• Start
  • Wiadomości
  • Lęk przed migrantami. W Gdańsku: grożą gwałtem, śmiercią

Lęk przed migrantami. W Gdańsku: grożą gwałtem, śmiercią

Obrażani najgorszymi wulgaryzmami, straszeni śmiercią i gwałtem - z tym spotykają się gdańszczanie i gdańszczanki, którzy pomagają imigrantom, albo zachęcają do tolerancji wobec wyznawców islamu. Sprawę bada już policja. Czy nasza debata naprawdę musi się toczyć w rynsztoku? [Uwaga! Artykuł zawiera wulgaryzmy!]
17.05.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Anna Kwaśnik: grożą nam śmiercią, gwałtem zbiorowym. Żal mi tych ludzi...

Anna Kwaśnik to sympatyczna, miła i inteligentna kobieta. Aż trudno wyobrazić sobie, żeby ktoś chciał ją celowo obrazić, czy wyzywać. Ale Kwaśnik pracuje w Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek (CWII) w Gdańsku. Dlatego ona, oraz jej koleżanki i koledzy, są ciągle narażeni na napaści słowne, wulgaryzmy, groźby. W internecie.

Piszą, że życzą nam gwałtu zbiorowego - mówi Kwaśnik. - Albo śmierci...  

I jak Pani na to reaguje? - pytam.

Czuję wobec piszących żal i politowanie - mówi Kwaśnik. - Może nikt tych ludzi w życiu nie kochał?

Tego typu wpisy na profilu facebookowym Centrum Kwaśnik dotąd kasowała. Teraz jednak je zachowuje. Być może trafią do prokuratora. Na pewno na policję.  


Debata w rynsztoku

Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek zajmuje się pomocą ludziom, którzy przyjeżdżają do Gdańska w poszukiwaniu pracy i nowego życia. To przede wszystkim goście zza naszej wschodniej granicy, dla polskich przedsiębiorców tzw. tania siła robocza. Ale zdarza się też, że do Centrum przychodzą po poradę przyjezdni z Palestyny, Syrii, Jordanii. Im również Centrum pomaga załatwić niezbędne dokumenty potrzebne do przeżycia w obcym kraju i mieście, wysyła ich na kursy języka polskiego.

Taki rodzaj pomocy wzbudza jednak wściekłość części gdańszczan. Dają temu wyraz na stronie CWII, bez ogródek, bez zahamowań, na całego. Duża większość autorów nie wstydzi się nawet podać imienia i nazwiska, wielu pokazuje też twarze na zdjęciach profilowych [redakcja gdansk.pl zdecydowała się jednak nie podawać tych nazwisk, choć je zna] Co piszą? “Każda ciapata kur.. nie przeżyje zbyt długo na gdańskich ulicach” - pisze jedna z internautek, podpisana z imienia i nazwiska. - “Bierzcie ich [muzułmanów] do siebie do domu, wzbogacą kulturowo wasze córeczki i żony” - pisze inny. “Wypierd.. z brudasmi!”, “Kurw… bolszewickie!” - to dwa następne wpisy.

- Rynsztok! - mówi Anna Kwaśnik. - Nie ma tu mowy o żadnym cywilizowanym dialogu. Staram się to usuwać, żeby nie gorszyło normalnych ludzi.   

Czy to wpływa na jej pracę w Centrum? - To przykre i trochę podcina skrzydła - mówi Kwaśnik. - Wydaje cie się, że robisz coś ważnego, a nagle ktoś wylewa na ciebie wiadro pomyj. Ale to mnie na pewno nie zniechęci.

Boi się Pani? - pytam.  

Nie. Odbieram to raczej z politowaniem, bo to strasznie głupie, małe i smutne. A najdziwniejsze jest to, że ci ludzie, głównie mężczyźni, stawiają się w roli obrońców polskiego narodu i polskich kobiet przed “dzikimi” uchodźcami. A jednocześnie to oni nas obrażają najbardziej! Syryjczycy czy Palestyńczycy, którzy to przychodzą, są niezwykle grzeczni wobec mnie, naprawdę przemili. A stek inwektyw leci pod naszym adresem właśnie od Polaków...

