• Start
  • Wiadomości
  • Od laika do programisty w dwa miesiące? Ależ tak! W Gdańsku to możliwe

Od laika do programisty w dwa miesiące? Ależ tak! W Gdańsku to możliwe

Zostań programistą - rzuć pracę na budowie, swoje hobby z młodości przekształć w zawód, do artystycznego wykształcenia dodaj informatyczne umiejętności. Działające w Gdańsku infoShare Academy i Fundacja CODE:ME, które od roku prowadzą kursy programowania dla początkujących udowadniają, że takie przemiany zawodowe są możliwe.
11.07.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Finał kursu dla junior front-end developerów w infoShare. Potencjalni pracodawcy wypróbowują gry stworzone przez kursantów.

W infoShare Academy (iSA) w pierwszych dniach lipca zakończył się ostatni przed wakacjami kurs dla junior front-end deweloperów. Kursanci, którzy przed rozpoczęciem dwumiesięcznego szkolenia nie mieli (zazwyczaj) zielonego pojęcia o programowaniu, najpierw zaprezentowali publiczności wykonane w kilkuosoobowych zespołach aplikacje internetowe. Później zaprosili do wypróbowania gier komputerowych - w ciągu sześciu godzin w dwuosobowych teamach musieli stworzyć swojego “tetrisa”, “strzelankę” lub “hydraulika”. Gry działają, aplikacje również.

Obserwatorami finału kursu byli współpracujący z akademią przedstawiciele firm IT. Absolwenci odebrali certyfikaty i już wkrótce rozpoczną nowy rozdział w swoim życiu - pracę programisty.

Potencjalnych pracodawców nie trzeba szukać daleko - akademia działa w kompleksie biurowym Olivia Business Centre, po drugiej stronie ulicy znajdują się biurowce Alchemii.

Łukasz Kisicki: do udziału w kursie skłoniła mnie chęć zmiany jakości życia.


Rzucić wszystko dla programowania

Jeden z absolwentów ostatniego przed wakacjami kursu dla początkujących to Łukasz Kisicki (ostatnio szef brygady na budowie w Norwegii) - umowę o pracę podpisał jeszcze zanim odebrał certyfikat.

- Jestem junior front-end developerem i bardzo się cieszę! Nie spodziewałem się, że tak szybko znajdę zatrudnienie - mówi Łukasz Kisicki. - Do udziału w kursie skłoniła mnie chęć zmiany jakości życia. Moja praca polegała na tym, że wyjeżdżałem z kraju i nie było mnie po dwa, trzy miesiące - opowiada świeżo upieczony programista. - Uświadomiłem sobie, że jestem jeszcze młody, a zajmuję się głównie gonitwą za pieniądzem. Chciałem wrócić do rodziny i znaleźć w końcu pracę na miejscu, taką którą lubię. Kiedyś interesowałem się programowaniem. Dowiedziałem się o kursach. Rzuciłem budownictwo.

Łukasz Kisicki nie zamierza spocząć na laurach, chciałby ukończyć także studia informatyczne (żeby w pełni “przesiąknąć” IT).

“Coś zmienić” w swoim życiu chciała także Gabriela Król - absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. W tym roku kończy jeszcze dziennikarstwo na Uniwersytecie Gdańskim.

- Zastanawiałam się co z tym moim humanistycznym wykształceniem dalej zrobić. Chciałam spróbować czegoś nowego i uznałam, że front-end developer to ciekawy kierunek rozwoju - mówi Gabriela Król. - To dla mnie świetny sposób na to, by nie zarzucając dotychczasowych doświadczeń zawodowych, dołożyć do swojego cv coś nowego. Poza tym mówi się, że dziś w branży IT potrzebne są każde ręce do pracy.

Młoda programistka podkreśla, że nigdy nie miała nic wspólnego z kodowaniem, nie zdawała matematyki rozszerzonej na maturze i jest w tematach ścisłych “absolutnie głupia” (jej własne słowa).

- Zaczynałam od zera, ale myślę że przez to, że zajęcia były bardzo intensywne i przekazano nam ogromną dawkę wiedzy z wielu tematów, każdy znalazł coś w czym czuje się najlepiej - ocenia artystka-programistka: - Mnie, ze względu na moje wykształcenie, zainteresowały sprawy związane z user experience, z projektowaniem stron i to są kierunki, w którym chciałabym się rozwijać.

