• Start
  • Wiadomości
  • Scena Teatralna NOT. "Hejt School Musical" jak rockowy koncert - wywiad z reżyserem

"Chcemy, aby widz poczuł się jak na dobrym koncercie rockowym" - wywiad z reżyserem "Hejt School Musical"

Teatr Komedii Valldal, po głośnych „Wikingach" powraca z kolejną muzyczną propozycją familijną. Na Scenie Teatralnej NOT zobaczymy „Hejt School Musical" - komediowy, muzyczny spektakl bezlitośnie wytykający błędy polskiej szkole. "To mocna satyra na polskich nauczycieli, uczniów i rodziców" - uprzedza reżyser Tomasz Valdall-Czarnecki. Premiera 11 stycznia 2019 r.
10.01.2019
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Tomasz Valldal-Czarnecki
Tomasz Valldal-Czarnecki
Fot. Grzegorz Mehring / www.gdansk.pl


Agata Olszewska: Teatr Komedii Valldal to teatr nietypowy, inny od trójmiejskich teatrów instytucjonalnych. Na czym polega jego niezwykłość?

Tomasz Valldal-Czarnecki: - Na pewno na braku własnej siedziby (śmiech). A tak poważnie, to myślę, że na ludziach, których udało mi się zachęcić do współpracy - od profesjonalnych artystów, realizatorów technicznych, po wyjątkowo uzdolnione dzieciaki z całego Trójmiasta i okolic. Ważne przy tym jest to, że naszych produkcji familijnych nie traktujemy jak kółka teatralnego, czy teatru amatorskiego. Nie rezygnujemy z jakości i ambicji artystycznych dlatego, że „to są tylko dzieci”, więc wiadomo, że zagrają trochę gorzej od zawodowców. W naszych spektaklach wcielają się zwykle w role swoich rówieśników - któż więc może zagrać to prawdziwiej od nich? Nasza praca to nieustanna walka o szczerość na scenie, troska o detale i szacunek do widza, którego nie obchodzi, czy spektakl robią dzieci, czy dorośli. Historia musi mu się dynamicznie i ciekawie opowiedzieć.


Wszystko zaczęło się w 2014 roku w Gdyni…

- W tym roku zdecydowałem się opuścić po 7. latach Teatr Muzyczny w Gdyni i zasiąść za sterami własnego okrętu. Wcześniejsze próby reżyserskie i spektakle zrobione w Teatrze Muzycznym Junior („Pippi”, „Gwiazdka w Muzycznym”) dodały mi wiary w to, że warto. Że jest na to widz. I przede wszystkim, że są wokół ludzie, którzy chcą mi w tym towarzysz. Od lat tworzymy w stałym, bardzo sprawdzonym składzie - Vilduś, choreografka, prywatnie moja żona i największy motywator. Szymon Jachimek - scenarzysta, Artur Guza - kompozytor i instruktor wokalny, Monika Wójcik - scenografka, od niedawna również Marta Smuk - instruktorka śpiewu. To wszystko znakomici specjaliści w swoich dziedzinach, łączenie efektów ich pracy to ogromna musicalowa przyjemność.


Pierwszy zrealizowany spektakl?

- „Straszne Dzieci” w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Lalkowa makabreska o dzieciach, które nie słuchały się rodziców, przez co kończyły w zaświatach. Czarny humor na całego. To był kameralny spektakl, do którego sam napisałem scenariusz i w którym zagrałem główną rolę (u boku znakomitych „rodziców” - Alicji Piotrowskiej i Alka Perskiego). Jestem bardzo dumny z tego spektaklu i z perspektywy lat myślę, że wyznaczył on kierunek, którym podążam do dzisiaj - autorska muzyka, wysmakowana oprawa plastyczna, ciekawa historia, spojrzenie na świat z dystansem i dużą dawką absurdalnego humoru. Tą ścieżką staram się kroczyć przy każdym kolejnym projekcie.


Twórcy spektaklu satyrycznym okiem przyglądają się polskiej szkole. Są tu więc wymagający i zastraszani nauczyciele, roszczeniowi rodzice, a także zdolni, ale bezwzględni wobec siebie uczniowie
Twórcy spektaklu satyrycznym okiem przyglądają się polskiej szkole. Są tu więc wymagający i zastraszani nauczyciele, roszczeniowi rodzice, a także zdolni, ale bezwzględni wobec siebie uczniowie
Fot. Grzegorz Mehring / www.gdansk.pl


W 2017 roku robicie z ogromnym rozmachem swój pierwszy duży musical „Wikingowie”.