- Może przydałby się tu ochroniarz? - pytam. 

- Ochroniarz?! Nas nie stać nawet na hydraulika! 

Komenda Miejska Policji, na prośbę Urzędu Miasta, oddelegowała właśnie funkcjonariusza, który odtąd będzie się zajmował łamiącą prawo mową nienawiści, groźbami karalnymi czy przemocą na tle rasowym i etnicznym. Policjant już pracuje. Groźby wysłane pod adresem pracownic CWII są już przez niego badane. 

Tomasz Nowicki z UG uważa, że nienawiść w naszym społeczeństwie eskaluje.

Nienawiść eskaluje. Co dalej?

Kwestia nie dotyczy zresztą tylko Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek. Redakcja gdansk.pl, która pisze regularnie o kwestii uchodźców czy muzułmanów, też dostaje groźby: “zajeb.. was”; “wiemy, gdzie mieszkacie, muzułmańskie ścierwa”, "zatłuczemy was na śmierć!"- takie mejle trafiają do naszych autorów (wszystkie te groźby zostały zgłoszone na policję).

Podobne pogróżki odbiera działająca legalnie w Gdańsku Liga Muzułmańska. Mieszkający w Gdańsku i pracujący tu muzułmanie z Palestyny czy Tunezji mogą o sobie przeczytać:  “dzieciojeby, gwałciciele, wyznawcy szatana, wynocha z Polski pedofile!”  

Z reguły te wpisy nie są nawet anonimowe. Piszący je chełpią się i chwalą swoją nienawiścią, prezentując ją pod nazwiskiem. Bez skrupułów. 

Tomasz Nowicki, doktorant filozofii z Uniwersytetu Gdańskiego, współpracujący też z CWII uważa, że granica tego, co akceptowalne w języku codziennym wyraźnie się przesunęła: - Bardzo długo mieliśmy do czynienia z językiem anonimowym. Ale to się zmienia, bo w debacie publicznej pojawiło się wyraźne przyzwolenie na język wulgarny, dosadny. Także wśród polityków, elit. Politycy mają wszak twarze, imiona i nazwiska. Skoro oni mogą mówić agresywnym językiem, to ulica to od nich przejmuje. Dziś te poglądy, których jeszcze niedawno wstydzilibyśmy się wyrazić publicznie, stały się częścią codziennego porządku. Matki małych dzieci w jednym poście na FB chwalą się swoim ślicznym dzieckiem, a w kolejnym zamieszczają zdjęcie obozu koncentracyjnego z podpisem “Możemy przyjmować uchodźców, bo infrastrukturę już mamy”. Na ulicach pojawiają się już bez wstydu transparenty typu “Oni mają meczety, my mamy maczety”. Ludzie nienawidzą teraz otwarcie.  

- A może dzięki temu, że ludzie wyżyją się na FB, nie będą wprowadzać swoich gróźb w czyn? - pytam. - Może rynsztok słowny na portalach jest chorym, ale jednak wentylem bezpieczeństwa?

- Długo byłem zwolennikiem teorii sublimacji: myślałem, że hejt daje możliwość wyżycia się, wyładowania emocji - mówi Nowicki. - Ale już tak nie sądzę. Widzę, że ludzie są gotowi przekształcać tę nienawiść w czyny. Mamy w Polsce wzrost ataków na cudzoziemców, niedawno na Egipcjanina w Gdańsku. Formują się spontanicznie “patrole obywatelskie”, pilnujące rzekomo polskich ulic przed obcymi; bezczeszczone są pomniki pamięci o Holokauście. W ostatnim tygodniu grupa kibiców piłkarskich napadła na obozowisko Romów w Gdańsku Brzeźnie. Obrzucili romskie baraki, ustawione na opuszczonej działce, kamieniami i butelkami. Z 15 Romów, którzy tam mieszkali, została piątka, reszta przestraszona wyjechała do Wrocławia. To są fakty. Od słów do czynów. Kibice wcześniej zapowiedzieli, że napadną tych Romów i to właśnie zrobili. Mamy więc eskalację nienawiści.

