• Start
  • Wiadomości
  • Przymorze Wielkie. Stają na głowie, by mieć radę dzielnicy

Przymorze Wielkie. Stają na głowie, by mieć radę dzielnicy

Dziesięciu społeczników zbiera na Przymorzu Wielkim podpisy mieszkańców. Jeśli uda im się zdążyć do najbliższego poniedziałku, 21 marca - jeszcze przed wakacjami odbędą się wybory do rady dzielnicy.
17.03.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Krysztof Skrzypski (bez czapki) i Mieczysław Kotłowski, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni. Obaj pod koniec listopada ub. roku uczestniczyli w roboczym spacerze prezydenta Adamowicza po Przymorzu Wielkim.

29 tys. 800 mieszkańców i życie obywatelskie w powijakach. Przymorze Wielkie jest jedną z nielicznych dzielnic w Gdańsku - i do tego największą - które nie mają własnej rady dzielnicy. W tym gronie są jeszcze tylko: Matarnia, Zaspa Rozstaje i Suchanino. Pozostałe 30 dzielnic Gdańska swoje rady dzielnic posiada.

- Problem w tym, że trzeba zebrać podpisy dziesięciu procent wszystkich zameldowanych na danym obszarze mieszkańców - mówi społecznik Krzysztof Skrzypski. - W naszym przypadku oznacza to, że tych podpisów musi być 3 tysiące. Zbieramy je od 19 miesięcy w różnych miejscach: w galerii handlowej, w szkołach, przy okazji wywiadówek. Także chodzimy po mieszkaniach, ale to jest najtrudniejsze, bo nie jest fajnie pchać się ludziom do domu.

Skrzypski mówi, że tak naprawdę tych podpisów powinno być więcej, najlepiej 3300 - na wypadek, gdyby w czasie ich weryfikacji okazało się, że nie wszystkie są złożone prawidłowo.

- Ktoś mógł się podpisać dwa razy, pomylić numer PESEL albo już od kilku miesięcy nie żyje, więc jego podpis nie będzie zaliczony - tłumaczy Skrzypski.


Matarnia zrobiła swoje

Impulsem, by jak najszybciej zebrać niezbędne podpisy okazała się inicjatywa mieszkańców Matarni, którzy w połowie lutego zanieśli do Urzędu Miejskiego w Gdańsku karty z podpisami 730 osób i już tylko czekają na ogłoszenie terminu wyborów do swojej rady dzielnicy.

- Zapytałem w magistracie, kiedy Matarnia będzie miała swoje wybory - opisuje sytuację Krzysztof Skrzypski. - Usłyszałem, że przed wakacjami. I jeśli chcemy mieć wybory na Przymorzu Wielkim w tym samym terminie, to zebrane przez nas podpisy musimy przynieść najpóźniej w poniedziałek, 21 marca. Jeśli nie zdążymy, to pewnie następny termin wyborczy będzie możliwy jesienią. Nie ma co tracić czasu, bo to jest ze szkodą dla wszystkich mieszkańców.

Podpisów zebrali już prawie 3 tys. Grupa dziesięciorga najbardziej wytrwałych społeczników z Przymorza będzie w najbliższy weekend chodzić gdzie się da, by było jeszcze te dodatkowe 300, które praktycznie zagwarantują, że do wyborów rady dzielnicy Przymorze Wielkie dojdzie.

Co jeśli ktoś zechce się podpisać z własnej inicjatywy?

- Można nas też znaleźć na Facebooku jako Rada Dzielnicy Przymorze Wielkie - zachęca Skrzypski. - Albo wejść po prostu na stronę internetową www.przymorzewielkie.pl, która jest może zrobiona po amatorsku, ale można znaleźć na niej wszystko: nasze nazwiska, namiary, numery telefonów. Niedawno jedna pani zgłosiła, że zebrała dla nas 5 podpisów. Wzięliśmy je z podziękowaniami, każdy się liczy.


Po co rada dzielnicy?

- Jak to po co? - dziwi się Skrzypski. - Żeby powstało środowisko mieszkańców, którym nie jest wszystko jedno gdzie żyją i do tego jeszcze mogą razem zdziałać coś dobrego. Prywatna osoba ma niewielkie szanse załatwić sprawę dla dzielnicy u miejskich urzędników. Co innego, gdy przychodzi do nich reprezentacja radnych dzielnicowych… Dopiero ktoś taki staje się dla urzędników partnerem do rozmowy.

Gdy w listopadzie 2015 r. magistrat szykował spotkanie prezydenta Gdańska z mieszkańcami Przymorza Wielkiego, najpierw zaplanowano roboczy spacer Pawła Adamowicza po dzielnicy.

- Ale kto na tym spacerze będzie reprezentował mieszkańców? - zastanawiano się w Urzędzie Miejskim. Dzielnica duża, gęsto zabudowana blokami mieszkalnymi, ale przez to jakby anonimowa, bez lokalnych liderów. Ktoś w końcu przypomniał sobie o Skrzypskim, który udziela się m.in. jako organizator warsztatów zajęciowych dla osób niepełnosprawnych i już próbował uczestniczyć w różnego typu inicjatywach obywatelskich. Skrzypski poszedł z prezydentem Adamowiczem na spacer, przedstawił bolączki dzielnicy.

- Przymorze Wielkie jest specyficzne, bo większość obszaru należy do spółdzielni mieszkaniowej, która dosyć dobrze gospodaruje - mówi Krzysztof Skrzypski. - Ale są takie miejsca, które należą do miasta i niejednokrotnie są zaniedbane, można by je jakoś uporządkować: zrobić chodnik, zasiać trawnik postawić ławkę. Każdej radzie dzielnicy przysługuje odpowiedni budżet. W przypadku Przymorza Wielkiego byłoby to 120 tys. zł, a może nawet 180 tysięcy. To już są pieniądze, z którymi - przy pozytywnej energii społecznej - można zrobić dla dzielnicy coś naprawdę dobrego.


Czytaj także:
Co można poprawić? Spacer prezydenta po Przymorzu Wielkim 

Matarnia chce mieć radę dzielnicy. Wniosek czeka w urzędzie


TV

Nowi mieszkańcy na Ujeścisku