• Start
  • Wiadomości
  • Małgorzata Żerwe: nasz reportaż radiowy to udokumentowana opowieść o tym, co obecnie dzieje się w Polsce

Małgorzata Żerwe: nasz reportaż radiowy, to udokumentowana opowieść o tym, co obecnie dzieje się w Polsce

"Wystarczy przypomnieć okładki prawicowych tygodników z Tuskiem w mundurze Wehrmachtu, z postaciami Adamowicza i Dulkiewicz, które zestawiano z hitlerowskimi flagami. Gdy obóz władzy w taki właśnie sposób uderza w swoich przeciwników politycznych, to wszystko jest w porządku? Porównania w drugą stronę są już niedopuszczalne? Czyż to nie jest właśnie dowód, że Polakom stopniowo jest odbierana wolność, również wolność wypowiedzi? - mówi Małgorzata Żerwe, współautorka głośnego reportażu.
04.10.2020
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Małgorzata Żerwe na gali nagrody dla najlepszego filmu All About Freedom Festival 2018
Małgorzata Żerwe na gali nagrody dla najlepszego filmu All About Freedom Festival 2018
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Roman Daszczyński: O co chodzi z wypowiedziami prezydent Aleksandry Dulkiewicz, które w ostatnich dniach są atakowane w Radiu Gdańsk i przez działaczy PiS ? Jako autorka reportażu radiowego, od którego to wszystko się zaczęło, podzielasz pogląd, że to, co powiedziała prezydent Dulkiewicz było przesadne albo wręcz skandaliczne?

Małgorzata Żerwe: - Absolutnie nie. Jedyny skandal polega na łamaniu wszelkich standardów przez Radio Gdańsk. Tam już przestały funkcjonować zasady przyzwoitości, uczciwości i rzetelnego warsztatu dziennikarskiego. To, co oni robią, jest tak głupie i bezczelne, że aż niewiarygodne. Mówię to z ogromną przykrością, bo przez prawie ćwierć wieku pracowałam w Radiu Gdańsk i wiem, że była to rozgłośnia, w której obowiązywały standardy.

 

Nie tylko pracowałaś, ale stałaś się wybitną dziennikarką radiową. Twoje reportaże były wielokrotnie nagradzane w kraju i za granicą, miały żywy oddźwięk wśród słuchaczy. Nie pracujesz już w Radiu Gdańsk. Dlaczego?

- Od jesieni 2015 roku, gdy Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, przejmując władzę w kraju, sytuacja w Radiu Gdańsk zaczęła się zmieniać w bardzo niekorzystny sposób. W pierwszych miesiącach nie było to jeszcze takie oczywiste, ale z każdym kolejnym rokiem działo się coraz gorzej. Odeszłam dwa lata temu. Po prostu nie chciałam mieć z tym nic wspólnego.

 

Na czym polegało to “gorzej”?

- Na takim robieniu radia, by służyło ono interesom partii rządzącej. Pod tym kątem ustawiano dobór tematów i gości. Pół biedy, gdyby tylko chodziło o lansowanie ulubieńców władzy, ale jednym z zadań stało się również oczernianie ludzi opozycji. Ja nie pracowałam dla newsroomu, zajmowałam się kulturą i reportażem, ale firmowanie własnym nazwiskiem nierzetelnej firmy jest dla mnie nie do przyjęcia. 

 

Ktoś zaraz powie, że przecież po upadku PRL też bywało różnie. Zawsze był jakiś rząd, który chciał mieć wpływ na treści prezentowane w mediach publicznych. Przykładem może być znane na początku lat dziewięćdziesiątych hasło “Kto ma telewizję, ten ma władzę”. Dotyczyło to przede wszystkim telewizji, ale radia przecież nie omijało.

- Poprzednie rządy nigdy w tak bezwstydny sposób nie sterowały ręcznie tym, co się dzieje w rozgłośni. Zawsze była jakaś przestrzeń dziennikarskiej wolności i niezależności, zwykle całkiem pokaźna. Wówczas politycy bali się, że nadmierne naciski doprowadzą do skandalu, że takie ręczne sterowanie po prostu będzie nieopłacalne. To, co się dzieje obecnie, przypomina jedynie opowieści dziennikarzy, którzy pamiętają czasy PRL, i to te najgorsze, ze stanu wojennego. Wówczas również szkalowano i oczerniano ludzi niewygodnych dla władz. Obecnie rezydenci Prawa i Sprawiedliwości w mediach rządowych robią dokładnie to samo. Kto z dziennikarzy nie jest gotowy na ich polecenie się zeszmacić, po prostu jest skończony. W ciągu ostatnich czterech lat zostali zmarginalizowani lub odeszli najlepsi, najbardziej doświadczeni reporterzy i redaktorzy, których praca stanowiła o wysokiej jakości audycji Radia Gdańsk. Kto chce, z łatwością znajdzie ich nazwiska w Internecie.

