• Start
  • Wiadomości
  • Kreatywna Pedagogika. Nauczycielki z Gdańska zmienią świat!

Kreatywna Pedagogika. Nauczycielki z Gdańska zmienią świat!

To one zmienią gdańską (i może polską) szkołę! Grupa ambitnych i kreatywnych nauczycielek chce, aby nasze dzieci czuły się w szkole dobrze i chętnie się uczyły. Czy dzięki nim uczniowski ból brzucha i migrena przejdą do historii?
21.11.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Agnieszka Tomasik z gdańskiej „piątki” przekonuje koleżanki z pokoju nauczycielskiego: jeśli podręcznik jest zły, trzeba go wyrzucić!

 

Na jednej z lekcji polskiego w V Liceum Ogólnokształcącym w Gdańsku nauczycielka Agnieszka Tomasik pokazała swoim uczniom film „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”. Sprawa o tyle niebezpieczna, że ten film z 1989 roku, z Robinem Williamsem w roli nauczyciela-reformatora Johna Keatinga, pokazuje, że szkoła hamuje rozwój osobowości, nauczyciele nie rozumieją uczniów, a ci zrobią najlepiej, buntując się przeciw władzy i szukając swojego sposobu na życie. W jednej ze scen Williams każe uczniom wskakiwać na stoły, w innej – wyrywać strony z podręcznika do literatury!

– Też mówię swoim uczniom, że jeśli przeszkadza im podręcznik, to powinni wywalić go za okno – mówi Tomasik. – Do tego samego, zresztą, namawiam nauczycielki.

Tomasik to więc odważna, podejmująca ryzyko belferka. Przy okazji jest też prekursorką idei Kreatywnej Pedagogiki. Chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o jej sposobie na nowoczesne nauczanie, zacząłem od podstawowego pytania: – Jak to, każe pani wyrzucić podręcznik za okno?!

– Jeśli podręcznik przeszkadza uczniom, niech znajdą wiedzę w inny sposób, ale niech ją znajdą! – mówi Tomasik.

Co na to nauczyciele?

– Bywa, że mówią: „Ja nie mogę, ja muszę trzymać się rozkładu” – przyznaje polonistka. – A przecież podstawę programową można realizować w inny sposób. Powiedzmy sobie szczerze: podręcznik jest anachronizmem. Każdy, kto szuka dziś wiedzy, korzysta z wyszukiwarek internetowych, a nie encyklopedii czy „Słownika poprawnej polszczyzny” sprzed dwóch lat, który zresztą jest już nieaktualny. Musimy uczniów nauczyć korzystać ze świata, który jest teraz i który będzie za chwilę, a nie z tego, który był 20 lat temu. Internet jest co prawda wielkim śmietnikiem, ale można w nim znaleźć skarby, jeśli dobrze poszukać. Jeśli nauczyciel powie uczniowi: „Zrób zadanie, korzystając z internetu”, to ten zapewne zrobi to metodą „kopiuj-wklej”. Ale jeśli nauczyciel powie: „Znajdź w internecie informacje na dany temat, porównaj je z innymi i wybierz te najlepsze, i jeszcze uzasadnij wybór”, to nauczymy szukania rzeczy wartościowych, selekcji. Wystarczy tylko zmienić polecenie.

Jak zachęcić do zgłębienia „Dziadów”? Narysować komiks!

 

Po co nam korpoludki?

Kreatywna Pedagogika to z jednej strony idea, z drugiej strona na Facebooku, a z trzeciej grupa kilkudziesięciu ambitnych nauczycielek, które chcą zreformować sposób, w jaki uczymy nasze dzieci. Rodzaj oddolnej ewolucji.

– Jesteśmy zwykłymi nauczycielkami uczącymi w szkołach państwowych – mówi Tomasik. – Zmiana, jeśli nadejdzie, ma być dobrowolna, a nie przyniesiona z zewnątrz, przez kuratorium, urzędników czy ekspertów. Tak nigdy się nie uda. Będzie to działać tylko wtedy, kiedy nauczyciel zobaczy, że kreatywna pedagogika przynosi rezultaty na lekcjach koleżanki z pokoju nauczycielskiego.

– Dlaczego właściwie taka zmiana w edukacji miałaby być potrzebna? – pytam.

– Szkoła zaczyna coraz bardziej przypominać mikrokorporację, gdzie uczeń jest pracownikiem mającym wyrobić normę, wytworzyć swoje małe PKB – mówi Tomasik. – To nie spotkanie ludzi, ale kursy, i to już od podstawówki. Czy chcemy uczniów przekonać już od dziecka, że są tylko małymi korpoludkami i że system jest od nich silniejszy? A może lepiej nauczyć ich samodzielnego myślenia i kreatywności, czyli wolności, a co za tym idzie – szczęścia?

