Przemysłowiec Marco Tarandetti z Florencji - rzekomy zleceniodawca kradzieży gdańskiego Memlinga - to oczywiście postać fikcyjna. Gdyby istniał, być może byłby rzeczywiście podobny do Michała Archanioła.
Zmyślone były oczywiście też wszystkie fragmenty dotyczące okoliczności rzekomego zniknięcia obrazu.
Prawdą niezmienną pozostaje to co najważniejsze: piękno "Sądu Ostatecznego" Memlinga, jego niezwykła historia oraz to, że Gdańsk i gdańszczanie mają powody do dumy - jest to bowiem jedno ze 100 arcydzieł światowych malarstwa dawnego.
Dyrekcji Muzeum Narodowego w Gdańsku dziękujemy za życzliwy stosunek do naszego żartu primaaprilisowego. Dziękujemy też za współpracę Fundacji Gdańskiej.
O sobotniej "kradzieży" można poczytać:
Gdzie jest “Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga? Kto stoi za zniknięciem arcydzieła?