 

  • Oryginalny zapis reportażu w Małgorzaty Żerwe i Davida Zane Mairowitza - posłuchaj TUTAJ

 

To co mówisz brzmi trochę jak niedawna opowieść o zniszczeniu radiowej “Trójki”.

- Tak, to przecież dotyczy wszystkich mediów rządowych. Świadomie nie mówię już o mediach publicznych, bo takich nie ma. W ich miejsce obóz władzy stworzył system mediów rządowych, państwowych. Przykład “Trójki” jest jak najbardziej trafny. Radio Gdańsk jest rozgłośnią regionalną, siłą rzeczy nigdy nie cieszyło się tak szerokim odbiorem jak “Trójka”, ale miało bardzo dobrą markę i zostało zniszczone w podobny sposób. To historia, którą ktoś powinien dokładnie opisać. Warto znać mechanizmy i nazwiska ludzi, którzy do tego doprowadzili. Najwyraźniej nie dociera do nich, że robią coś karygodnego. Przecież ta cała propaganda jest montowana za pieniądze nas wszystkich, którzy płacimy podatki. Za pieniądze moje, twoje, za pieniądze niemal każdego pracującego obywatela. Mówię to z pełnym przekonaniem: Radia Gdańsk, które znali słuchacze od początku lat dziewięćdziesiątych, już po prostu nie ma. Jest tylko szyld i kryjąca się za nim machina propagandowa, która ma nie tylko chwalić polityków obozu rządzącego, ale także deprecjonować przeciwników obecnych władz.

 

Wróćmy do wypowiedzi prezydent Dulkiewicz, która w Radiu Gdańsk jest przedstawiana jako “zwerbalizowana zdrada polskiego interesu”.

- Chodzi o to, że - podkreślę to raz jeszcze - budowana za pieniądze wszystkich podatników machina propagandowa Prawa i Sprawiedliwości rozpędza się i rozgląda za nowymi tematami. Gdy nie pojawiają się same, szuka ich na siłę. Takim pretekstem stał się teraz reportaż dla niemieckiego Deutschlandfunk, który zrealizowałam z moim francuskim mężem, Davidem Zane Mairovitzem. Jest to udokumentowana opowieść o tym, co się dzieje w Polsce, o tym jak agresywny nacjonalizm niszczy więzi społeczne i umacnia swoją władzę, między innymi poprzez tworzenie fałszywego poczucia zagrożenia. Jednym z takich narzędzi stały się oskarżenia o to, że w Gdańsku rządzą politycy, którzy mają proniemieckie sympatie i w gruncie rzeczy nie poczuwają się do swojej polskości, są wręcz jej zdrajcami. Obóz władzy chętnie sięga też po oskarżenia o nieuczciwość i nieudolność. Nie mam wątpliwości, że są to propagandowe brednie, ale bardzo niebezpieczne. Zdecydowana większość gdańszczan to widzi i rozumie. Zawsze jednak znajdą się też tacy, którzy nie są odporni na propagandę, mocno przeżywają to, co podawane jest przez rządowe media. Są wśród nich frustraci, zdolni do najgorszych czynów. Do zabójstwa Pawła Adamowicza doszło właśnie w takich okolicznościach. Nikogo z rządzących to nie otrzeźwiło? Czekają na kolejną tragedię? A potem co? Znowu będą wciskać, że nie mieli z tym nic wspólnego? Po prostu przez przypadek przyszedł jakiś szaleniec i nie wiedzieć czemu doszło do tragedii?     

 

Sposób, w jaki 30 września Radio Gdańsk zilustrowało na swoim portalu publikację Skandaliczne wypowiedzi prezydent Dulkiewicz w niemieckim radiu. >>Chichot losu - metody faszystowskie nadal działają<<
Ilustracja, którą 30 września Radio Gdańsk zilustrowało na swoim portalu publikację "Skandaliczne wypowiedzi prezydent Dulkiewicz w niemieckim radiu. >>Chichot losu - metody faszystowskie nadal działają<<"

 

Co powiedziała w twoim reportażu Aleksandra Dulkiewicz?

