• Start
  • Wiadomości
  • Odessa nie przyjaźni się z Gdańskiem. Goście z Ukrainy tłumaczą dlaczego

Odessa nie przyjaźni się z Gdańskiem. Goście z Ukrainy tłumaczą dlaczego

Trzy dni w Trójmieście spędziła grupa 30 uczestników “Szkoły Merów”. To przedstawiciele prozachodniej ukraińskiej inteligencji, którzy przygotowywani są do działalności samorządowej w swoim kraju. Urzędnicy gdańskiego magistratu zapoznali ich m.in. z zasadami funkcjonowania Budżetu Obywatelskiego. Portal Gdańsk.pl zapytał gości z Ukrainy dlaczego Odessa - jako miasto partnerskie Gdańska - nie jest zainteresowana współpracą.
10.09.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Goście z Odessy w Radzie Miasta Gdańska. Od lewej: Oleg Michailyk, Dżina Mindżoraja i Juri Christenzen

Miast partnerskich Gdańsk ma w sumie trzynaście (zobacz - TUTAJ). Odessa niekorzystnie wyróżnia się w całej stawce tym, że w ciągu ostatnich lat nie wykazuje zainteresowania współpracą z naszym miastem.

W ramach “Szkoły Merów” do Gdańska przyjechało troje przedstawicieli stowarzyszenia “Siła Ludiej” z Odessy: Oleg Michailyk, Juri Christenzen i Dżina Mindżoraja. O Olegu Michailyku pozostała dwójka mówi pół-żartem, że to przyszły mer Odessy.

- Dlaczego władze waszego miasta nie są zainteresowane kontaktami z Gdańskiem?

- To proste - odpowiadają. - W Odessie merem jest Giennadij Truchanow, Rosjanin, były oficer rosyjskiej armii, który do dziś ma rosyjskie obywatelstwo, ale to ukrywa. Jest człowiekiem oligarchów, najbardziej znany z nich to magnat naftowy Oleksandr Żukow, ojciec Darii Żukowej, która jest partnerką i matką dziecka innego rosyjskiego oligarchy Romana Abramowicza, właściciela klubu Chelsea Londyn. Mer Truchanow jest więc zainteresowany wzmacnianiem związków Odessy z Moskwą, a nie z miastami należącymi do Unii Europejskiej.

Problem jest szerszy i wynika z konfliktu, który wybuchł po zajęciu Półwyspu Krymskiego przez Rosję. W pobliskiej Odessie rząd Ukrainy zdążył wówczas spacyfikować grupy prorosyjskich separatystów (doszło do strzelaniny na ulicach, palono budynki, były ofiary śmiertelne), ale nie ma wątpliwości, że wśród mieszkańców południowo-wschodniej Ukrainy sympatie prorosyjskie są bardzo silne. Potwierdziły to wybory samorządowe, przeprowadzone 25 października 2015 r. Rządzący w Odessie mer Giennadij Truchanow uzyskał reelekcję już w pierwszej turze, otrzymał ponad 51 proc. głosów.


Uczestników Szkoły Merów przywitali Bogdan Oleszek, przewodniczący Rady Miasta Gdańska (z prawej) i wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk

- My przygotowujemy się do następnych wyborów - mówią odescy uczestnicy “Szkoły Merów”. - Polska samorządność jest dla nas szczególnie interesującym przykładem, w ciągu 25 lat udało wam się osiągnąć bardzo dobre efekty. Gdy wygramy w Odessie, na pewno będziemy chcieli kontynuować współpracę z Gdańskiem.

“Szkoła Merów” organizowana jest przez NGO Joint Efforts Agency, we współpracy z Narodowym Uniwersytetem Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Wsparcia finansowego udzielają Heinrich Böll Stiftung oraz Urban Developers Group Ukraine Ltd. Podróż studyjna Szkoły Merów po Polsce stała się możliwa dzięki pieniądzom od Fundacji Solidarności Międzynarodowej (Solidarity Fund PL). Cała inicjatywa ma wzmocnić proces budowy nowoczesnej samorządności na Ukrainie, w oparciu o doświadczenia miast i gmin Unii Europejskiej. Kolejni uczestnicy “Szkoły Merów” przyjeżdżają do Polski już od trzech lat. Poprzednie dwie edycje w 2015 i 2016 roku pozwoliły na przygotowanie ponad 20 zespołów, w których uczestniczyli obecni burmistrzowie siedmiu miast: Mikołajewa, Żytomierza, Mariupola, Wugledara, Kachiwky, Skadowska oraz Bojarki, niedaleko Kijowa.

