Piłkarze Lechii już chyba wymazali z pamięci nieszczęsne 0:5 z Koroną Kielce na własnym stadionie (30 października). Jeśli w derbach z Arką w Gdyni (3 listopada) wymęczyli zwycięstwo 1:0, to już w sobotnim (18 listopada) spotkaniu z Wisłą Płock bezdyskusyjnie dominowali.
- Porażka z Koroną była wypadkiem przy pracy - przekonywał już po meczu Daniel Łukasik, pomocnik biało-zielonych, który miał swój udział w zdobyciu drugiego gola dla Lechii.
Zanim do tego doszło, najpierw błąd bramkarza płocczan Seweryna Kiełpina wykorzystał Marco Paixao. W 3. minucie Kiełpin już łapał "w parterze" piłkę, ale tak niefortunnie, że mu odskoczyła. W pobliżu był czujny Marco, który dopadł do niej, zrobił krok w prawo i prezycyjnie strzelił do pustej bramki.
W 17. minucie gdańszczanie we czterech ruszyli na czterech rywali. Akcję zainicjował właśnie Łukasik, który na własnej połowie przejął piłkę i podał do Milosa Krasicia. Serb ruszył do przodu, minął jednego z piłkarzy Wisły, podał na prawo do Flavio Paixao i wbiegł w pole karne. Flavio górą dokładnie dograł do Krasicia, który przez nikogo nie pilnowany główką wpakował piłkę do siatki.
- Widać, że Milos daje zespołowi dużą jakość. Odbudowaliśmy go fizycznie i drugi mecz z rzędu rozegrał 90 minut na dużej intensywności - chwalił 33-letniego Krasicia trener biało-zielonych Adam Owen.
Już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy świetnie z dystansu strzelał Simeon Sławaczew, ale Kiełpin wybił piłkę na róg. Do narożnika podszedł Rafał Wolski, dośrodkował w pole karne, obrońca gości Damian Szymański źle odbił piłkę, która trafiła do Marco Paixao. Portugalczyk takich prezentów w tym sezonie nie raczył odrzucać. Główka i gol. 3:0.
W 60. minucie drugą żółtą kartkę a w konsekwencji czerwoną zobaczył Igor Łasicki. Tego gdańszczanie niestety nie wykorzystali, choć bliski ustrzelenia hat-tricka był Marco Paixao, ale wychodząc sam na sam z Kiełpinem za mocno wypuścił sobie piłkę, którą przejął bramkarz Wisły.
W 73. minucie po ponad dwóch miesiącach przerwy spowodowanej kontuzją na murawie pojawił się Sławomir Peszko. Kilka razy szarżował przed polem karnym rywali, jednak bez większych efektów.
- Na boisku tworzyliśmy jedność i każdy z zawodników wspierał resztę kolegów - cieszył się szkoleniowiec gdańskiego zespołu.
- Mecz zaczął się dla nas fatalnie, bo sami strzeliliśmy sobie bramkę. Po jej stracie w naszych poczynaniach było widać niepewność i załamanie. W tej pierwszej połowie byliśmy jak bokser, który dostał mocny cios i nie mógł się potem po nim otrząsnąć - dodawał Jerzy Brzęczek, trener płocczan.
Marco Paixao ma na koncie 11 goli, dogonił Carlitosa z Wisły Kraków (także 11) i goni Igora Angulo z Górnika Zabrze (15 bramek).
Następne spotkanie w ekstraklasie gdańszczanie rozegrają 24 listopada na wyjeździe z Cracovią. Potem - 1 grudnia - u siebie podejmować będą Śląsk Wrocław. Czy będzie więcej kibiców niż podczas meczu z Wisłą Płock? W sobotę, 18 listopada, na Stadionie Energa Gdańska zasiadło 7600 osób.
Lechia Gdańsk – Wisła Płock 3:0 (3:0)
Bramki: M. Paixao (3.,45.), Krasić (17.)
Lechia: Kuciak – Stolarski, Wojtkowiak, Augustyn, Nunes – F. Paixao, Sławczew (82. Lipski), Łukasik, Wolski (73. Peszko) – Krasić – M. Paixao (80. Balde)
Wisła: Kiełpin – Stefańczyk, Sielewski, Łasicki, Sylwestrzak – Merebaszwili (46. Michalak), Furman (84. Stilić), Szymański, Varela, Reca – Piątkowski (65. Kante)
Żółte kartki: Wojtkowiak – Łasicki, Sielewski
Czerwona kartka: Łasicki (60. za drugą żółtą)