- Wyraziła to, co czuje wiele osób. Prezydent Dulkiewicz uważa, że Polska jest w trudnym momencie swojej historii, że po ćwierćwieczu budowania demokracji nasze społeczeństwo dało władzę ludziom, którzy realizują autorytarny model rządzenia. Przecież co najmniej pół kraju to widzi i rozumie. Była demokracja, jest dyktatura. Oni odbierają Polakom wolność "metodą salami": plasterek po plasterku. Podobnie robili hitlerowcy od chwili zwycięstwa w demokratycznych wyborach w styczniu 1933 roku. I Aleksandra Dulkiewicz właśnie o tym powiedziała, że jej to przypomina sytuację w III Rzeszy. Hitlerowcy zaczęli od demokratycznego zwycięstwa, a potem krok po kroku odebrali Niemcom i wolność, i demokrację. Zahipnotyzowali swoją ideologią wielką część społeczeństwa, a z przeciwnikami brutalnie się rozprawili. Przecież tak to wyglądało.

 

Może chodzi o to, że audycja została przygotowana dla niemieckiego radia? Polacy nie bez powodu ciężko znoszą takie porównania, a tutaj jeszcze adresatem są niemieccy słuchacze.

- Dobrze, że o tym mówisz. Ludzie Prawa i Sprawiedliwości od lat porównują gdańszczan do hitlerowców. Tak było z Donaldem Tuskiem, tak było z Pawłem Adamowiczem i tak jest teraz z Aleksandrą Dulkiewicz. Wystarczy przypomnieć złośliwe okładki prawicowych tygodników z Tuskiem w mundurze Wehrmachtu, z postaciami Adamowicza i Dulkiewicz, które zestawiono z hitlerowskimi flagami przy pomniku Obrońców Wybrzeża na Westerplatte. Gdy obóz władzy w taki właśnie sposób uderza w swoich przeciwników politycznych, to wszystko jest w porządku? Porównania w drugą stronę są już niedopuszczalne? Dlaczego Aleksandra Dulkiewicz nie ma prawa widzieć analogii między tym, co się dzieje teraz w Polsce i tym, co działo się w Niemczech w pierwszej połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku? Dlaczego mama Aleksandry Dulkiewicz, dzielna Polka, która działała w antypeerelowskiej opozycji, nie ma prawa ocenić, że jest gorzej niż było w PRL-u? Kim u licha są ci recenzenci, którzy mówią, co komu wolno, a co nie?! Czy to nie jest właśnie dowód, że Polakom stopniowo jest odbierana wolność, również wolność wypowiedzi?  

 

  • Tekst przedstawiany przez Radio Gdańsk jako pełna treść reportażu, przełożona na polski przez tłumacza przysięgłego - TUTAJ 

 

Mam wrażenie, że jest jeszcze gorzej. Obowiązuje raczej zasada: “Mów sobie co chcesz, a my i tak cię zakrzyczymy i obrzucimy błotem, jeśli tylko będzie to w naszym interesie. I jest bez znaczenia, kto tu ma rację, kto opiera się na faktach. Rację zawsze ma silniejszy, głośniejszy, bardziej bezwzględny”.

- Sam widzisz, że jest źle, a robi się coraz gorzej. Urządzane są jakieś chore dyskusje o tym reportażu. Nie wymieniają mojego nazwiska, bo to przecież ma być reportaż niemiecki, niech słuchacze myślą, że Dulkiewicz zaprzedała się Niemcom, podobnie jak wcześniej Adamowicz. Radiowi spece od propagandy wyciągają z kontekstu i przekłamują wypowiedzi Stefana Chwina, można odnieść wrażenie że Chwin dystansuje się od swojej polskości na rzecz niemieckości. To już naprawdę zalatuje paranoją. Nikogo więc nie powinno dziwić, że tym bardziej w krzywym zwierciadle przedstawiani są Basil Kerski i Peter Oliver Loew, który jest bardzo rzetelnym historykiem, przyjaznym Polsce i ożenionym z Polką. W reportażu uczestniczyło w sumie siedmioro protagonistów. Przykro mi, że muszą teraz znosić absurdalne ataki i pomówienia. Ale szczególnie współczuję Aleksandrze Dulkiewicz, która dźwiga odpowiedzialność za losy Gdańska i choć jest silną kobietą, to jednak kobietą. Świetnie przecież pamięta, co spotkało Pawła Adamowicza i głęboko to przeżyła. Jak strasznie musi się teraz czuć. Być może zresztą o to właśnie chodzi, o zastraszenie, o odebranie woli walki w obronie demokratycznych zasad.

 

Mówisz, że Radio Gdańsk wykorzystuje ten reportaż w skandaliczny sposób: wyrywa z kontekstu, manipuluje, przeinacza. Zamierzasz iść z tym do sądu? 