W tym roku w ramach “Szkoły Merów” do Polski na siedem dni przyjechali przedstawiciele takich miast, jak: Truskawiec, Wysznewe, Odessa, Połtawa, Kamieńskie, Dniepr, Wyszogród, Pryłuki, Czerniowce, Nieżyn oraz Czerkasy. Odwiedzili w tym czasie Lublin, Warszawę, Bydgoszcz, Gdynię, Sopot i Gdańsk. W naszym mieście wysłuchali m.in. prelekcji, które zorganizowano w piątek, 8 września w siedzibie Rady Miasta Gdańska.

Tematykę Budżetu Obywatelskiego gościom z Ukrainy przedstawił Maciej Kukla, kierownik Referatu Komunikacji Społecznej UMG. Mówił m.in. o zasadach składania wniosków, o mechanizmach ich weryfikacji i oceny.

Po uczestnikach Szkoły Merów było widać, że przyjechali do Gdańska nie na wycieczkę, ale po to by się nauczyć czegoś nowego o funkcjonowaniu samorządu

- Cieszy nas, że kwota Budżetu Obywatelskiego systematycznie rośnie i prezydent Gdańska już zadeklarował, że w następnej edycji będzie to już 18 milionów złotych.

Pytania dobrze świadczyły o zaangażowaniu uczestników “Szkoły Merów”.

- Czy swoje projekty do Budżetu Obywatelskiego mogą zgłaszać organizacje religijne?

- Wyłącznie osoby prywatne, nie instytucje - odpowiedział Maciej Kukla. - Ale osoba związana z jakąś instytucją może to oczywiście zrobić.

- Poprosimy o jakiś przykład wspólnego projektu dla miasta, obejmującego więcej niż jedną dzielnicę…

- Takim przykładem jest chociażby modernizacja sieci dróg rowerowych - odparł Kukla.

Dość zabawna sytuacja miała miejsce, gdy Jolanta Ostaszewska, dyrektor Wydziału Budżetu Miasta i Podatków, opowiadała gościom o zagadnieniach finansowych. W pewnym momencie zaczęła mówić o tym ile gdańszczanie płacą za bilety tramwajowe i autobusowe.

- Tanio! - skonstatował jeden z uczestników “Szkoły Merów”.

- Myśli pan? - zdziwiła się dyr. Ostaszewska. - Część mieszkańców Gdańska ma na ten temat inną opinię. Niektórzy żądają nawet darmowej komunikacji miejskiej i trzeba powiedzieć, że są miasta w Polsce, które próbują iść w tym kierunku. My uważamy, że Gdańsk nie może sobie na to pozwolić, ponieważ stawiamy na jakość taboru i usług. Bilety oczywiście muszą być możliwie tanie, ale nie kosztem jakości taboru i usług.


Gości zainteresowało swojsko brzmiące nazwisko wiceprezydenta Piotra Kowalczuka. - Jakieś ukraińskie korzenie? - dopytywali. Wiceprezydent Kowalczuk jest w UMG jednym z motorów współpracy międzynarodowej miast. Jego wystąpienie goście z Ukrainy nagrodzili gromkimi brawami

Gości z Ukrainy zainteresowało nazwisko zastępcy prezydenta Gdańska do spraw polityki społecznej - Piotra Kowalczuka.

- To ukraińskie nazwisko: Kowal-czuk - zauważyli. - Są u pana w rodzinie ukraińskie korzenie?

- Nic o tym nie wiem, ale poszukiwania trwają - odparł rozbawiony Piotr Kowalczuk.



TV

Czwarty mikrolas już rośnie - zobacz, jak powstawał na Oruni Górnej