• Start
  • Wiadomości
  • Peszko: Wszystko w moich nogach. Walczę o powołanie na Euro

Peszko: Wszystko w moich nogach. Walczę o powołanie na Euro

Sławomir Peszko, pomocnik Lechii Gdańsk, wciąż wierzy, że pojedzie na Euro do Francji. - Lubię konkurencję z innymi - deklaruje. - Nie lubię, gdy trener z góry skreśla albo gwarantuje wyjazd na sto procent.
07.04.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Sławek Peszko i księżniczka Wiktoria. Piłkarz ma dla kogo grać...

Obrazek był słodki: z przodu Sławek Peszko, a tuż obok, ubrana na różowo, jego córeczka Wiktoria w czapce z napisem „Princess”. Księżniczka. Za królem gdańskiego boiska i jego księżniczką postępowali dworzanie: kibice Lechii Gdańsk. W środę, 6 kwietnia, odbył się kolejny spacer po Stadionie Energa Gdańsk, czyli królestwie Lechii. Tym razem przewodnikiem był Sławomir Peszko, pomocnik Lechii, piłkarz reprezentacji Polski, zdobywca kluczowego gola w wyjazdowym meczu z Irlandią, który przybliżył nas do wyjazdu na Euro do Francji.

Peszko pokazał kibicom - byli to głównie tatusiowie i dzieci, dziewczynki i chłopcy - szatnię, salkę gimnastyczną do rozgrzewki, salę konferencyjną, pokój trenerów, łazienki oraz korytarz prowadzący na murawę, gdzie już w najbliższą sobotę lechiści stoczą bój o grupę mistrzowską z Ruchem Chorzów. - Będzie dobrze! Musi być dobrze! - zapewniał Peszko nieco zaniepokojonych kibiców. - Nie ma co się oglądać na innych, wszystko zależy od nas.

W jednej z najwygodniejszych szatni klubowych w Polsce. Peszko w otoczeniu kibiców.

Peszko, ubrany w bluzę Lechii, jeansy i bajecznie kolorowe buty sportowe, musiał w czasie tego spaceru odpowiadać na pytania kibiców. Jedno z najważniejszych dotyczyło jego powołania do reprezentacji Polski na Euro do Francji. - Jeśli bedę regularnie grał w Lechii, to jest szansa - powiedział Peszko, który ostatnio miał przerwę z powodu kontuzji. - Jestem w kontakcie z trenerem Nawałką. To nieprawda, że jak oni pod moją nieobecność wygrali 5:0 z Finlandią, to od razu tych, których nie było, trener skreślił. Wcale tak nie jest! Wręcz przeciwnie. Od razu po meczu Nawałka zadzwonił, mówił mi, że wzrosła konkurencja, ale to dla mojego dobra, i że liczy na to, że moja dobra gra w Lechii pomoże mi wyjechać na Euro. Sprawa jest więc otwarta. Wszystko w moich nogach. No i żeby teraz drużyna mi pomogła, a ja drużynie. Skoro już rok byłem w drużynie narodowej, to wiem, co mam w niej robić. Wiem, jak się zachowuje Lewandowski czy Grosicki, czy inny. WIem, jak z nimi mogę zagrać, ale też jak przed meczem ich zmotywować. Jednak dyspozycja jest najważniejsza. Konkurencja jest naturalna, a ja lubię konkurencję. Nie lubię, gdy trener z góry skreśla albo gwarantuje wyjazd na sto procent.

Peszko był też pytany, czy sądzi, że powtórki wideo powinny się pojawić w piłce nożnej, by wyeliminować błędy sędziów. - Nie jestem za powtórkami wideo - powiedział piłkarz. - Bo wtedy nie byłoby kontrowersji, o których można dyskutować latami. Nie byłoby na przykład „ręki Boga” Maradony.

Piłkarz tłumaczył, jak się zmienia przygotowanie sędziów do meczu: - Już nie jest tak, że sędzie przyjeżdża, gwiżdże i jedzie. Sędziowie przygotowują się do meczów, mają częste spotkania, na których oglądają fragmenty meczów, wymieniają się uwagami. Ktoś im mówi na przykład: „Uważaj na Peszkę, bo on często używa łokcia. Uważaj na Maka, bo on lubi dyskutować i kłócić się”. Więc oni są coraz lepiej przygotowani, wiedzą, czego oczekiwać. 