- W piątek Radio Gdańsk zaczęło epatować odbiorców, że ma pełny tekst tego “niemieckiego” reportażu, przełożony po raz pierwszy na język polski przez tłumacza przysięgłego. Każdy może sam sprawdzić, jakie to kuriozum. Można odnieść wrażenie, że użyli tłumacza Google, bo tekst w wielu miejscach jest niespójny, nielogiczny, niegramatyczny. A już największy absurd, że pokracznie przełożyli z niemieckiego wypowiedzi Aleksandry Dulkiewicz, która przecież wypowiadała się po polsku i wystarczyło to zacytować dosłownie, bez silenia się na translację z niemieckiego na nasze. Co ciekawe, nazwisko tego rzekomego tłumacza przysięgłego nie zostało podane. Myślę więc, że naprawdę był to tłumacz Google, albo ktoś bardzo nieudolny, skoro nie chce się podpisać z nazwiska pod czymś takim. I wiesz co? To pewnie zostało zrobione w ciągu jednej nocy przez jakiegoś „orła z RG”, w dodatku ze słuchu, a przecież pełny tekst scenariusza jest zamieszczony na stronie Deutschlandfunk pod opisem i reportażem do posłuchania. Ale na to orły nie wpadły (śmiech).

 

Więc co z tym zrobicie?

- Ludzie, którzy na kanwie mojego reportażu próbują tworzyć rzekomą aferę, naprawdę nie respektują żadnych zasad, a przyzwoitość jest u nich w deficycie. Proces sądowy byłby dla nich tylko pretekstem, by podbijać ten absurdalny bębenek przez kolejne miesiące. Dlatego na razie skupiamy się na mówieniu, jaka jest prawda. Ta usankcjonowana przez władze państwowe dobra koniunktura dla kłamców i manipulatorów przecież kiedyś się skończy, zapewne wcześniej niż później. Chodzi o to, by ci ludzie przekonali się wtedy, że robienie takich rzeczy nie jest wcale bezkarne.

 

WYPOWIEDŹ DAVIDA ZANE MAIROVITZA, WSPÓŁAUTORA REPORTAŻU:

"List otwarty do Radia Gdańsk

Szanowni Dziennikarze Radia Gdańsk,

Piszę do Państwa w sprawie tzw. „Skandalu”, który wywołaliście w związku z naszym programem radiowym dla Deutschlandfunk „Eine Stassenbahn Namens 'Danzig': die PiS Kampagne gegen Gdańsk”.

Chciałbym zwrócić Wam uwagę na to, że jedno zdanie w naszym 44-minutowym reportażu, które nazwaliście „skandalicznym”, zostało całkowicie wyrwane z kontekstu. Pani Dulkiewicz odniosła się do erozji praw obywatelskich na początku III Rzeszy i porównała ją do sytuacji na Białorusi i w Polsce. Nigdy nie powiedziała, że dzisiejsza Polska jest podobna do morderczego reżimu nazistowskiego z czasów wojny.

Jednak dzisiaj widzę, że dokonaliście tak zwanego „tłumaczenia” naszego tekstu. Nie wiem, czy zostało to zrobione przez Google, czy nie, ale nie odpowiada to naszej produkcji. W usta bohaterów, którzy nigdy ich nie wypowiedzieli, wkładacie słowa, a duża część tekstu przetłumaczonego na język polski jest po prostu błędna. Dlaczego to jest ważne? Ponieważ doprowadzi to do większej liczby fałszywych interpretacji i pozwoli ponownie cytować naszych mówców poza kontekstem. Przykład: cytujecie autorów (narratora) na początku jako odnoszących się do Gdańska i swastyki. To cytat nie od nas, ale od Petera Olivera Loew, dyrektora Instytutu Polskiego w Darmstadt. Wasze „tłumaczenie” jest pełne takich błędów. Złe tłumaczenie = złe dziennikarstwo.

Chciałbym również zwrócić uwagę, że ponownie przetłumaczyliście polski tekst na Google polski! Na przykład uwagi pani Dulkiewicz, a także uwagi Stefana Chwina są tłumaczone z powrotem na język polski z niemieckiego tłumaczenia oryginalnego polskiego! Z łatwością można było użyć tego, co powiedzieli dokładnie po polsku. Jesteście poważnymi dziennikarzami, czy nie?

Zwracam się tutaj do was jak do dziennikarzy. Chociaż jesteście teraz mediami państwowymi i nie jesteście w stanie podążać za własnym instynktem dziennikarskim, nadal macie obowiązek rzetelności. Nie mamy nic przeciwko zaatakowaniu naszego programu, ale najpierw upewnijcie się, że wiecie, o czym mówicie".

David Zane Mairowitz (współautor i współreżyser reportażu, odpowiedzialny za tekst w języku niemieckim)

Tłumaczenie z angielskiego za profilem Fb Dwór Artusa

TV

Żywie Biełaruś! Białoruski Dzień Wolności w Gdańsku