- Maciek miał niezwykłą pamięć. Wiedział, kiedy zrobił dane zdjęcie, pamiętał ważne momenty, a nawet to gdzie widział już podobną budowlę - brał wydrukowane zdjęcie i jechał w to miejsce, żeby się upewnić, czy to na pewno jest tam. Zawsze trafiał - wspomina Hanna Kosycarz, żona śp. Macieja Kosycarza, gdańskiego fotoreportera, założyciela agencji fotograficznej Kosycarz Foto Press.
Dziś to na niej spoczywa odpowiedzialność związana z kierowaniem archiwum fotograficznym, obejmującym dziesiątki tysięcy digitalizowanych negatywów upamiętniających najważniejsze wydarzenia z życia Pomorza w drugiej połowie XX wieku, których autorami są przede wszystkim śp. Zbigniew Kosycarz i jego syn, Maciej Kosycarz, oraz zdjęcia współczesne, powstałe po 2000 roku, wykonane przez pracujących z agencją trójmiejskich fotoreporterów.
Na początku grudnia światło dzienne premierowo ujrzał kolejny album ze zdjęciami Gdańska autorstwa nie tylko Macieja Kosycarza i jego ojca Zbigniewa, ale też (po raz pierwszy) Konrada, syna Macieja. To w tej rodzinie już trzecie pokolenie, które przy pomocy aparatu fotograficznego dokumentuje życie naszego miasta. Książka, przygotowana przez zespół KFP pod kierunkiem Hanny Kosycarz, nosi tytuł „Fot. Kosycarz. Niezwykłe zwykłe zdjęcia od Brzeźna po Wyspę Sobieszewską”, i jest już siedemnastą pozycją z zapoczątkowanej w 2006 roku serii.
- Album rozpoczyna się od 1950 roku. Maćka jest tam naprawdę dużo. Zdjęcia Konrada są tylko cztery co prawda, ale doszliśmy do wniosku, że Maciek robił zdjęcia przez 40 lat, Zbigniew prawie 60 lat, a Konrad od niedawna, więc dlatego jest ich niewiele - tłumaczy Hanna Kosycarz. - Maciek zawsze marzył o tym, żeby dzieci kontynuowały jego pasję, jego zawód. Czy tak będzie - nie wiadomo. Każdy wybiera swoją ścieżkę.
Dla niej wybór był prosty - nie zaprzepaścić tego, co stworzył śp. mąż. Nie ukrywa, że łatwo nie było, ale prowadzenie agencji dalej, po śmierci jej założyciela w marcu ubiegłego roku, było dla niej oczywiste.
- Powiedziałam na spotkaniu na Zoomie z załogą KFP, że takie byłoby na pewno życzenie Maćka i czy oni mi w tym pomogą. Wszyscy powiedzieli, że nie ma innego wyjścia. To mi dodało otuchy i nadziei. Razem się wspieramy, bez nich na pewno by mi się nie udało. KFP to nie tylko nazwisko Kosycarz, ale wszyscy, którzy należą do tej firmy - podkreśla Hanna Kosycarz.
Wspomina, że fotoreporter z racji swojego zawodu, który był jego pasją, spędzał dużo czasu poza domem - wszędzie było go pełno, chciał być zawsze tam, gdzie działo się coś ważnego dla życia Pomorza. Ale o rodzinie pamiętał - uczestniczył w domowych uroczystościach, chętnie z żoną planował wyjazdy wakacyjne, był dla dzieci.
- Planował, jaką niespodziankę zrobić dzieciom na urodziny. Nie chodził na wywiadówki szkolne, to było zawsze moim obowiązkiem. Włączał nas w życie fotograficzne - dzieci często szły z nim robić zdjęcia, ja mu towarzyszyłam na wystawach, bankietach, spektaklach. Życie prywatne często przeplatało się z życiem zawodowym. Czasami byłam o to zazdrosna - śmieje się Hanna Kosycarz.
Obejrzyj całą rozmowę:
Molo w Brzeźnie zaprasza po remoncie. Prace objęły 56 metrów pokładu od strony morza
