• Start
  • Wiadomości
  • Smart Metropolia. Region Metropolitalny Hamburg - czego się nie robi dla sąsiada? [WYWIAD]

Smart Metropolia. Region Metropolitalny Hamburg - czego się nie robi dla sąsiada? [WYWIAD]

- Czymże jest 1,8 mln hamburczyków w zestawieniu z liczbą mieszkańców przeciętnego chińskiego miasta? - pyta dr Rolf-Barnim Foth, pełnomocnik Hamburga ds. rozwoju metropolitalnego i opowiada, dlaczego jego miasto od 20 lat współtworzy region metropolitalny. Gość z Niemiec był jednym z panelistów kongresu Smart Metropolia w Gdańsku.
24.11.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Dr Rolf-Barnim Foth - panelista Smart Metropolii: dzisiaj graczami w globalnej konkurencji nie są już państwa narodowe lecz obszary metropolitalne
 

Izabela Biała: W Polsce obszary metropolitalne to dość nowy temat. Kiedy w Niemczech rozpoczął się ruch związany z tworzeniem takich organizacji? I jak to wyglądało w przypadku regionu metropolitalnego Hamburg?

Rolf-Barnim Foth: - Różnie się to kształtowało w naszym kraju. W przypadku Hamburga początki idei sięgają okresu międzywojennego. Po wojnie działania w tym kierunku nasiliły się, ponieważ wielu ludzi i przedsiębiorstw wyniosło się wówczas ze zniszczonego Hamburga. Działalność gospodarcza często organizowana była od nowa w sąsiednich gminach, co skutkowało z kolei tym, że miastu brakowało pieniędzy. Współpraca z sąsiadami była wręcz niezbędna, np. żeby stworzyć nowy system transportu publicznego. Pierwsze przedsięwzięcia już pod hasłem “region metropolitalny” to lata dziewięćdziesiąte. Oficjalne siedem takich regionów w Niemczech (w tym RM Hamburg - red.) powstało w 1995 roku. Pozostałe doszły w ciągu dziesięciu lat. W naszym kraju jest 11 takich organizacji, choć wkrótce Północna Nadrenia - Westfalia podzieli się na dwa regiony, będzie ich więc 12.

Obecnie powstają już obszary metropolitalne przekraczające granice państw. Przykładem mogą być przymiarki ze strony Szczecina i okolic oraz część landu Meklemburgia - Pomorze Przednie. Współpraca tamtejszych samorządów jest tak intensywna, że już teraz można mówić o obszarze metropolitalnym, choć oficjalnie jeszcze go nie ma. 
 

Wręczono nagrody Smart Metropolia - jedna zostaje w Gdańsku, dwie jadą do Pszczółek i Gdyni

Tak więc pomysł ma już swoje lata, choć kroki prawne podjęte zostały dopiero dwadzieścia lat temu…

- Zgadza się. Stało się tak dlatego, że zarówno w Niemczech, jak i w innych krajach Europy, w tym również w Polsce - granice administracyjne nie odpowiadają już obszarom gospodarczym. W odróżnieniu od landów czy województw, takie obszary rozwijają się dynamicznie. Oczywiście przekraczanie tradycyjnych granic - zarówno w moim kraju, jak i w Polsce, czyni działalność nieco skomplikowaną, ale ostatecznie chodzi przecież o to by zorganizować wspólnie obszar gospodarczy i rynek pracy.

Czyli obszar czy region metropolitalny to inaczej po prostu obszar gospodarczy? Czy chodzi o coś więcej?

- Tak właśnie jest. Poszczególne sfery łączące dane samorządy mogą się różnić, ale najczęściej podstawą jest wspólna przestrzeń gospodarcza, w której przedsiębiorstwa współdziałają ze sobą intensywnie, tworząc łańcuch zależności. W dzisiejszej globalnej konkurencji graczami nie są państwa narodowe, ale właśnie obszary gospodarcze.


