Powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne zajmują się m.in. wydawaniem decyzji o kwarantannach, izolacjach, zbieraniem informacji o kontaktach osób zakażonych i prowadzeniem dokumentacji związanej z epidemią koronawirusa w Polsce.
Chętni urzędnicy rozpoczęli pracę w stacjach Sanepidu po kilkugodzinnym przeszkoleniu. Już pierwszego dnia w nowym miejscu wypełniali specjalne druki, raporty i kontaktowali się z osobami zakażonymi koronawirusem.
Jak mówi Natalia Kłopotek-Główczewska, pracująca w stacji sanitarno-epidemiologicznej przy ulicy Wałowej w Gdańsku, część pracowników sanepidu jest na kwarantannie i pracuje zdalnie, dlatego każdy z ochotników ma swoje stanowisko pracy.
- Naszym zadaniem jest przede wszystkim przeprowadzanie wywiadów epidemicznych – mówi Maciej Brzezicki z Departamentu Programów Regionalnych UM w Gdańsku. - Ustalamy dane domowników osób zakażonych, osób z kontaktu, informujemy o izolacji lub kwarantannie, pytamy o objawy i wypełniamy dokumenty niezbędne do prowadzenia statystyk regionalnych i krajowych.
Duża liczba zakażeń to wyzwanie dla pracowników Sanepidu, którzy, poza sprawami związanymi z epidemią, zajmują się też m.in. kontrolą stanu wód w regionie i wydawaniem decyzji na ekshumację zwłok.
- Teraz, z tej drugiej strony dopiero widać, jak dużo pracy ma sanepid. Dlatego cieszę się, że mogę pomóc. Dla nas to też duże wyzwanie i staramy się nasze zadanie wypełniać jak najlepiej – tłumaczy Brzezicki.
- Wiem, że dodzwonienie się do sanepidu może być frustrujące, ale to nie wynika ze złej woli sanepidu - mówi Natalia Kłopotek-Główczewska. - Tyle jest po prostu osób do obdzwonienia. A każdego trzeba dokładnie wypytać o szczegóły. Ludzie często są bardzo chorzy, źle się czują i trzeba to uszanować.
Urzędnicy podkreślają też, że ludzie stają się coraz bardziej świadomi i odpowiedzialni: gdy zauważają u siebie objawy choroby, sami wcześniej się izolują, nie czekając na wyniki testu.
Marszałek Mieczysław Struk podjął decyzję o pomocy stacjom sanitarno-epidemiologicznym w walce z epidemią po tym, jak w październiku 2020 roku liczba zakażonych koronawirusem zaczęła gwałtownie rosnąć. Na apel marszałka skierowany do pracowników urzędu marszałkowskiego odpowiedziało 80 osób. Chętni zostali oddelegowani do pracy w wybranych stacjach powiatowych, zależnie od ich potrzeb. Kilka sanepidów już po tygodniu zgłosiło zapotrzebowanie na więcej rąk do pracy.
- Pierwsze zgłosiły do nas powiatowe stacje z Wejherowa i Pruszcza Gdańskiego – mówi Anna Drewnowska, dyrektorka Departamentu Organizacji UMWP. – Kolejne były Kartuzy, gdzie praca mogła być wykonywana zdalnie. Gdańsk potrzebował najwięcej, bo aż 12 osób do pracy na miejscu. W sumie te cztery stacje potrzebowały aż 23 osób od zaraz.
Jak mówi Anna Drewnowska urząd gotowy jest na wsparcie innych stacji, jeśli tylko zwrócą się o taką pomoc, zapowiedziała też że obowiązki urzędników, którzy zostali oddelegowani do sanepidów, przejmują ich koledzy, dzięki czemu ciągłość pracy urzędu marszałkowskiego jest zachowana.