• Start
  • Wiadomości
  • Mafia na Wybrzeżu. Interesująca książka dziennikarza o skutkach zbrodni popełnionej kiedyś na Oruni

Mafia na Wybrzeżu. Interesująca książka dziennikarza o skutkach zbrodni popełnionej kiedyś na Oruni

Krzysztof Wójcik, autor książki "Mafia na Wybrzeżu. Krwawe zbrodnie, do których nie posunął się Masa": - Adam Kwaśny zginął przez chorobliwą zazdrość. Jego znajomi ostrzegali go przed Mariuszem Nawrockim i znajomością z Iwoną. Jeden z jego przyjaciół wprost mu mówił, odpuść sobie chłopie, bo to się źle skończy. Tych sygnałów było wiele, choć pewnie on, młody zakochany chłopak nie przypuszczał, że to się tak skończy...
08.10.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Krzysztof Wójcik - autor i jego książka.

Roman Daszczyński: Twoja książka ma mocny tytuł: "Mafia na Wybrzeżu". Czy to nie przesada? Słowo mafia jest terminem oznaczającym ścisłe związki świata przestępczego ze światem władzy...

Krzysztof Wójcik, trójmiejski dziennikarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press w kategoriach news i dziennikarstwo śledcze: - Tytuł oddaje potoczne określenie, jakimi ci ludzie w latach 90. sami się nazywali, choć nie mieli zbyt wiele wspólnego z mafią w znaczeniu włoskim. Tak też byli postrzegani przez zwykłych Kowalskich. Być może bliższy byłby termin "Ludzie miasta", ale też pamiętajmy, że ówczesne gangi miały też swoich ludzi w organach ścigania, a sprawa zabójstwa Adama Kwaśnego mogła być "skręcona" na etapie śledztwa, bo i takie zakusy były ze strony pewnych osób. Tak po krótce: jaka Polska, taka mafia...

Gdańsk, czy szerzej - Trójmiasto - lat 90. rzeczywiście jawi się Tobie jako obszar szalejącego bandytyzmu?

- Trójmiasto było istotną częścią szerszego pejzażu. Szczególnie krwawe były lata 1998-1999. Wtedy w Gdyni ginie "Nikoś", krótko potem w Warszawie zostaje zamordowany Marek Papała, są gdyńsko-sopockie zamachy na Macieja Nawrockiego, warszawska masakra w klubie Gama, zabójstwo Piotra Suleja, Adama Kwaśnego w Gdańsku, a krótko potem ginie boss Pruszkowa Pershing. W całej Polsce ten czas podobnie wyglądał. Wszyscy pamiętamy wybuchające bomby. Pamiętam też bezkarność tych ludzi. Pod sopockim Fantomem stały skrzynki, które na zakazie postoju stanowiły rodzaj rezerwacji miejsca dla bandytów. Były sytuacje, że gangsterzy potrafili pić whisky i mieć broń na stole, gdy coś im się nie podobało grozili obsłudze. Bezsilna była też policja i inne organa, choć przestępcy obnosili się ze swoim bogactwem, to nikt ich nie ścigał. Podejrzewam, że w dużej mierze ich bezkarność opierała się na donoszeniu policji na konkurencję przy jednoczesnym rozwijaniu swojego "biznesu".

Spotkanie autorskie zorganizowane przez empik w Galerii Bałtyckiej. Czwartek, 6 października.

Czester odsiedział w więzieniu 12 lat, choć nie zabił Kwaśniego. Dlaczego uważasz ten wyrok za największą wpadkę polskiego wymiaru sprawiedliwości? Większą była chyba sprawa nie wyjaśnionego do dzisiaj zabójstwa generała Papały.

- Sprecyzowałbym raczej, że sprawa Czestera zakończyła się najwyższym odszkodowaniem w historii III RP. 3 miliony złotych to sporo. Czy była to największa wpadka tego nie wiem. Jednak moim zdaniem, przy tych dowodach, które wówczas były, gdyby sąd wnikliwiej się pochylił nad sprawą, uniknięto by takiej kompromitacji. Ten przypadek pokazuje, że przy każdej sprawie sądowej trzeba na chwilę odejść na bok i z dalszej perspektywy spojrzeć na zebrane przez policję dowody. Pamiętajmy, że prawdziwi mordercy od początku przewijali się w aktach sprawy, zabrakło jednak koronnego dowodu w postaci rozpoznania przez świadka.

Osią książki jest historia zabójstwa trenera jeździectwa Adama Kwaśnego i wyjaśnienie związanych z tym tajemnic. Do zbrodni doszło w 1998 r. w Gdańsku Oruni, a właściwie już w Lipcach, na bocznej dróżce do stadniny koni. Kwaśny to Twoim zdaniem najbardziej bezsensowna ofiara środowiska przestępczego?

- Adam Kwaśny zginął przez chorobliwą zazdrość. Jego znajomi ostrzegali go przed Mariuszem Nawrockim i znajomością z Iwoną. Jeden z jego przyjaciół wprost mu mówił, odpuść sobie chłopie, bo to się źle skończy. Otrzymywał przecież pogróżki, skradziono mu samochód, wcześniej Iwonie spalono sklep. Tych sygnałów było wiele, choć pewnie on, młody zakochany chłopak nie przypuszczał, że to się tak skończy...

Książka ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Muza.

