To bolesna wiadomość nie tylko dla bliskich i przyjaciół Łukasza Bielawy. Miał zaledwie 36 lat i wspaniałą rodzinę, która była dla niego wszystkim. Wiele osób zaangażowało się w pomoc - w tym pracownicy GZDiZ. Onkolodzy z Trójmiasta nie dawali Łukaszowi szans: chorobę wykryto późno, były przerzuty. Choremu poradzono, by skontaktował się z hospicjum.
- Chłopakowi z dwójką dzieci zaproponowali hospicjum - powiedział jeszcze dwa dni temu portalowi gdansk.pl Jurek Burdyński, kolega z pracy. - Stajemy na głowie, żeby Łukasza uratować, choć NFZ postawił na nim krzyżyk.
Łukasz pojechał do szpitala w Opolu, gdzie zgodzono się poddać go specjalnej terapii. Była to dla niego ostatnia szansa. Koszt 60 tys. zł - trzy dawki leków, po 20 tys. zł każda.
Pieniądze na leczenie zbierano w internecie, za pośrednictwem fundacji charytatywnej. Do niedzieli (17 lutego) na koncie było 31 tys. zł. Znajomi Łukasza Bielawy poprosili portal gdansk.pl, by napisać o sprawie. Odzew czytelników był wspaniały - w ciągu kilkunastu godzin wpłacono 10 tys. zł - całkowita kwota przekroczyła już granicę 40 tys. zł. Cel był coraz bliżej. I wówczas przyszła informacja, że choroba była szybsza.
- W imieniu bliskich Łukasza dziękuję wszystkim, którzy udzielili pomocy - mówi Jurek Burdyński. - Ból jest wielki, że się nie udało. Pieniądze się nie zmarnują, fundacja zgodnie ze statutem wykorzysta je na pomoc innym chorym.