Choć akcje związane z zabieraniem podopiecznych Promyka poza teren schroniska odbywają się regularnie, takiej lokalizacji na wspólne spacerowanie jeszcze nie było. W ramach akcji „Promykowe podróże małe i duże” tym razem na scenerię spaceru wybrano las i jezioro.
- To nowa lokalizacja, bo zmiana krajobrazu też jest ważna - mówi Grzegorz Zaleski, pracownik schroniska Promyk. - Choć Sobieszew, gdzie odbył się ostatni spacer, świetnie się sprawdziło, pomyślałem, że nudno jechać dwa razy z rzędu w to same miejsce. A że jakiś czas temu byłem akurat nad Jeziorem Otomińskim, pomyślałem, że to nie tylko idealna okolica na nasze wyprawy, ale też urozmaicenie dla psiaków. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy zdecydują się w sobotę do nas dołączyć, nie będą żałować.
Zbiórkę zaplanowano o godz. 11.30, na parkingu przy ul. Słonecznej w Otominie. Można przyjść ze swoim pieskiem. Pogoda ma być ładna, czworonożny przyjaciel na pewno ucieszy się z tak spędzonego popołudnia. Można też przyjść wyłącznie w towarzystwie człowieka lub... samemu. Tego typu spacery organizowane są z wielu powodów. Dedykowane są przede wszystkim podopiecznym schroniska, by choć na kilka godzin zwierzaki mogły opuścić swoje boksy. Nie da się wynagrodzić im tego, czego nie dostały od losu lub zabrał im człowiek, ale każda okazja jest dobra, by podarować tym zwierzętom namiastkę normalności i miłość, której najbardziej potrzebują.
- Ten sobotni wypad do lasu to nie tylko szansa na rozprostowanie psich łap, rozciągnięcie mięśni czy eksplorację nowych zapachów - dodaje Grzegorz Zaleski. - Mamy nadzieję, że być może w takiej scenerii, ktoś z odwiedzających wypatrzy sobie przyjaciela na całe życie.
W sobotnim spacerze udział weźmie około 20 psów. Głównie będą to staruszki, bo po długich latach przeżytych w schronisku, w wielu przypadkach mowa o całym życiu… to właśnie seniorzy najbardziej potrzebują prawdziwego domu.
Spacer wsparło Nadleśnictwo Kolbudy i GAiT, który od kilku miesięcy wspiera wyjazdoweakcje schroniska. Jak wygląda pomoc spółki? GAiT podstawia pod mury schroniska autobus, który odbiera i zawozi pracowników, wolontariuszy i przede wszystkim zwierzaki.
Na koniec spaceru, którego trasa przebiegnie spontanicznie (trochę lasem, trochę brzegiem jeziora) zaplanowano ognisko z kiełbaskami. A kto nie lubi kiełbasek, nie będzie zawiedziony. O to, by wegetarianie nie wrócili ze spaceru głodni, zadbają wolontariusze. Nic nie trzeba ze sobą przynosić. Trzeba po prostu tam być. Będziecie?