Kursanci zgodnie podkreślają, że dwa miesiące poświęcone na naukę to czas wyrwany z życia: osiem godzin dziennie w sali od poniedziałku do piątku, później kolejne godziny powtarzania i ćwiczenia materiału w domu do nocy i w weekendy.

Gabriela Król: artystka-programistka

Każdy może programować?

Od września 2015 r. do lipca 2016 r. 75 osób ukończyło kursy programowania w iSA. Większość znalazła pracę na juniorskich stanowiskach w firmach informatycznych - najczęściej z pomocą konsultantów akademii i jej partnerów, którzy równolegle z nauką kodowania, pracują również nad “rekrutacyjnymi” potrzebami kursantów. Jeszcze w trakcie trwania zajęć, podczas spotkań podsumowujących poszczególne etapy nauki, przedstawiciele firm przyglądają się pracy swoich potencjalnych pracowników i podejmują z nimi pierwsze rozmowy.

Historie ze szczęśliwym finałem - ale czy każdy, bez względu na wcześniejsze doświadczenia zawodowe, może w ciągu dwóch miesięcy przeobrazić się w programistę? W końcu - decydując się na kurs w trybie dziennym nie ma już miejsca na dotychczasową pracę (chyba, że nauka odbywa się w trybie zaocznym, ale wówczas szkolenie trwa ponad pół roku). Trzeba być też przygotowanym na spory wydatek. Np. 320-godzinny kurs dzienny dla front-end developerów kosztuje 10,5 tys. zł - przy czym jeśli absolwent znajdzie zatrudnienie u jednego z kilkudziesięciu partnerów iSA, płaci połowę, drugą pokrywa pracodawca.

- Nie mówimy, że każdego nauczymy programowania - podkreśla Marcin Pokojski, szef infoShare Academy. - Mówimy, że nauczymy programowania tych, którzy zakwalifikują się na kurs, będą odpowiednio zmotywowani i całkowicie poświęcą się nauce w tym czasie. Kurs jest bardzo intensywny, każda nieobecność na zajęciach skutkować może “tyłami”, których nie da się już nadrobić. Trzeba przepracować kilkaset godzin przy komputerze, żeby móc później obronić się u pracodawcy, wyrobić sobie swój profil.

- Nasi absolwenci są na tyle dobrzy, by pójść do firmy IT i nie być kulą u nogi w swoim teamie - uważa Marcin Pokojski szef infoShare Academy.

Sorry, nie marnuj pieniędzy

Wszystkie osoby, które chcą wziąć udział w zajęciach dla początkujących przechodzą test sprawdzający zdolność analitycznego myślenia. Kilkanaście pytań pozwala określić czy kandydat jest spostrzegawczy i czy ma umiejętność matematycznego myślenia - trzeba np. rozłożyć pewne zadania na czynniki pierwsze i złożyć je z powrotem w spójną całość.

- Coś à la test na inteligencję. Zadania nie są trudne, ale trzeba je rozwiązać w ciągu godziny - tłumaczy Marcin Pokojski. - Kiedy poznamy wyniki testów zapraszamy na kurs albo mówimy: “sorry, nie marnuj pieniędzy, lepiej zajmij się czymś bardziej odpowiednim do twoich predyspozycji”.

Przez testy wstępne jest w stanie przebrnąć około połowa chętnych.

Szef iSA przyznaje, że kiedy rok temu rozpoczynali działalność nie był pewien, czy w polskich realiach w ciągu dwóch miesięcy uda się nauczyć laików kodowania na na tyle wysokim poziomie, by mogli pójść do pracy.

- Wierzyliśmy w ideę, bo w Stanach Zjednoczonych od kilku lat już uczono ludzi w taki sposób, ale w Polsce nikt tego przed nami nie robił - tłumaczy. - Teraz jestem już na sto procent przekonany, że to działa! Nasi absolwenci są na tyle dobrzy, by pójść do pracy i być wzmocnieniem teamu, a nie kulą u nogi. Utrzymanie się wszystkich kończących nasze kursy w firmach informatycznych jest na to najlepszym dowodem.

