Wielki Piec z gdańskiego Dworu Artusa, to pochodzący z XVI w. zabytek - ozdoba Wielkiej Hali, będącej głównym miejscem spotkań elit miasta i elit nowożytnej Europy. Ważący 13 ton, wysoki na 10,63 metra piec, który był największym tego typu urządzeniem na świecie, zdobiło 525 kafli przedstawiających m.in. ówczesne koronowane głowy, zarówno katolików i protestantów. W zamyśle dawnych władz Gdańska taki przekaz miał wzywać do tolerancji i jedności.
Piec został częściowo zabezpieczony podczas II wojny światowej. Niektóre kafle ukryto na wsi w obawie przed bombardowaniami alianckimi, a część uległa zniszczeniu, bądź rozproszeniu. Przetrwało ok. 460 płytek.
W niedzielę, 15 grudnia, 2019 r., do Muzeum Gdańska został przekazany oryginalny kafel ze znajdującego się w Dworze Artusa Wielkiego Pieca - jeden z 65. kafli uznanych za zaginione po 1945 roku. Darczyńcami są pani Dorota Karnkowska i jej syn Stanisław z Warszawy.
Kafel nabył w jednej z pomorskich wsi ok. 1957 roku ojciec pani Doroty, jeden z tzw. „cichociemnych”, który wrócił do kraju po śmierci Stalina i odwilży politycznej w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Następnie zabytek przeszedł w ręce matki Pani Doroty, która na kilka miesięcy przed śmiercią postanowiła przekazać przechowywany w domu zabytek do Muzeum Gdańska. Jej wolę wypełnili w Gdańsku spadkobiercy - pani Dorota, syn oraz córki.
Kafel przedstawia katolickiego arcyksięcia austriackiego Ferdynanda I Habsburga, późniejszego króla niemieckiego i Świętego Cesarza Rzymskiego. Przekazany oryginał będzie można zobaczyć do końca grudnia br. w Dworze Artusa. Najpewniej nie zostanie on użyty do rekonstrukcji, tak jak kilkanaście innych luźnych kafli, ale zostanie użyty jako element planowanej wystawy stałej opowiadającej o odbudowie Dworu Artusa.
Dyrekcja Muzeum Gdańska ma nadzieję, że znajdą się kolejne, ocalone przed wojną elementy ruchome i nieruchome wystroju Dworu Artusa (brakuje ok. 30 proc. oryginalnego stanu zabytków) i innych jego oddziałów, np. Domu Uphagena.
- Jedną ze współczesnych ról muzeów jest przekazywanie następnym pokoleniom pamięci o historii poprzez zdeponowane w nich zabytki. Dar pani Doroty, jej syna i nieżyjącej już mamy to postawa obywatelska, która zasługuje na najwyższe uznanie - mówi Waldemar Ossowski, dyrektor Muzeum Gdańska. - Dlatego o geście rodziny Karnkowskich chcemy z wdzięcznością opowiadać na planowanej wystawie w Dworze Artusa.
Jak tłumaczy, ma nadzieję, że ich przykładem pójdą inne osoby, które po wojnie na różne sposoby wchodziły w posiadanie, np. poprzez świadomy zakup, albo - być może do końca nie są pewne, że posiadany przez nie obiekt pochodzi z Gdańska.
- Warto przekazywać pamiątki do miejsc, do których przynależą i do muzeów - zachęca Waldemar Ossowski.
Muzeum Gdańska pracuje obecnie nad ponownym i poszerzonym opracowaniem katalogów strat wojennych Ratusza Głównego Miasta, Dworu Artusa i Domu Uphagena, które dofinansowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W katalogowaniu zaginionych zabytków ma pomóc m.in. dokumentacja niemieckich konserwatorów z czasów II wojny światowej, którą przekazał w ubiegłym roku prof. Wolfgang Deurer. Jeden z brakujących kafli został właśnie wykreślony z przygotowywanej na 2020 r. publikacji.