Wyspa Spichrzów w Hamburgu by night

Hamburg jako drugie co do wielkości miasto Niemiec ma w swoim regionie z pewnością bardzo dużo do powiedzenia… A mniejsi członkowie wspólnoty konkurują między sobą o jego poparcie. Czy tak to wygląda? Czy najpierw jest Hamburg - i długo, długo nic, a później mniejsze miasta porównywalnej wielkości, które konkurują ze sobą o wpływy w metropolii?

- Wprost przeciwnie! Według takich reguł nie mógłby funkcjonować żaden obszar metropolitalny na świecie. Oczywiście Hamburg jest największym graczem, ale cóż znaczy 1,8 mln mieszkańców w skali globalnej? Wystarczy porównać z poziomem zaludnienia miast w Chinach czy Stanach Zjednoczonych.

Jesteśmy skazani na współpracę. Funkcjonowanie czterystu tysięcy miejsc pracy w naszym mieście zależy od codziennego przyjazdu pracowników z sąsiednich gmin. Nie moglibyśmy tworzyć klastrów w różnych dziedzinach, gdyby nie fakt, że wokół Hamburga działa wiele innowacyjnych firm i instytutów badawczych.

Nie ma więc żadnego powodu, by Hamburg ścigał się z pozostałym uczestnikami regionu. To organizacja na bazie wzajemności, każdy musi coś z tego mieć, chociaż to my jesteśmy najwięksi i jesteśmy największym płatnikiem do wspólnej kasy. Mimo to, w organach decyzyjnych regionu Hamburg ma jeden głos, jak każdy najmniejszy uczestnik.
 

W Regionie Metropolitalnym Hamburg (po niem. Metropolregion Hamburg) żyje pięć milionów ludzi. Mieszkają w 17 powiatach (niem. Kreis), w dwóch poza powiatowych miastach oraz w Hamburgu.


Do organizacji należą także przedstawiciele władz czterech landów: Dolnej Saksonii, Schleswig-Holstein, Hamburga i Meklemburgii - Pomorza Przedniego.



A konkurencja? Czy wspólne interesy przeważają na tyle, by samorządy potrafiły z niej całkowicie zrezygnować?

- W Niemczech wciąż jest konkurencja, przede wszystkim między miastami. Chodzi oczywiście o liczbę potencjalnych podatników: mieszkańców i firm. W tym zakresie wyścig konkurentów nie ustanie, ale w porównaniu z rywalizacją globalną, jest raczej nieistotny. Więc wszyscy jednomyślnie muszą dbać o to, by zatrzymać przedsiębiorstwa w regionie - jeśli firma planuje powiększenie, zazwyczaj rozgląda się po okolicy, w której już funkcjonuje. Obecnie trudno jest już ściągnąć do siebie większą ilość nowych przedsiębiorstw. W Hamburgu rocznie takich firm jest może sto, ale rzadko są to koncerny.

Warto więc robić wspólny marketing w ramach obszaru - próbując w ten sposób przyciągnąć i utrzymać firmy na swoim terenie, mówiąc: “Potrzebujesz tego i tego? Znajdziesz to u burmistrza A, a to u burmistrza B czy C”. Wtedy łatwiej jest przedsiębiorstwu podjąć pozytywną decyzję na rzecz naszego regionu. Nawet jeśli czasem boli, że jakaś firma wybrała sąsiada...

Czy mógłby pan wymienić trzy największe korzyści dla Obszaru Metropolitalnego Hamburg z ostatnich lat, będące owocem wspólnej polityki i projektów?

- Jak już wspominałem - większe inwestycje przychodzą do regionu tylko wtedy, gdy prowadzi on spójny marketing. Dzięki temu, że wystawiamy się razem na międzynarodowych targach nieruchomości i inwestycji w Monachium czy w Cannes, Schwerin (stolica Meklemburgii-Pomorza Przedniego - red.) przyciągnęło do siebie szwajcarski koncern Nestle. Globalny gracz wybrał to miasto ze względu na najkorzystniejszą ofertę w zakresie nieruchomości i odpowiednio wykształconej kadry. Ważne było także szybkie połączenie drogowe Schwerin z portem w Hamburgu, skąd przywozić będą kawę, a także dobre skomunikowanie w kierunku Polski i Berlina.
 

