- Press! Press! - krzyczał na linii nowy trener Lechii Gdańsk Adam Owen.
Domagał się od swoich podopiecznych agresywnego pressingu. Po raz pierwszy wymagał od nich czegoś w roli pierwszego trenera, już nie trenera przygotowania fizycznego. Stał na linii legalnie, bo wcześniej, w meczu z Sandecją, gdy Piotr Nowak podarował mu drugą połowę meczu, sam siadając na ławce, Owen nie był jeszcze formalnie trenerem.
Teraz jest. I od razu wygrywa!
Debiut zaliczył bardzo przyzwoity. Piłkarze Lechii grali nadspodziewanie dobrze, jakby przypomnieli sobie, jak się gra w piłkę. Czy to już efekt pracy Owena? A może wcześniej ciążyła im postać Nowaka?
Pierwszych 15 minut Owena jego drużyna była bardzo dobra: mądra obrona, odbiory, odcięcie Lubina od własnego pola karnego. Do tego mądre zachowanie w środku pola. Był nawet strzał na bramkę Marco Paixao!
Lechia grała bezpiecznie, by nie stracić głupiej bramki. I była lepsza od Zagłębia, drugiej drużyny Lotto Ekstraklasy. Swoją drogą Zagłębie nie wyglądało na drużynę, która chce wskoczyć z drugiego miejsca na lidera; Miedziowi grali ślamazarnie i asekuracyjnie.
Po 15 minutach tempo nieco siadło, ale to Lechia wciąż prowadziła grę. Kuciak w zasadzie miał wolne, mógł cieszyć się słonecznym popołudniem. Zagłębie oddało jeden celny strzał w pierwszej połowie.
Lechia wreszcie zaczęła przypominać zespół z poprzedniego sezonu: mądry, cierpliwy, poukładany. Dziwił brak Wolskiego i Stolarskiego w pierwszym składzie, ale takie były decyzje Walijczyka. Wolski wszedł dopiero w 50 minucie za Joao Oliverię.
Flavio w 58 minucie zmienił Krasicia. Nie został powitany przez kibiców jakoś entuzjastycznie. Ale minutę później 9 tysięcy kibiców cieszyło się z gola Flavio! Portugalczyk dostał podanie od brata - wcześniej świetnie dryblował Wolski - a jako, że obrona Zagłębia była ustawiona katastrofalnie, Flavio miał mnóstwo czasu i miejsca by dokładnie przymierzyć i uderzyć obok bramkarza Lubina, Martina Polaczka. Po raz pierwszy w tym meczu Flavio dotknął piłki i od razu gol!
Lechia potrafiła obronić ten rezultat. Miedziowi atakowali coraz bardziej rozpaczliwie, bez skutku. W efekcie Lechia wygrała pierwszy mecz u siebie w tym sezonie. A więc można!
Kilka dni wcześniej prezes Mandziara powiedział piłkarzom Lechii, za pośrednictwem mediów, że spacerować to można po plaży w Sopocie. Lechia wzięła sobie jego słowa do serc: znów grała, a nie chodziła.
Tak więc zapowiadany przez Mandziarę reset - po przejęciu drużyny przez Owena - udał się. Okazało się, że piłka nożna to nie jest tak trudna gra i w miarę prostymi sposobami można znów wygrywać mecze.
Teraz czekają Waliczyjka i Lechię mecze z Legią na wyjeździe (15.10) i Lechem u siebie (21.10).
W nadchodzącym tygodniu kibiców czeka natomiast przerwa na reprezentację: 5 i 8 października Polska gra dwa ostatnie mecze eliminacyjne Mistrzostw Świata Rosja 2018 z Armenią i Czarnogórą.
Lechia Gdańsk – Zagłębie Lubin 1:0 (0:0)
Bramka: F. Paixao (60.)
Lechia: Kuciak – Wojtkowiak, Nalepa, Wawrzyniak – Milos, Sławczew, Łukasik, Lewandowski (74. Stolarski) – Krasić (59. F. Paixao), M. Paixao, Oliveira (53. Wolski)
Zagłębie: Polacek – Guldan, Kopacz, Jach – Czerwiński (67. Woźniak), Matuszczyk, Kubicki, Janoszka – Pawłowski (65. Jagiełło), Świerczok, Tuszyński (80. Buksa)
Żółte kartki: Tuszyński
Po meczu trener Adam Owen powiedział: - Jestem zadowolony z wyniku. Zrealizowaliśmy strategię na to spotkanie. Zwycięstwo jest najważniejsze. Uważam, że z biegiem czasu nasza gra będzie wyglądała lepiej. Te trzy punkty na pewno dodadzą nam pewności siebie. Na pewno ten mecz dał mi wiele materiału, który będziemy analizować, a potem pracować na treningach. Szkoda, że mamy teraz przerwę na reprezentację, bo po takim zwycięstwie, w którym wreszcie pokonaliśmy rywala u siebie i to bez straty gola, chcielibyśmy od razu zagrać kolejny mecz. Ale skoro mamy teraz przerwę, to na pewno wykorzystamy ją na treningi i ciężką pracę. (źródło: lechia.pl)