- Tak naprawdę to był nasz trzeci rozmach:) Wcześniej zrealizowaliśmy „Księgę Dżungli” i „Alicję w Krainie Cz.” na scenie Sali Koncertowej Portu Gdynia. To również były duże projekty musicalowe, graliśmy je z powodzeniem, nasi aktorzy zdobywali tam pierwsze sceniczne szlify. Ale prawdą jest, że największym sukcesem i niejako pochodną tych poprzednich tytułów okazali się „Wikingowie”. Czujemy, że przy tym tytule znaleźliśmy własny styl i jakość.


Spotkał się on z bardzo dobrymi reakcjami krytyków i widzów - zarówno małych i dużych.

- Bardzo nas to cieszy. Od premiery w czerwcu 2017 roku „Wikingów” obejrzało już ponad 18 tysięcy widzów. Tego tytułu w zasadzie nie musimy reklamować - sprzedaje się sam. Po każdym „secie” dzwonią kolejne szkoły z chętnymi, ale też rodzice dzieci, które chcą dołączyć do naszego zespołu. Dbaliśmy o to, żeby było to spektakl „familijny” w pełnym tego słowa znaczeniu - czyli taki, na którym rodzice nie przysypiają i nauczyciele się nie nudzą. To trudna do wyważenia narracja - opowiedzieć historię językiem zrozumiałym dla młodego widza, ale nie infantylnym. Żeby dorosły również miał frajdę z oglądania. W tym temacie jesteśmy z Szymonem Jachimkiem pilnymi uczniami amerykańskich studiów animowanych, takich jak Pixar. Oni do perfekcji opanowali sztukę zachwycania filmami wszystkich pokoleń jednocześnie.


Teraz na scenę trafia "Hejt School Musical”. Kolejne spektakularne przedsięwzięcie?

- Dość zuchwale idziemy krok dalej - jeszcze większa obsada (każdorazowo 40 osób na scenie), bardziej skomplikowane choreografie i kostiumy, elementy teatru lalkowego. I przede wszystkim - niesamowite wyzwania aktorskie. Apetyty członków naszego nieletniego zespołu są rozbudzone, cały czas chcą się rozwijać, podnosimy im więc poprzeczkę w każdej dziedzinie. W sumie nad spektaklem pracuje ponad 100 osób - prawie 80 aktorów plus ekipa realizatorów powiększona m.in. o reżysera światła, reżysera dźwięku, krawcowe, stolarza, ślusarza, itd… Bardzo pomocni są również rodzice, którzy wspierają nas na różne sposoby - przy produkcji, montażach, dowożeniu aktorów na próby, przymiarki i spektakle.


Jeśli chodzi o formę samego spektaklu, będzie to zupełnie inny świat, niż w „Wikingach”. Wprawdzie akcja dzieje się w szkole, ale chcemy, aby widz poczuł się jak na dobrym koncercie rockowym. Budujemy to dynamicznym światłem, kostiumami (wszystkie ręcznie szyte przez 3 krawcowe, do tego ponad 50 par ciężkich butów), choreografią, surową scenografią i, przede wszystkim, rockową muzyką.


Na widzów czeka ponad 80. aktorów w dwóch obsadach, drapieżny tekst, rockowa muzyka, dynamiczna choreografia, piękne retro-kostiumy, makijaże i widowiskowa gra świateł
Na widzów czeka ponad 80. aktorów w dwóch obsadach, drapieżny tekst, rockowa muzyka, dynamiczna choreografia, piękne retro-kostiumy, makijaże i widowiskowa gra świateł
Fot. Grzegorz Mehring / www.gdansk.pl


Po raz pierwszy pokusiliśmy się też o zaprogramowanie światła, które będzie „sklejone” z dźwiękiem. Każdy mocny akcent muzyczny, dynamiczne przejście, uderzenie bębna, wejście skrzypiec - będą rytmicznie współgrały z obrazem, jak w dobrze zmontowanym teledysku. Zobaczyłem taki efekt na niedawnym koncercie Hansa Zimmera. Na drugi dzień zadzwoniłem do chłopaków z techniki z pytaniem: „Dużo z tym roboty? Damy radę zrobić tak samo w spektaklu?”. Odpowiedź padła błyskawicznie: „Roboty dużo. Ale zrobimy”. Za takie podejście uwielbiam z nimi pracować.


O czym opowiada ten spektakl?

- Opowiadamy historię Lei, zwariowanej 13-latki, kochającej teatr i ludzi. Niestety trafia do nowej szkoły, w której najważniejsze są rankingi i surowa dyscyplina. Uczniowie dają upust swoim prawdziwym emocjom głównie w świecie wirtualnym - anonimowym i bezwzględnym. Nasza bohaterka jednak się nie poddaje, organizuje casting i próbuje wystawić spektakl z okazji 100-lecia powstania szkoły. Nie chcę za dużo zdradzać, ale łatwo się domyślić, że nie będzie jej łatwo…


Spektakl „Wikingowie” był m.in. przytykiem pod adresem rodziców, którzy nie poświęcają czasu dzieciom. "Hejt School Musical" wytyka błędy polskiej szkole?