Nasz portal zapytał Peszkę, jak w czasie meczu piłkarz radzi sobie z balansowaniem sportowej agresji z szacunkiem do rywala. Peszko się zaśmiał: - Jak wchodzisz na boisko, to zaczyna się bitwa. Nie ma zmiłuj. Nikt się nie oszczędza, nogi nie odstawia. Jak wygrywasz ze Śląskiem 2:0, to chcesz wygrać 4:0, 5:0. Dobić przeciwnika. 

W labiryncie korytarzy, w drodze z szatni na murawę. Niemym świadkiem jest Sebek Mila.

Na pytanie, jak ocenia awanturnicze zachowanie trenera Michała Probierza po meczu Jagiellonii Białystok z Podbeskidziem Bielsko-Biała (Probierz kłócił się i wyzywał z kibicami), Peszko odparł krótko: - Nie wypowiem się na ten temat. (Potem pod nosem dodał cicho coś o patologii.)

Peszko, który grał w Bundeslidze w drużynie  FC Köln, wspominał: - W Kolonii mieliśmy podobną szatnię, jak tutaj, ale tam w przerwie meczu na telebimach w szatni analizowaliśmy już pierwszą połowę, co można polepszyć. Gotowy był skrót: cztery, pięć wybranych fragmentów meczu. Tu jeszcze tego nie mamy. Aczkolwiek mamy w przerwie taką analizę biegową, kto jaki dystans zrobił, ile sprintów wykonał, więc wiadomo, co możemy poprawić.  

O wygodnej szatni Lechii mówił: - Nie każda drużyna w Polsce ma taką piękną szatnię, to zaszczyt w takiej szatni się przebierać. Jakby ktoś pojechał na Ruch Chorzów czy Górnik Zabrze, to tam jest szatnia o połowę mniejsza, nie ma dodatkowych sal, jest prysznic, jedna toaleta. Nie wygląda to tak kolorowo. Chyba większa niż na Lechii jest tylko szatnia na Stadionie Narodowym. Nawet Legia nie ma takiej szatni jak my!   

O jedzeniu po meczu: - Po meczu najczęściej jest rosół i makaron. Węglowodany. Generalnie na wyjazdach mamy tak czasami, że jemy pizzę dostarczaną do szatni. Raz w tygodniu po meczu, żeby szybko coś zjeść. Generalnie po meczu można jeść wszystko oprócz słodyczy.  

I wszyscy razem: Le-chia Gdańsk!!!

Piłkarz opisywał też dzień meczowy, gdy Lechia gra u siebie: - Sobota, spotykamy się w jednym z gdańskich hoteli o godzinie 13. Inni trenerzy wymagają, by już dzień wcześniej być w hotelu, ale trener Nowak woli, żebyśmy spędzili czas w domu, z rodzinami, byle tylko nie chodzić po imprezach. Na mecz w Gdańsku jedziemy autobusem z hotelu. Jadąc na mecze wyjazdowe, do Warszawy, czy na Śląsk, coraz częściej korzystamy z pendolino, bo się sprawdza, jest wygodniejsze, szybkie. Autobus jedzie obok ze sprzętem.  

Peszko wspomniał też, że drużyna Lechii Gdańsk ma „treningi mentalne”, tzw. coaching. Pytany o szczegóły, odparł: - Nie zdradzę ich. Ale trafia to do piłkarzy, do całej drużyny. I jest to potrzebne. Przychodzi do nas ktoś spoza klubu. aby nas motywować do zwycięstwa. 

Później Peszko rozdawał autografy i robił sobie zdjęcia z kibicami. Kibice mieli jeszcze szansę zwiedzenia elegankich lóż oraz Muzuem Lechii Gdańsk, gdzie stoi najwyższe jak dotąd trofeum, czyli Puchar Polski z 1983 roku. Ale, jak głosi motto drużyny, „My tworzymy historię”. Kto wie, co wydarzy się w kolejnych sezonach? 

Sławku, czas stworzyć historię! W Gdańsku i we Francji!

 

TV

MEVO rozkręca wiosnę. Wsiadaj i jedź: do pracy, na uczelnię, na plażę