Prezentacja poglądów czy rozróba? Przemarsz narodowców

Petardy, przekleństwa i antyislamskie, agresywne hasła – niedzielną manifestację antyimigracyjną zdominowali chuligani, kibole Lechii Gdańsk. Wzięło w niej udział ponad dwa tysiące osób. Do godz. 14 policja zatrzymała trzech uczestników rozróby.
22.11.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Miał się odbyć pokojowy przemarsz ludzi, którzy chcieli wyrazić swoje obawy przed dżihadystami.

Manifestację pod hasłem „Nie! Dla imigrantów” zorganizowały w Gdańsku 22 listopada 2015 r. m.in. Kongres Młodej Prawicy, Młodzież Wszechpolska, Obóz Narodowo-Radykalny, KoLiber, KORWiN i Klub Republikański. Ich głos w trakcie manifestacji był jednak kompletnie niesłyszalny, bardzo szybko bowiem zdominowali ją chuligani.

Przemarsz zaplanowano na godz 13. Miał się rozpocząć przy pomniku Jana III Sobieskiego. Organizatorzy apelowali przez megafon, by nie używać obraźliwych haseł, które „media mogą później wykorzystać przeciwko uczestnikom manifestacji”.

– My nie jesteśmy złymi ludźmi, mówimy tylko „nie” polityce wobec uchodźców narzuconej Polsce przez Unię Europejską – podkreślał Kamil Sobkiewicz, rzecznik partii KORWiN, główny organizator manifestacji, dodając, że w trakcie przemarszu, zgodnie z prawem, nie wolno używać środków pirotechnicznych.

Skończyło się na chuligańskiej rozróbie, w dodatku pod szyldem gdańskiego klubu sportowego.

 

Wulgarność i agresja „miłośników sportu”

Spokój trwał jednak tylko kilka minut. Kiedy doszło do formowania pochodu, zaczęto wykrzykiwać pierwsze hasła: "Gdańsk p...li imigrantów!”, "J...ć islam!” i "A my swoje: Lechia Gdańsk. Cała Polska śpiewa razem: muzułmana tylko gazem!”.

W pierwszym rzędzie pojawiły się transparenty: "Witajcie w piekle zbłąkane owieczki” i... "Bóg Honor Ojczyzna Lechia”.

Organizatorzy manifestacji nawoływali do zaprzestania wykrzykiwania tych haseł, grozili też, że odetną się od chuliganów. Na darmo. Doszło do przepychanek, kilka osób agresywnie zareagowało na widok kamer telewizyjnych. Na miejscu pojawili się policjanci. Wreszcie po kilku minutach rozpoczęto pochód w asyście uzbrojonej policji.  

Chuligani nie dawali za wygraną i wykrzykiwali wciąż, cytowane wyżej, obraźliwe hasła. Przeszli m.in. ulicami Kowalską i Rajską. Na wysokości kościoła św. Katarzyny zaczęto odpalać race. W przechodniów i gapiów, stojących na chodniku, poleciały pierwsze petardy, jednak policja nie zareagowała.

Manifestacja, zgodnie z planami organizatorów, miała zakończyć się przy pomniku „Tym, co za Polskość Gdańska”. Tu narodowcy się zatrzymali, chuligani zaś, mimo nawoływań, poszli dalej: ponad 500 osób. Długim Pobrzeżem przeszli na Długi Targ. Przez cały czas wykrzykiwali agresywne hasła, rzucali na oślep petardami i opróżnianymi butelkami po alkoholu.

Zatrzymali się przy fontannie Neptuna. Tu odśpiewali hymn Polski. Policja w tym czasie utworzyła kordon i nawoływała do rozejścia się. Kibole nie reagowali, od grupy odeszła tylko część z nich. Grupka kilkudziesięciu mężczyzn próbowała przebić się przez policyjny kordon. W ruch poszły pałki i gaz. Trzy osoby zatrzymano. Uczestnicy manifestacji zaczęli skręcać w boczne uliczki, rozpraszać się. Nie udali się jednak do domów. Po kilku minutach można było zauważyć grupę kilkudziesięciu policjantów biegnących za młodymi mężczyznami w kierunku ul. Tkackiej. Chuligani wykrzykiwali obraźliwe hasła przed redakcją „Gazety Wyborczej”. W tym czasie można było też zauważyć kolejne race odpalane w pobliżu fontanny Neptuna.

Policja zatrzymała trzech najbardziej agresywnych „manifestantów”.

 

Tysiąc pod kontrolą lepszy niż tysiąc bez kontroli

Już po przemarszu dziennikarze dopytywali Sobkiewicza, dlaczego w ogóle zgodził się, by w takiej sytuacji manifestacja w ogóle się rozpoczęła.

– Oddzieliliśmy te dwa marsze od siebie po to, by nie było większej awantury. Powiedziałem, że możemy pójść i że będzie w porządku. Ale, jak widać, nie wszyscy dotrzymują danego słowa. Nie rozwiązałem marszu, bo problemy byłyby jeszcze większe – tłumaczył Kamil Sobkiewicz. – Te tysiąc osób mogłoby zrobić jeszcze większy problem. Żebyśmy mieli jasność: nie utożsamiamy się z tym, co mówiła ta grupa. Odcinamy się od tego. Uważam jedynie, że marsz z tysiącem osób pod kontrolą jest lepszym rozwiązaniem niż tysiąc osób poza kontrolą.

Dlaczego na petardy nie reagowali policjanci?

Chuligani biorący udział w przemarszu mieli zasłonięte twarze, wbrew prawu używali środków pirotechnicznych, wyzywali też policjantów i rzucali w nich i przechodniów różnymi przedmiotami.

– Policjanci zabezpieczali całe zgromadzenie, byli na całej trasie zgromadzenia. Obecnie analizujemy materiały z monitoringu i odebrane manifestantom przedmioty – zaznacza mł. asp. Lucyna Rekowska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

Policja prowadzi czynności w kierunku artykułu mówiącego o nawoływaniu do nienawiści, znieważeniu grupy ludności ze względu na jej wyznanie oraz zwołaniu nielegalnego zgromadzenia.

Marsz zabezpieczało około 200 policjantów.

Znak Polski Walczącej, widniejący na bluzie młodego uczestnika manifestacji, powstał w Warszawie w latach II wojny światowej jako jedno z narzędzi wojny psychologicznej z nazistami i władzami okupacyjnymi.

 

Zobacz także:

Młodzież Wszechpolska pod Neptunem. O co im chodzi?

Nowy imam gdańskiej gminy muzułmańskiej modli się za Paryż




TV

Światowa stolica bursztynu