- Dokładnie. Ale nie tylko szkole, jako choremu systemowi, ale też wszystkim, którzy są z nią związani. „Hejt School Musical” to mocna satyra na polskich nauczycieli, uczniów, ale i rodziców. To trzy podmioty, które teoretycznie chcą tego samego - dobrej edukacji dla naszych dzieci. Niestety w praktyce wygląda to często tragicznie. To chory łańcuszek strachów i oczekiwań. Rodzice chcą, aby ich dziecko było „naj”, nauczyciel musi spełnić normy narzucone przez dyrektora. Dyrektor drży przed kuratorem, ten z kolei musi spowiadać się Ministrowi Edukacji. Minister zaś premierowi, a premier… wiadomo, jeszcze wyżej:) Wydaje się, że dobro dziecka gdzieś się po drodze zagubiło. W efekcie jesteśmy otoczeni bardzo zdolnymi, przepełnionymi wiedzą młodymi ludźmi, którzy często nie potrafią sobie radzić na poziomie emocjonalnym, z prostymi życiowymi problemami. Z racji tematyki na „Hejt School Musical” zapraszamy widzów od 9. roku życia, ale górnej granicy nie ma - mile widziani są szczególnie rodzice i nauczyciele.


Spektakl Hejt School Musical  to kolejne, m.in. po  Wikingach  spektakularne przedsięwzięcie Teatru Komedii Valldal.
Spektakl "Hejt School Musical" to kolejne, m.in. po "Wikingach" spektakularne przedsięwzięcie Teatru Komedii Valldal.
Fot. Grzegorz Mehring / www.gdansk.pl


Skąd pomysł, żeby wziąć się za taki temat?

Oczekiwania widzów po „Wikingach” są ogromne, ta myśl początkowo utrudniała nam samo rozpoczęcie pracy nad nowym spektaklem! Zaczęliśmy więc jak zawsze - od znalezienia tematu, który będzie aktualny i ważny. Ponownie zwróciliśmy się o pomoc do naszych ekspertów, czyli dzieci z naszego teatru. To one będą w tym grały, więc temat musi być im bliski. Muszą go czuć, a nie tylko rozumieć. A szkoła to miejsce, w którym spędzają większość swojego życia, tam przeżywają skrajne emocje, swoje wzloty i upadki. Tam uczą się budować relacje z innymi ludźmi. Wspaniałe miejsce akcji dla teatru.


W efekcie tych wspólnych rozmów wyłoniły nam się główne tematy, które chcemy poruszyć - brak akceptacji inności, zazdrość, chore ambicje - zarówno samych uczniów, jak i nauczycieli i rodziców. No i oczywiście ten obrzydliwy hejt. Podsumowując - brutalność młodych ludzi względem siebie, którą my, dorośli, często ignorujemy. Albo często sami im przekazujemy.


W spektaklu poruszamy też problem braku miejsca na sztukę i możliwości rozwijania indywidualnych pasji. Szkolne teatrzyki sprowadzają się często do żenujących występów recytatorskich, które z artyzmem mają bardzo niewiele wspólnego. Raczej do teatru zniechęcają, niż do niego przybliżają. A gdy ktoś już odważy się zbliżyć do tej prawdziwej sztuki, tworzonej emocjami - wystawia się na ostrzał. Bo młody artysta, szukający swojej drogi to bardzo łatwy cel.


Tytuł kojarzy się mocno z popularnym amerykańskim programem „High School Musical”. To nie przypadek?

- Oczywiście, że nie, choć inspirowaliśmy się tylko i wyłącznie tytułem i miejscem akcji, bo sam film jest paskudny i niewarty naśladowania (śmiech). Spodobała mi się gra słów „high” i „hejt”. Ten ostatni odgrywa ważną rolę w naszym spektaklu, to siła napędowa przeciwników głównej bohaterki. Poza tym jak tytuł jest po angielsku, to brzmi bardziej światowo i wiarygodnie. Zapowiada lepszy spektakl. (żart-żeby nie było:))


Premiera 11 i 12 stycznia na Scenie NOT w Gdańsku, ale bilety... są już całkowicie wyprzedane. Jak zatem zobaczyć spektakl?

- To prawda, bilety są wyprzedane, co nas bardzo cieszy. Zapraszamy na kolejne pokazy 14-15 marca - sprzedaż uruchamiamy 14 stycznia. W kwietniu powracamy z „Wikingami”, na których też serdecznie zapraszamy.



TV

Światowa stolica bursztynu