Co ciekawe, kilkunastu świeżo upieczonych programistów to Polacy, którzy zdobywając nowy zawód, a dzięki temu i pracę w Gdańsku, postanowili wrócić z emigracji w Danii, Norwegii czy Wielkiej Brytanii.

Zanim wybierzesz się na kurs, poznaj zasady obowiązujące jego uczestników (na tablicy).

Kawał świetnej roboty

Jednym z pracodawców współpracujących z gdańską akademią jest Astek Polska - firma zajmująca się outsorcingiem kadry IT (zatrudnionych przez siebie ludzi “wypożycza” innym podmiotom), w województwie pomorskim działa na rzecz 14 klientów (m.in.: Lufthansa Systems, ThyssenKrupp, Wirtualna Polska).

- Współpracujemy z akademią od samego początku. Uważam, że wykonują kawał świetnej roboty: zarówno wykładowcy, jak i kursanci - ocenia Kamil Parafiniuk regional manager Astek Polska. - Absolwenci bez problemu wchodzą “do świata IT”, ale na początku potrzebują jeszcze wsparcia starszych kolegów z organizacji, do których trafiają.

Kamil Parafiniuk twierdzi, że rynek pracy IT jest obecnie na tyle chłonny, że daje szanse wszystkim ludziom, którzy wiążą swoją przyszłość z programowaniem i są w stanie ukończyć kurs. Także osobom po 40 roku życia.

- Jeszcze kilka miesięcy temu nasi klienci widząc w życiorysie kandydata, że jest już po czterdziestce mówili: “nie będzie pasował charakterologicznie do naszego młodego zespołu” - wspomina. - Teraz ich podejście zaczyna się zmieniać. Po prostu dlatego, że nie mają wyboru. Nie dalej jak tydzień temu jedna z firm zatrudniła “dojrzałego” pracownika na juniorskim stanowisku i są z niego bardzo zadowoleni.

Na jakie wynagrodzenie na “dzień dobry” może liczyć np. junior front-end developer? Według przedstawiciela Astek trzy tysiące złotych brutto na początek to absolutne minimum. Po roku doświadczenia można liczyć na przynajmniej tysiąc złotych podwyżki. Po dwóch - trzech latach pensja zaczyna się od siedmiu tysięcy i trudno określić jej górny pułap. Wszystko zależy od talentu i osobowości danego pracownika.

Akademia planuje, że do końca 2016 r. przeszkoli w sumie 140, a może nawet 200 osób (jeśli uda się zorganizować równoległe grupy). Kolejne kursy dla początkujących programistów iSA odbędą się we wrześniu, już teraz można się zgłaszać.

Kamil Parafiniuk z Astek Polska uważa, że dzisiejszy rynek pracy IT da szansę każdemu, kto potrafi ukończyć kurs.

Każdy może, ale...

Nieco inną filozofią działania kieruje się Fundacja CODE:ME, która wystartowała ze swoim programem szkoleniowym dla przyszłych programistów w Gdańsku w tym samym czasie co iSA.

- Każdy może zostać programistą, ale nie każdy ma w sobie tyle wewnętrznej siły, by móc się nauczyć programowania - uważa Marcin Młyński szef CODE:ME. - Programowanie nie jest łatwe, wymaga skupienia, dużo samodzielnej pracy i ustawicznego poszerzania wiedzy. Jeśli ktoś ma w sobie nutkę programisty i interesują go nowe technologie - jak najbardziej jest w stanie odnaleźć się w IT po ukończeniu naszych kursów - dodaje. - Są oczywiście i tacy, którzy rezygnują po kursie podstawowym, uznając, że to jednak nie dla nich.

Podstawowy kurs programowania w CODE:ME trwa 40 godzin. Uczestnicy spotykają się z trenerami wieczorami - na trzy godziny dwa razy w tygodniu. Kurs kończy się 12.godzinnym hackathonem, czyli maratonem programowania, podczas którego uczestnicy w zespołach muszą wykonać już “prawdziwe”, działające aplikacje.

