Po dwóch remisach z rzędu - z Arką Gdynia oraz Pogonią Szczecin - biało-zieloni mieli olbrzymi apetyt na zwycięstwo w starciu z ligowym beniaminkiem. I by ten głód wygranej zaspokoić, trener Lechii Piotr Nowak postanowił wrócić do sprawdzonego ustawienia 3-5-2, w którym jego podopieczni imponowali grą ofensywną w poprzednim sezonie.
Choć na boisku Lechia miała w swoich szeregach więcej graczy ofensywnych (z powracającymi do składu Sławomirem Peszką i Grzegorzem Kuświkiem) niż tych odpowiadających w teorii za obronę, to przez długi czas nie mogła poradzić sobie ze skoncentrowaną na obronie drużyną Wisły. Rywale często przerywali akcje gospodarzy faulami, skutecznie wybijając ich z rytmu i w zarodku niwecząc szanse na zawiązanie dobrej akcji zaczepnej. A gdy dodamy do tego mniejszą niż zazwyczaj dokładność Lechistów w wymianie podań i znikomą liczbę strzałów, to brak zdobytej do przerwy bramki przez Biało-Zielonych bramki nie mógł dziwić.
Różowo nie było także w obronie, która w 28. minucie musiała skapitulować po błyskotliwej akcji Jose Kante i Piotra Wlazły, którą silnym mierzonym strzałem wykończył Giorgi Merebaszwili, dając Wiśle prowadzenie.
W 33. minucie gdański zespół mógł przegrywać już 0:2, jednak w 100-procentowej sytuacji Kante z najbliższej odległości trafił w poprzeczkę, mając przed sobą tylko Vanję Milinkovicia-Savicia.
Gospodarze mogli odpowiedzieć w 40. minucie, ale po płaskim dośrodkowaniu Rafała Wolskiego i strzale Simeona Sławczewa piłka została wybita z linii bramkowej przez bramkarza płocczan Seweryna Kiełpina.
W drugiej połowie Lechiści od pierwszego gwizdka sędziego dążyli do wyrównania stanu meczu i konsekwentnie zbliżali się do realizacji swojego celu. Aż w 60. minucie dopięli swego, po tym jak Grzegorz Kuświk na raty pokonał Kiełpina z rzutu karnego podyktowanego za faul Merebaszwilego na wbiegającym w pole karne Jakubie Wawrzyniaku.
Po strzeleniu wyrównującego gola biało-zieloni starali się pójść za ciosem i przechylić szalę wyniku na swoją stronę. Znów jednak przez długi czas dawała o sobie znać niemoc ofensywna z pierwszej połowy, która nie pozwalała gdańszczanom pokonać Kiełpina. Ten zaś bronił jak natchniony i w fenomenalnym stylu obronił potężne uderzenie Lukasa Haraslina z 79. minuty.
Dwie minuty później golkiper Wisły po raz drugi musiał jednak uznać wyższość Grzegorza Kuświka. Po dokładnym podaniu Pawła Stolarskiego napastnik Lechii ubiegł obrońców płocczan i wślizgiem wpakował piłkę do siatki, zdobywając gola na 2:1, który w końcowym rozrachunku okazał się być trafieniem, dającym Lechii wygraną.
Gdańszczanie ponownie zasiedli w fotelu lidera. Po 16. kolejkach mają 33 punkty, wyprzedzają Jagiellonię Białystok (30 punktów) i Legię Warszawa (25). Kolejny ligowy mecz podopieczni trenera Nowala zagrają 28 listopada (poniedziałek) na własnym boisku z zajmującym ostatnie miejsce w tabeli Górnikiem Łęczna.
Lechia Gdańsk - Wisła Płock 2:1 (0:1)
Bramki: Kuświk (60., 81.) - Merebaszwili (28.)
Żółte kartki: Wawrzyniak, Peszko, Maloca, Janicki - Furman, Merebaszwili, Kante, Kiełpin, Stępiński. Żółtą kartką napomniany został również rezerwowy Sebastian Mila
Lechia: Milinković-Savić - Janicki, Maloca, Wawrzyniak - Peszko, Sławczew, Chrapek (46. Stolarski), Krasić (78. Mila), Wolski - Kuświk, M. Paixao (56. Haraslin)
Wisła: Kiełpin - Stępiński, Szymiński, Bożić, Sylwestrzak - Merebaszwili (73. Hemeha), Furman, Rogalski (83. Iliew), Wlazło, Reca (64. Kun) - Kante
lechia.pl