W opowiedzianej przez Ciebie historii jest mnóstwo ciekawych wątków. Zabójstwo Kwaśniego zlecił brat znanego w tamtym czasie gdyńskiego milionera. Jest tragiczna love story, a do tego na koniec okazuje się że rzekomy zabójca, który odsiedział 12 lat za kratami, był niewinny i ostatecznie dostał ze skarbu państwa 3 mln zł zadośćuczynienia. To niemal gotowy scenariusz na film. Myślałeś już o tym?

- Rzeczywiście historia tak zwanego "Klubu Płatnych Zabójców", Kwaśnego i "Czestera" nadaje się na film. Mam tego świadomość. To prawie, że gotowy scenariusz. Na początku tego roku rozmawiałem na ten temat z Borysem Lankoszem, który słyszał o historii Czesława Kowalczyka i też sądzi, że historia jest niesamowita. Na razie otrzymał książkę, która jest świeżo na rynku. Jeszcze nie mam informacji zwrotnej, co myśli o moim "dziełku". Jednak do tego podchodzę spokojnie, bo od napisania historii do powstania jakiegokolwiek obrazu jest bardzo daleka droga, a tak naprawdę najważniejszą kwestią jest finansowanie, bowiem stworzenie filmu to gigantyczne koszta.

Jesteś pewny, że "Czester", który - jak się okazuje, nie zabił, a jedynie dostarczył broń, zupełnie nieświadomie przyczynił się do zabójstwa Kwaśniego?

- Czesław nie był aniołkiem, delikatnie rzecz ujmując. Pewnie gdyby nie aresztowanie, to mógłby źle skończyć. Jak sam mi mówił, wówczas jego demonem była kokaina. Miał wyrok za przemyt kradzionego auta, trzymał się z tymi ludźmi i jego też można by określić "człowiekiem miasta". Znał się z kilkoma członkami "klubu", przyjaźnił się z zastrzelonym później "Szwarcenegerem". Jego zatrzymanie i aresztowanie zaczęło się od tego, że sypnął go Andrzej Szumera. On pamiętał, że po usiłowaniu zastrzelenia Macieja Nawrockiego, kiedy mordercy uciekli na Kaszuby, to Kowalczyk przywiózł swoim mercedesem do Brodnicy Górnej Tomasza Nowosada. Nowosad był pośrednikiem w zleceniu zabójstwa. Nie wiem, czy wiedział po co jadą na Kaszuby, bo Kowalczyk o tej sprawie nie chciał rozmawiać. Dlatego zatrzymano Kowalczyka. Wówczas prokurator nie przypuszczał, że świadek zabójstwa Kwaśnego rozpozna "Czestera", jako mordercę. To że dostarczył broń jest bezsporne. W niektórych tekstach z Czesława robiono aniołka, a tak nie do końca było... Wydaje mi się, że mógł nie wiedzieć po co Nawrocki kupił od niego broń. Świadczy o tym jego reakcja na spotkaniu z "Sieną". Kowalczyk żartobliwie wówczas zapytał, czy słyszał o "Otello z Oruni"? Gdy "Siena" stwierdził, że zna sprawę z pierwszej ręki, to "Czester" mocno wystraszył i mówił, że teraz nie mogą się spotykać. Wydaje mi się, że taka reakcja może świadczyć o tym, że mógł nie wiedzieć do czego Nawrocki użyje broni.

Krzysztof Wójcik, dwukrotny laureat Grand Press, autor reporterskich książek Depresja miliardera i Mafia na Wybrzeżu.

Na jakie inne gdańskie wątki w Twojej książce warto zwrócić uwagę?

- Książka na pewno oddaje klimat lat dziewięćdziesiątych i późniejszych; realia gdańskiego półświatka, działania policji, czy klimat więzienia przy Kurkowej. Pokazuje też tych bandytów i organa ścigania z kilku perspektyw. Ta książka cała jest przesiąknięta Gdańskiem, stąd też taka okładka...

Ta sprawa po latach miała jeszcze jeden zaskakujący finał. Pani Iwona, na oczach której zabito Kwaśnego, wróciła do człowieka, który z zazdrości zlecił tę zbrodnię. Wzięła z nim nawet ślub, dzięki czemu wcześniej może wyjść z więzienia. Umiesz to zrozumieć?

- To jest dramatyczna historia wieloletniego i głęboko toksycznego związku między tymi ludźmi. Jakąś rolę gra tu też zapewne podtekst ekonomiczny. Pani Iwona po śmierci Kwaśnego i aresztowaniu Nawrockiego została bez środków do życia. Po zamążpójściu jej wcześniejsze zeznania obciążające Nawrockiego mogły nie być brane pod uwagę, bo osoby najbliższe mogą odmówić zwierzania się sądowi. Próbowałem z nią o tym porozmawiać, ale odmówiła stwierdzając, że nie chce dalej żyć w cieniu tragedii sprzed 20 lat. Kiedy pytałem o to Nawrockiego, to mówił, że on ją po prostu kocha. Jednak jego słów nie można brać racjonalnie, bo to kompletnie nieprzewidywalny człowiek. Nie potrafię zrozumieć postępowania pani Iwony po całym złu, którego ta kobieta doświadczyła ze strony tego mężczyzny.

TV

MEVO rozkręca wiosnę. Wsiadaj i jedź: do pracy, na uczelnię, na plażę