Szlachetna idea, ale jak nauczyć młodych ludzi myślenia? Tomasik, która uczy w liceum, mówi, że uczniowie przychodzą po gimnazjum bez podstawowej umiejętności: – Pierwsze pół roku uczę ich zadawania pytań, bo nikt wcześniej tego od nich nie wymagał. Uczyli się tylko odpowiadać.

Małgorzata Solowska w nauczaniu angielskiego wykorzystuje... telefony komórkowe.

 

Polubić brokuły

Zasadami kreatywnego nauczania ambitne nauczycielki wymieniają się i na Facebooku, i w realu: na comiesięcznych spotkaniach i warsztatach, najczęściej w Europejskim Centrum Solidarności, ale też w szkołach. – Warsztaty są darmowe i na bardzo wysokim poziomie – mówi Tomasik. – Jeśli uda nam się wymyślić nową metodę, dowiedzieć czegoś o nowych trendach w pedagogice, to chcemy się tym dzielić. Chcesz, to bierz! Nie trzymamy niczego dla siebie.

Czy są za tę pracę jakieś dodatkowe pieniądze? Liderki dostają z miejskiego Wydziału Rozwoju Społecznego małe wynagrodzenie, ale to naprawdę drobne kwoty. Gdyby chciały lepiej zarobić, udzielałyby w tym czasie korepetycji. Ale to pasjonatki, kochające szkołę, dzieci, nauczanie.

Nauczycielki, ale też panie pedagog, psycholog i socjoterapeutki podzieliły się na podgrupy. Jedne szkolą się w nauczaniu przedszkolnym, inne w licealnym. Jedna grupa zastanawia się, jak uatrakcyjnić i połączyć lekcje matematyki i przyrody w spójną, sensowną całość. Inna – co zrobić, żeby dzieci chętniej ćwiczyły na wuefie. Jest grupa technik dramy dla humanistów, jest międzyszkolna liga robotów dla wolących technikę. Praca jest więc całościowa: od sali gimnastycznej, przez pracownie chemiczne i fizyczne, tradycyjne sale lekcyjne, aż po stołówkę (jednym z pomysłów Kreatywnej Pedagogiki była Faktoria Smaku, czyli przygotowywanie przez same dzieci zdrowych potraw ze składników, które niespecjalnie lubią, takich jak brokuły).

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz obiecał kreatywnym pedagożkom, że miasto rozejrzy się za stałą siedzibą dla nich.

 

Lekcja jako gra

Jak wygląda kreatywna lekcja?

Fotosyntezy uczy się, każąc dzieciom „zbudować” jej zasadę z klocków Lego! W ramach powtórek przed klasówkami, uczniowie sami układają potencjalne testy z pytaniami. Do lekcji niemieckiego wykorzystuje się miniaturowy teatrzyk obrazkowy kamishibai. Nudne dla młodzieży „Dziady” Mickiewicza można rozpisać jako... komiks! Ogólnie: więcej zabawy, więcej klocków, poduszek i kolorowych dywanów w podstawówce, i więcej samodzielnego myślenia oraz pracy w grupach w gimnazjach i liceach.

Jedną z nauczycielek, która odważnie zmienia sposób nauczania, jest Małgorzata Solowska z Gimnazjum nr 25 w Gdańsku. Na swoich lekcjach z języka angielskiego pozwala uczniom używać... telefonów komórkowych. – Jeśli nie znają słówka, szukają go w Google'u – mówi Solowska. – Potem wpisują do aplikacji iFiszki i rozsyłają do siebie. To praktyczniejsze i szybsze niż dźwiganie słowników.

– Dzieci to lubią? – pytam.

– Zależy od jakości łącza i szybkości transferu – śmieje się Solowska i poważnie dodaje: – Przecież korzystanie z telefonu to dla nich codzienność. Pokazuję im, że telefon służy nie tylko do gier i sprawdzania Facebooka, ale można w nim znaleźć bardzo przydatne rzeczy.

Jeśli takie metody szokują kogoś takiego jak ja, pamiętającego komunistyczne braki tenisówek i wiecznych piór, to Solowska ma dla mnie jeszcze jedną niespodziankę. Otóż w nowoczesnej pedagogice pojawiło się pojęcie „gamifikacji” (od angielskiego „game” – gra), czyli traktowanie lekcji jako gry. Podejmuje się w niej wyzwania, wyrusza na misję, zdobywa punkty, ba, można nawet stracić życie! (na szczęście, jak to w grach, jedno z wielu).