- Biorąc pod uwagę, że w większości przypadków zaczynamy od zera, pokazujemy na początku czym jest programowanie i po części także czym jest internet, żeby ludzie mieli szersze zrozumienie kontekstu w ramach którego szkolimy - tłumaczy Marcin Młyński. - Naszym celem jest doprowadzenie uczestników do takiego poziomu wiedzy i umiejętności, żeby mogli pójść na rozmowę o pracę w charakterze stażysty, konkretnie odpowiadać na pytania i pokazać działające aplikacje własnego autorstwa.

Poziom umiejętności każdego uczestnika sprawdzany jest na bieżąco w trakcie kursu, na tej podstawie dostosowywane jest tempo zajęć i skład grupy - w miarę możliwości osoby bardziej i mniej zaawansowane uczą się w osobnych zespołach.

- Nie gwarantujemy pracy kursantom. Jeśli ktoś nie będzie się angażował to choćby nie wiem jak długo się uczył, nie będzie dobrym pracownikiem - podkreśla Marcin Młyński. - Firmy poszukujące programistów zapraszamy na nasze hackathony. Oglądają projekty zrealizowane przez kursantów w zespołach, obserwując jednocześnie jak dane osoby radzą sobie w teamie - umiejętność współpracy jest bardzo ważna w branży IT.

Kod, czyli gotowy program to ostatni i najważniejszy krok, kwintesencja tego czego nauczył się uczestnik kursu. Trenerzy poddają go ocenie, w razie potrzeby sugerują drobne poprawki. Na życzenie absolwenta, CODE:ME przesyła takie “kodowane” cv do potencjalnych pracodawców i pośredniczy w organizacji indywidualnych rozmów o pracę.

Każdy może zostać programistą, ale nie każdy ma sobie dość siły, by tego dokonać - wynika z doświadczeń Marcina Młyńskiego szefa Fundacji CODE:ME.

Zapłać tysiąc i sprawdź

- Poza osobami, które są absolutnie “zielone” w programowaniu, w naszych kursach uczestniczą także takie, które już się z nim zetknęły, ale nie potrafią z niego dobrze korzystać - dodaje szef CODE:ME. - Ci ludzie nie chcą póki co zmieniać pracy, ale wiedzą, że jeśli chcą zajść dalej, muszą się nauczyć czegoś nowego. Wieczorowy tryb nauki, który oferujemy jest wygodny dla wszystkich. Kursanci nie muszą rezygnować ze swojego źródła utrzymania.

Marcin Młyński podkreśla, że CODE:ME, działając w formie fundacji współpracującej z partnerami z branży IT, jest w stanie znacznie obniżyć koszty kursów względem cen rynkowych.

- Podstawowy kurs kodowania kosztuje u nas tysiąc złotych. Przy takiej cenie każdy może spokojnie sprawdzić czy programowanie jest dla niego - tłumaczy. - Jeśli chce iść dalej: wybiera następne, nieco droższe kursy, podzielone na bloki tematyczne.

Szef fundacji nie potrafi określić ilu absolwentów znalazło zatrudnienie jako programiści - jedno jest pewne: w ciągu roku przewinęło się przez nią 250 kursantów (plus 260 osób, które brały udział w jednodniowych warsztatach nauki programowania).

- Ze względu na naszą formę działania i relacje z partnerami, statystyki zatrudnienia pozostają poza nami. Wiemy, że nasi absolwenci znajdują pracę między innymi jako junior developerzy, zarówno w startupach jak i w korporacjach - twierdzi szef CODE:ME. - Informacje te trafiają do nas zazwyczaj za pośrednictwem absolwentów, którzy przychodzą na kolejne kursy, hackathony czy spotkania. Te ostatnie są okazją do wymiany nowych doświadczeń, ale też do pochwalenia się rozwojem kariery.

CODE:ME również w wakacje prowadzi rekrutację na kolejne szkolenia.

Marcin Pokojski i Marcin Młyński zgodnie twierdzą, że nie są dla siebie konkurencją. Potrzeby rynku IT w Trójmieście i okolicach są tak duże, że pracy im raczej nie zabraknie. Przygotowują się nawet do wspólnego projektu, którego szczegóły są, póki co, owiane tajemnicą.

TV

W maju kwalifikacje do Mistrzostw Świata w Ergo Arenie!