Tak ma wyglądać dialog? Zamaskowany kibic-patriota z hasłem 'Witajcie w piekle, zbłąkane owieczki' podczas demonstracji antyuchodźczej w Gdańsku w listopadzie 2015.

Z Hitlerem, krzyżem i obelgą 

Podobnego zdania jest adwokat Tomasz Snarski z Gdańska, z Katedry Prawa Karnego na wydziale Prawa i Administracji UG. On też padł ofiarą mowy nienawiści. We wrześniu 2015 roku był świadkiem marszu przeciw uchodźcom, jako zwykły przechodzeń. Skandowane przez manifestantów hasła i transparenty przeraziły go: “Witajcie w piekle zbłąkane owieczki” (to do potencjalnych uchodźców) “Zrobimy z wami, to co Hitler z Żydami” czy “A na drzewach zamiast liści będą wisieć islamiści”

Postanowił działać. Zgłosił do prokuratury zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnieniu przestępstwa z z art. 256 § 1 kodeksu karnego: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch”

Pismne zawiadomienie zgłosił tylko on, choć świadków było więcej. Snarski mówi, że wymagało to do niego odwagi, bo w sumie to był sam przeciwko zgrai narodowców (dopiero później wsparła go formalnie organizacja Otwarta Rzeczpospolita, która zgłosiła oddzielne zawiadomienie). Niewiele osób zdecydowało się zeznawać w tej sprawie.

- Czy za tego typu okrzyki czy hasła należy karać? - pytam Snarskiego. - A co z wolnością słowa i zgromadzeń?  

Wolność słowa ma swoje ograniczenia: nie może wzywać do nienawiści, obrażać, pomiatać kimś, grozić mu - mówi Snarski. - Wszystkie konstytucyjnie gwarantowane wolności w Polsce, i w Europie, mają swoje ograniczenia. Najgorsze jest to, że już przekroczyliśmy Rubikon, czyli za późno na edukację. Przespaliśmy jako społeczeństwo ważny moment. Był czas, żeby nauczyć się cywilizowanej debaty. Teraz więc trzeba sięgać po prawo karne, które ma przecież wymiar wychowaczy. To ostateczność, ale w tym przypadku konieczna. Może następnym razem ktoś się dwa razy zastanowi, zanim kogoś znieważy? 

Snarski dodaje, że nie możemy ignorować mowy nienawiści: - Nasz wieszcz, Czesław Miłosz, mówił “spisane będą czyny i rozmowy”. A więc także słowa, nie tylko czyny, są istotne. Ranią często równie dotkliwie, bolą, niosą strach, poniżenie. Poza tym bardzo blisko od agresji słownej do agresji w działaniu. Jaką mamy gwarancję, że te groźby nie zostaną spełnione? Żadnej!

Snarski mówi, że jest katolikiem i patriotą, więc było mu wstyd, że ludzie idący w antyimigranckim pochodzie odwoływali się do chrześcijaństwa i polskości. - To dla mnie porażka! Czy tego uczy nasza religia? Czy tak ma wyglądać w naszym wydaniu nasze najświętsze narodowe zawołanie: "Bóg, honor i ojczyzna"? Czy polski patriota straszy innych Hitlerem w imię krzyża?

Sprawa ma swój ciąg dalszy: gdy lokalne portale opisały działania Snarskiego, aż zaroiło się tam od obelg pod jego adresem. Nazywali go m.in. żydkiem, komuchem. Snarski napisał do redakcji z prośbą o usunięcie wpisów. 

- Czy kultura dyskusji w Polsce to już przeżytek? - pyta Snarski. - Czy nikt już nie bierze odpowiedzialności za obelżywe słowa wypowiadane pod adresem innych? 












TV

Światowa stolica bursztynu