ZOBACZ ZDJĘCIA Z DRUGIEGO DNIA SMART METROPOLIA 2016 

ZOBACZ ZDJĘCIA Z PIERWSZEGO DNIA SMART METROPOLIA 2016


Hamburg również “polował” na tę inwestycję?

- Oczywiście i szkoda że nas nie wybrali, ale Schwerin miał lepszą ofertę. Tak czy inaczej cieszymy się z decyzji Nestle, bo nasze miasto zarabia na usługach portu. No i są w naszym regionie, więc wszyscy są zadowoleni.

Wejście szwajcarskiego koncernu to owoc jednego z projektów. Dziesięć lat temu stworzyliśmy ofertę wszystkich dostępnych na naszym obszarze działek inwestycyjnych, prezentując ją w formie portalu internetowego, o jednorodnych i przejrzystych kryteriach wyszukiwania. Razem prowadzimy też politykę planistyczną: Hamburg oczywiście chętnie przyjmie u siebie centrale administracyjne firm, ale produkcja i logistyka musi iść tam, gdzie jak najmniej ludzi będzie dotkniętych związanymi z tymi dziedzinami uciążliwościami.

Co jeszcze?

- Wspólny lobbing na rzecz pogłębienia rzeki Elby. Oczywiście jest to ważne przede wszystkim dla portu w Hamburgu, żeby wielkie statki mogły do nas bezpośrednio docierać. Jesteśmy oddaleni od ujścia Elby do Morza Północnego o 100 km.

Rzeka ta zmierza ku ujściu płynąc przez sąsiednie landy (Schleswig-Holstein, Dolna Saksonia), jeśli więc chcielibyśmy doprowadzić do jej pogłębienia, potrzebujemy ich zgody i wsparcia, np. w zakresie wspólnej polityki ochrony przyrody i zabezpieczeń przeciwpowodziowych. Landy mają w tym również swój interes - 150 tys. miejsc pracy w Hamburgu zależne jest od portu (wprost lub pośrednio), przynajmniej połowa tych pracowników mieszka w sąsiednich landach. Dlatego popierają nas w rozmowach z rządem w Berlinie - ta ogromna inwestycja musi być w większości sfinansowana ze środków centralnych.
 

Ważne atrakcje są także na prowincji, tutaj: pałac w Ludwigslust-Parchim, powiat Ludwigslust należy do Regionu Metropolitalnego Hamburg

Na jakim etapie jest obecnie inwestycja?

- 19 grudnia Centralny Sąd Administracyjny (Bundesverwaltungsgericht po niem. - red.) wyda wyrok w tej sprawie - wiele osób zaskarżyło projekt, głównie obrońcy przyrody. Wtedy będziemy wiedzieli, co dalej. Proces ogranów decyzyjnych zawszes trwa w Niemczech bardzo długo - straciliśmy już 10 lat. Jeśli chce się konkurować z Chinami, tempo podejmowania decyzji powinno być nieco szybsze…

Może pan podać jakiś przykład ważnego wspólnego projektu, którego beneficjentem nie jest Hamburg?

- Takich przykładów jest wiele: choćby nasze przedsięwzięcie związane z rozwojem turystyki. Oczywiście, mamy na swoim terenie wiele organizacji turystycznych i wszystkie chcą mieć turystów tylko u siebie, przedstawiają więc tylko własną ofertę. A klient chce np. jeździć na rowerze albo zwiedzać zamki - nie interesują go granice administracyjne. Jeśli chce się przyciągnąć zwiedzających na obszary wiejskie, dotychczasowa polityka nie ma sensu. Przekaz powinien być taki:” u nas znajdziesz to i to, a u sąsiada to i to. Zostań u nas na tydzień”.


