedługo potem przeszedł na zawodowstwo. W sobotę, w Ergo Arenie, po raz pierwszy bił się o tytuł zawodowego mistrza świata. Według znawców boksu jest tak mocny, że zdobytego raz tytułu może nie oddać przez wiele lat.
- Jestem tu po to, by wygrać - mówił wprost Ukrainiec przed walką. Biła od niego absolutna pewność siebie. Do soboty, na zawodowym ringu stoczył dotąd dziewięć walk, wszystkie wygrał przed czasem.
Walkę o mistrzostwo świata w gdańsko-sopockiej hali oglądał m.in. Witalij Kliczko, były mistrz wagi ciężkiej, aktualnie mer Kijowa.