• Start
  • Wiadomości
  • Sukces w 3 tygodnie. Działa już przedszkole w Tanzanii, w zorganizowaniu którego pomogła gdańszczanka

Sukces w 3 tygodnie. Działa już przedszkole w Tanzanii, w zorganizowaniu którego pomogła gdańszczanka

Sześcioro dzieci chodzi już do przedszkola w miejscowości Kiboroloni w rejonie Kilimandżaro w Tanzanii. W jego remoncie, wyposażeniu, szkoleniu nauczycielek, stworzeniu podstawy programowej pomogła gdańszczanka Justyna Januszewska. Ile to trwało? Trzy tygodnie.
08.02.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Justyna Januszewska przywiozła baloniki z Gdańska do Kiboroloni. Okazały się sensacją

Plan był taki: naprawić, odmalować, odnowić budynek znajdujący się w Kiboroloni na trasie między miastem Moshi a wioską Tema w Tanzanii. Przekazać część wyposażenia, które przyjechało z Gdańska do Afryki, przeszkolić nauczycielki, zapoznać nauczycielki - przy uwzględnieniu afrykańskich realiów - z metodą nauczania dzieci przez zabawę.


Przedszkole - najlepiej bez jaszczurek

- Zaczęliśmy od uszczelniania, zatykania wszystkich dziur, szpar w budynku, żeby do sal przedszkolnych nie mogły dostać się jaszczurki, które są plagą tych okolic - opowiada Justyna Januszewska dyrektor Przedszkola Morskiego w Gdańsku. - Kolejnym problemem okazało się zabezpieczenie budynku przed afrykańskiem pyłem wzniecanym przez samochody. Okna w przedszkolu nie mają szyb, więc trzeba było zabezpieczyć je inaczej.

Trzy tygodnie trwały prace, które z zaniedbanego miejsca uczyniły przystosowane do pobytu i nauki dzieci przedszkole. Sale wyposażono w krzesełka i maty bananowe do siedzenia

Trzy tygodnie trwały prace, które z zaniedbanego miejsca uczyniły przystosowane do pobytu i nauki dzieci przedszkole. Sale wyposażono w krzesełka i maty bananowe do siedzenia, wokół budynku odgrodzono teren dla bezpieczeństwa dzieci. 

Przedszkola w Afryce są placówkami pozarządowymi prowadzonymi przez organizacje kościelne i charytatywne, fundacje. Każde jest inne, prowadzone według autorskich pomysłów, nie ma jednolitego wzoru czy odgórnych nakazów. To, które działa już w Kiboroloni, prowadzą luteranie.  

- W Afryce proces powstawania przedszkola jest inny niż u nas - tłumaczy Januszewska. - Najpierw zaczyna działać, realizować program i dopiero po jakimś czasie następuje certyfikacja placówki, u nas jest odwrotnie: najpierw trzeba kompletować dokumenty, pozwolenia, opracować metody nauczania i dopiero na podstawie dokumentów otrzymuje się zgodę na działanie.  


Z Gdańska do Afryki. Jak to się zaczęło?  

Pomysł stworzenia przedszkola w Afryce to kilka spraw: wieloletnie doświadczenie Justyny Januszewskiej w prowadzeniu placówek niepublicznych, zainteresowanie alternatywnymi metodami nauczania, fascynacja Afryką, chęć uczestniczenia w tworzeniu czegoś od zera. Kilka lat temu jako pedagog z Gdańska nawiązała kontakt z Fundacją Ekonomiczną Polska-Afryka Wschodnia - jest to organizacja pozarządowa, która od 10 lat zajmuje się prowadzeniem i wspieraniem działań, dzięki którym mieszkańcy Afryki Wschodniej usamodzielniają się i rozwijają przedsiębiorczość. Fundacja zbudowała i wyposażyła szkołę, piekarnię, szwalnię, wyszkoliła młodzież komputerowo i... dziennikarsko.

O wspólnym projekcie - założeniu przedszkola niedaleko wioski Tema - zaczęli rozmawiać kilka lat temu. Mimo przeszkód, odmowy finansowania projektu przedszkola przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych - zaangażowanie w Gdańsku i w Tanzanii było tak konstruktywne, że udało się zebrać środki. Do pomysłu zapalił się też szef wioski Mzee Mcharo, pojawiła się Anasia Maeda nauczycielka po koledżu, która zaoferowała się, by takie przedszkole prowadzić. 

Przedszkolaki z Kiboroloni umieją już śpiewać Stary niedźwiedź mocno śpi


Stary niedźwiedź mocno śpi  

- Dużym zaskoczeniem było dla mnie to, jak w Afryce funkcjonują przedszkola - mówi dyrektor Januszewska. - To jest przede wszystkim nauka na poważnie, mozolne pisanie literek i cyfr, żeby potem dostać się do szkoły, dzieci też o wiele mniej się bawią. Po pierwsze nie mają czym, ale też to nie jest w ich tradycji i doświadczeniu. Przedszkole pełni funkcje opiekuńcze, zapewnia jeden ciepły posiłek, co szczególnie ważne jest dla rodziców. Mniej dba się o rozwój ogólny dziecka, więcej o to żeby przygotować je do pójścia do szkoły. Dzieci ale też nauczyciele nie znają nauki przez zabawę.

To nie jedyne różnice. Pomoce dydaktyczne z Polski nie zawsze sprawdzają się w afrykańskich warunkach. Ciekawy jest przykład ćwiczenia, w którym dzieci uczą się rozpoznawania i nazywania smaków i zapachów, wskazują na rysunkach, co jest kwaśne, słodkie, zimne itp. 

- Tu okazało się, że co innego jest słodkie, co innego słone czy kwaśne - dodaje pani Justyna. - Dla nich kwaśne to smak zepsucia, nieświeżości, czegoś co nie nadaje się do jedzenia. No więc trochę trzeba było pozmieniać pomoce dydaktyczne. Ale za to baloniki, które przywieźliśmy z Gdańska, okazały się nielada sensacją. Dla dzieci było to coś nieznanego i rzadko spotykanego. Wielką nowością były też wspólne pląsy, śpiewy i zabawy, jak głuchy telefon, stary niedźwiedź mocno śpi, który śpiewaliśmy w języku suahili…

Anasia Maeda i Neema Tesha, nauczycielki z przedszkola w Kiboroloni

Historia przedszkola w rejonie Kilimandżaro ma swój ciąg dalszy. W Gdańsku zaczęły się już starania, aby na warsztaty dla nauczycielek dotyczące metodyki pracy z dziećmi zaprosić jedną z afrykańskich wychowawczyń.

Czytaj też: Dzięki gdańszczance powstanie przedszkole u stóp Kilimandżaro

TV

Lekcja Obywatelska z prezydent Gdańska w Zespole Szkół Specjalnych nr 1