Małgorzata Solowska od przyszłego semestru chce eksperymentować z aplikacją „Classcraft”, w której uczniowie wcielają się on-line w awatary i uczą się właściwego zachowania, zdobywając odznaki i nagrody, na przykład za bycie punktualnym czy uczynnym.

– Musimy pogodzić się z tym, że rośnie nam inne pokolenie, mające wokół siebie inne narzędzia niż my mieliśmy – mówi Solowska. – Nasze dzieci, w przeciwieństwie do nas, nie będą naciskały w windzie przycisków palcem wskazującym, ale kciukiem. To inne niż nasze nawyki.

– Przynęta musi smakować rybie, czyli uczniom, a nie nam, nauczycielom – dodaje inna nauczycielka z Kreatywnej Pedagogiki. – Jeśli przynęta będzie dobra, to złowimy rybę. Dzieci będą chciały się uczyć.

Zamiast wkuwania, teatrzyk obrazkowy kamishibai.

 

Jak pozostać na piedestale

Czy w świecie, gdzie od najmłodszych lat liczy się wynik testu, efektywność i procenty na egzaminach, w ciągłym wyścigu szczurów takie alternatywne metody nauczania mogą przynieść pożądany rezultat?

– Jeśli nauczymy uczniów krytycznego myślenia i zadawania pytań, to wtedy będą świetnie zdawać testy – zapewnia Tomasik. – Uczniowie zainteresowani lekcją, podekscytowani, aktywni, uczący się w działaniu i uczący przy okazji innych, są najbardziej efektywni. Nasze metody zapewniają najlepsze wyniki.

Podobnego zdania jest psycholog Izabela Banaszczyk z Poradni Pedagogiczno-Psychologicznej nr 7 w Gdańsku: – Zabawa jest doskonałym narzędziem, bo najchętniej uczymy się wtedy, gdy mamy z tego przyjemność i chcemy więcej.

Pytam, czy taka partnerska atmosfera, to, że uczeń może mieć swoje zdanie, nie zaburzy relacji nauczyciel-uczeń. Co z dyscypliną na takiej lekcji?

– Żeby zostać prawdziwym autorytetem, trzeba być partnerem ucznia – uważa Banaszczyk. – Na lekcji musi być dialog, wymiana myśli, wzajemny szacunek. Inaczej nauczyciel szybko spadnie z piedestału. Kreatywny nauczyciel swoją wiedzą, entuzjazmem i pasją szybko zachęci uczniów do pracy, bo pasja jest zaraźliwa.

Na pewno kreatywne nauczycielki już zarażają swoim entuzjazmem koleżanki. Jedna z nich powiedziała portalowi gdansk.pl, że cieszy się, że trafiła wreszcie na ludzi, którzy nie narzekają w kółko, że się nie uda, tylko coś robią: – Człowiek wychodzi z takich warsztatów uskrzydlony!

Tomasik i jej kreatywne koleżanki spotkały się niedawno z prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem. Poprosiły go o stałą salę, siedzibę Kreatywnej Pedagogiki, gdzie mogłyby się spotykać i gromadzić swoje materiały, pomoce naukowe, opracowania, których jest coraz więcej. Prezydent obiecał, że postara się taką salę znaleźć. Zachęcał też, żeby w kreatywnych lekcjach wykorzystywać kontekst gdański.

– Nasze miasto ma wyjątkową historię. Biografia Gdańska to gotowe lekcje o polityce, o demokracji, o reżimach totalitarnych, o tym, czym jest wolność – podpowiada Adamowicz. – Musimy nauczyć też nasze dzieci tego, co dla mojej babci, mieszkającej na Kresach, było normą: obok niej mieszkał prawosławny, nieopodal – Żyd. Życie w pluralizmie było dla niej tak normalne, jak jedzenie chleba i picie wody. My musimy się uczyć tego na nowo.

Tomasik odpowiedziała prezydentowi, że już to robią: jedna z podgrup Kreatywnej Pedagogiki od dawna zajmuje się kwestiami multikulturowości, dociera do dzieci z doświadczeniem imigracyjnym. Poza tym, uczniowie gimnazjów zamiast o abstrakcjach, piszą rozprawki o sprawach bieżących, np. o skomplikowanej kwestii uchodźców.

– Wierzę, że dzięki nam dzieci nie będą przychodziły do szkoły z bólem brzucha i nie będą nienawidziły poniedziałku – mówi Tomasik. – Szkoła nie musi być koszmarem. „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” może stać się realne.

 

Strona Kreatywnej Pedagogiki na Facebooku

 

TV

Czwarty mikrolas już rośnie - zobacz, jak powstawał na Oruni Górnej