Smart Metropolia 2016 - otwartość, bezpieczeństwo i memorandum metropolii Gdańsk-Gdynia-Sopot ze Słupskiem

Hamburg wspiera działania gmin w tym zakresie - więcej przejezdnych w regionie to dla nas oczywista korzyść. Kiedy pada, przyjadą do miasta: do muzeum, na zakupy albo na musical. Wspieramy sąsiadów także na poziomie turystyki międzynarodowej. W hotelach i sklepach na prowincji ludzie wiedzą już jak obchodzić się z Duńczykiem czy Chińczykiem - nasz know-how w tym zakresie przekazaliśmy pozostałym członkom metropolii.

Czy region często angażuje się w finansowanie projektów turystycznych?

- Tak, namawiamy na przykład powiaty położone nad Elbą, w których turystyka dotąd nie odgrywała większej roli, żeby się zorganizowały. Sfinansowaliśmy consulting i rundę spotkań roboczych, powstało biuro, które zajmuje się tworzeniem wspólnego produktu turystycznego - na razie działa na koszt metropolii, ale mam nadzieję, że za rok będzie już samodzielne. To ogromny projekt: obejmuje sześć landów, 150 km wzdłuż rzeki od Hamburga po Brandenburgię. Razem z lokalnymi przedstawicielami branży turystycznej, zaangażowało się w niego około setki uczestników. Dojście do celu trwa już od sześciu lat, ale regionalne procesy zawsze trwają długo, trzeba być cierpliwym.
 

Herb miasta Hamburg w lustrzanym odbiciu

W niektórych dziedzinach może zabraknąć czasu na długotrwałe procesy decyzyjne - współczesne wyzwania dla świata wymagają często przecież szybkich rozwiązań. Jak reaguje wasza metropolia np. w zakresie zmian klimatycznych?

- To dla nas bardzo ważny temat od lat. Jesteśmy nimi dotknięci w postaci bardzo intensywnych opadów deszczu. Wspólnie tworzymy systemy przeciwpowodziowe. Robimy to z pomocą naukowców i przy wsparciu finansowym rządu federalnego. Dla każdej z gmin regionu wykonano również analizę możliwych następstw zmian klimatycznych.

A zmiany społeczne? Choćby kwestia ogromnej fali uchodźców?

- Uchodźcy to temat, który dotyczy każdej gminy w Niemczech. Razem zastanawiamy się nad tym jak wprowadzić uchodźców na nasz rynek pracy - stale rozmawiamy o tym kto jakie ma możliwości. Finansujemy na przykład projekty kształcenia kadr dla naszego sektora rolno-spożywczego.

Powiem więcej - współpraca poszła już tak daleko, że gminy sąsiadujące z Hamburgiem zaoferowały nam możliwość zakwaterowania uchodźców z naszej “puli”. Mamy taki bezsensowny sposób działania w Niemczech: rozdzielamy uchodźców między gminy na podstawie liczby ich mieszkańców. Hamburg musi przyjąć 2,1 proc. wszystkich przebywających na terenie naszego kraju uchodźców, ale nie mamy dla nich mieszkań. W wielu landach lokali jest zaś pod dostatkiem, ale samorządy nie muszą przyjmować większej liczby ludzi (i też częściowo nie chcą). Potrzebujemy czasu, żeby zbudować mieszkania u siebie. Tymczasem nasz sąsiad, land Schleswig-Holstein, zaoferował nam przyjęcie części uchodźców z naszej kwoty - na koszt Hamburga oczywiście, ale na swoim terytorium. Gdybyśmy przez lata nie wypracowali dobrych kontaktów w regionie metropolitalnym, odkładając na bok konkurencję, nie doszłoby do tego. Mają do nas zaufanie, że będziemy płacić i troszczyć się o “naszych” uchodźców. Trzeba podkreślić, że była to dla nich ciężka decyzja, ale wieloletnie wspólne doświadczenia powodują, że robi się czasem dla sąsiada rzeczy, które nie są łatwe.



TV

Bajpas kartuski działa