Pan Stanisław nie był rodowitym gdańszczaninem. I pewnie dla wielu mieszkańców miasta nad Motławą zaskoczeniem nie będzie fakt, że urodził się na Wileńszczyźnie. Mieszkał tam jeszcze przez czternaście lat po wojnie. Do Gdańska przyjechał z rodziną w 1959 r. - ostatnim transportem repatriacyjnym z ZSRR.
Mieszkał w Śródmieściu, przy ul. Stare Domki. Jak podkreślali jego krewni, był kochającym, troskliwym i bardzo spokojnym człowiekiem. Całe jego życie było bardzo aktywne, był w nieustającym wręcz “ruchu”. Pracował fizycznie, zajmując się różnymi profesjami. Był m.in. cieślą, agronomem, a także palaczem kotłów wysokoprężnych.
Miał dwoje dzieci, jedną wnuczkę i dwoje prawnuków.
Co ważne, najstarszy gdańszczanin nie palił papierosów, nigdy też nie stosował żadnej diety. Cieszył się za to dobrą formą. Jego receptą na długowieczność stało się... unikanie lekarzy i lekarstw.
Przeczytaj także:
Zmarł pan Siemaszko, najstarszy gdańszczanin. Miał 108 lat