• Start
  • Wiadomości
  • Ratunku! Mam poważny problem! Straż Miejska w Gdańsku pomaga turystom

Ratunku! Mam poważny problem! Straż Miejska w Gdańsku pomaga turystom

Turyście z Norwegii pomogli w odzyskaniu kart do bankomatu, zagubionej turystce z Łotwy odnaleźć swoją wycieczkę, Finowi, który zatracił się w nocnym życiu Gdańska, wskazali drogę na lotnisko. Miesiące wakacyjne to czas, kiedy strażnicy miejscy zajmują się - oprócz standardowych czynności - wyciąganiem z tarapatów zagranicznych (i nie tylko) turystów.
06.08.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
strazmiejskadobra
Jedni się gubią, inni tracą karty do bankomatu, jeszcze inni zatracają się w życiu nocnym Gdańska. Turystom w tarapatach pomagają strażnicy miejscy  
Straż Miejska Gdańsk

- Nie przygotowujemy się w jakiś szczególny sposób do okresu wakacyjnego w Gdańsku - mówi Wojciech Siółkowski rzecznik Straży Miejskiej w Gdańsku. - Ale z doświadczenia wiemy, że zawsze zdarzą się jakieś niefortunne sytuacje, w rozwiązaniu których pomocy będą szukać turyści z zagranicy. I tak jest też w tym roku. 


Dwie odzyskane karty Norwega

W poniedziałek, 30 lipca popołudniu funkcjonariusze z Referatu Profilaktyki Straży Miejskiej w Gdańsku patrolowali Długie Pobrzeże. W pewnej chwili podbiegł do nich starszy mężczyzna. Był bardzo roztrzęsiony. Do Gdańska przyjechał z Norwegii. Spokojny wypoczynek przerwał mu bardzo pechowy incydent.

- W języku angielskim wyjaśnił nam, że bankomat wciągnął jego kartę płatniczą  - mówi starszy specjalista Szymon Majchrzak z gdańskiej straży. - Gdy chciał użyć drugiej, wpadła do studzienki burzowej. Poprosił nas o pomoc, ponieważ nie miał przy sobie żadnych pieniędzy i telefonu komórkowego.

Mundurowi skontaktowali się z operatorem bankomatu i w imieniu Norwega złożyli reklamację, aby odzyskać utracone karty. Za pośrednictwem Stanowiska Kierowania na miejsce zostali również wezwani przedstawiciele Gdańskich Wód. Pracownicy weszli do studzienki, by znaleźć zgubę turysty. Po krótkich poszukiwaniach wyszli na powierzchnię z kartą i kilkoma innymi przedmiotami zgubionymi przez przechodniów.

- Po odzyskaniu karty turysta był bardzo uradowany - dodał Szymon Majchrzak. - Dziękował nam i podkreślał, że uratowaliśmy jego wakacje.


Turystka  z Łotwy. Gdzie jest moja wycieczka?

Również koniec lipca, upalne popołudnie. Do strażników patrolu z Referatu Interwencyjnego przy ulicy Długie Ogrody podeszła starsza kobieta. Po rosyjsku poprosiła o pomoc tłumacząc, że do Gdańska przyjechała na wycieczkę, ale zgubiła się i nie potrafi odnaleźć swojej grupy.

- Dowiedzieliśmy się, że jest z Łotwy. W pewnym momencie źle się poczuła i odłączyła od reszty wycieczki - opowiada starszy inspektor Tomasz Siekanowicz. - Nie potrafiła nam powiedzieć, w którą stronę udała się jej grupa. Nie wiedziała też, w jakim hotelu mieszkają. Nie miała przy sobie telefonu ani żadnych dokumentów, które mogłyby nam pomóc w ustaleniu miejsca jej pobytu. Pamiętała jedynie, że na budynku hotelu widniała cyfra 4 lub 5 a obok znajdował się otwarty do późna sklep.

Mundurowi postanowili znaleźć hotel, w którym mogła zatrzymać się Łotyszka. Dzwonili do placówek, które w nazwie lub adresie miały wskazane przez kobietę liczby. W żadnym z hoteli nie przebywała jednak łotewska wycieczka.

Funkcjonariusze udali się więc na pobliski parking dla autobusów. Chcieli sprawdzić, czy nie zatrzymał się tam autokar czekający na turystów z Łotwy. Na jednym z miejsc postojowych stał autobus z łotewskimi tablicami rejestracyjnymi.

- Nie był to autokar wycieczki, z którą przyjechała 65-latka. Jego kierowca szybko jednak porozumiał się z rodaczką i zaoferował pomoc - mówi Tomasz Siekanowicz. - Z kolegą wykonali kilka telefonów na Łotwę. Ustalili, że kobieta zatrzymała się w hotelu w Malborku, a jej grupa po zwiedzaniu Gdańska pojechała do Szymbarka Strażnicy zawieźli Łotyszkę na komisariat policji. Stamtąd odebrał ją pilot wycieczki.


Zdenerwowany Fin. „Airport, hotel, airport, hotel!”

O tej historii pisała większość nie tylko trójmiejskiech mediów. Także w lipcu wcześnie rano na parking przed budynkiem przy ulicy Elbląskiej wbiegł około 40-letni mężczyzna. Pędem minął główne wejście i zniknął za rogiem w ślepym zaułku. Meżczyzna był wyraźnie zdenerwowany, miał na sobie zabłocone ubranie, wymachiwał rękami i coś wykrzykiwał.

- W pierwszej chwili pomyślałem, że został napadnięty i szuka pomocy. Kiedy zapytałem co się stało, okazało się, że nie mówi po polsku. Mężczyzna był zagubiony, nie wiedział gdzie jest. Szukał portu lotniczego. Wykrzykiwał w kółko „airport, hotel, airport, hotel!” - opowiada specjalista Dariusz Rakoczy z Referatu Organizacji.

Mężczyzna spieszył się na samolot, który miał odlecieć za nieco ponad dwie godziny. Wcześniej powinien pojawić się w hotelu, gdzie czekała na niego żona. Mężczyzna nie mógł do niej zadzwonić, bo rozładował mu się telefon. Strażnicy chcieli pomóc małżonkom w nawiązaniu kontaktu, jednak nikt z nas nie miał ładowarki do tego modelu aparatu. Numeru do żony mężczyzna niestety nie pamiętał.

- Był roztrzęsiony. Bardzo bał się spotkania z żoną. Płaczliwym głosem powtarzał, że chce dostać się jak najszybciej do hotelu. Wezwałam taksówkę i wytłumaczyłam kierowcy dokąd ma jechać. Innej pomocy zdesperowany mężczyzna od nas nie chciał - powiedziała Agata Beringer młodszy strażnik z Referatu VI gdańskiej SM.

Strażnicy ustalili, że turysta nie padł ofiarą przestępstwa, nie został napadnięty, pobity ani okradziony. Miał przy sobie smartfon, dokumenty, pieniądze i karty płatnicze. Widoczne na jego dłoni otarcia oraz pobrudzone błotem ubranie były najprawdopodobniej skutkiem upadku. Woń alkoholu sugerowała, że mężczyzna rozrywkowo spędził noc, choć jak mówił strażnikom - gdzie był i co robił przez kilka ostatnich godzin - nie pamiętał.

- Zawsze staramy się pomóc - mówi Wojciech Siółkowski. - Turyści zwykle są przestarszeni, zagubieni, zdenerwowani i naprawdę potrzebują pomocy, bo dla nich te, wydawałoby się niegroźne wydarzenia, są dużym stresem. Za pomoc też dziękują bardzo serdecznie, nie ma wątpliwości, że są wdzięczni.

TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim