„Latający Gruzini”, jak mówi się o Narodowym Balecie Gruzji Sukhisvili (i nie ma w tym najmniejszej przesady), trójmiejskiej publiczności są już dobrze znani. W Gdańsku po raz pierwszy pojawili się w lutym 2016 roku - w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie, i od tego czasu powracają w to samo miejsce co roku. I co roku jest to jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń kulturalnych na Pomorzu.
Na czym polega fenomen gruzińskiego zespołu? Przede wszystkim diametralnie zmienia nasze myślenie o balecie. To, co prezentuje Sukhisvili, zaledwie minimalnie zahacza o balet klasyczny, a bazuje na tradycyjnych tańcach gruzińskich uzupełnionych o współczesne figury i kroki.
Ich znakiem rozpoznawczym są - w wykonaniu męskiej części zespołu - zapierające dech w piersiach akrobacje i elementy walki, podkreślające, zgodnie z tradycją męstwo i odwagę mężczyzn. Żeńska część Sukhisvili porywa natomiast pięknem strojów i lekkością, z jaką tancerki się poruszają - dosłownie „płyną” po scenie. Tajemnica tkwi w tym, że wszystkie figury, zarówno te podstawowe, jak i akrobacje, wykonywane są na palcach.
Innym charakterystycznym elementem występów gruzińskiego zespołu jest energiczny taniec na kolanach (wykonywany tylko przez mężczyzn), który zdaje się przekraczać możliwości ludzkiego organizmu - ale nie Gruzinów.
Jednak największe wrażenie, jak zawsze w przypadku Sukhisvili wywołuje „latanie”. Tancerze Narodowego Baletu Gruzji słyną z dynamicznych, ale wykonywanych z niesamowitą lekkością, 1,5-metrowych wyskoków nad ziemią (i jednoczesnym tańcu w locie) - podobnie było i tym razem. Na długo w pamięci publiczności zostanie także przepiękna scena zbiorowa, w której kilkudziesięciu tancerzy - ubranych na czarno mężczyzn i kobiet w białych kostiumach o powłóczystych rękawach - tańczy w parach tradycyjny osetyjski taniec simdi, charakteryzujący się ustawieniem tancerzy w idealnie równe, sztywne linie.
Występy Sukhisvili w Gdańsku to znakomita okazja, by poznać bliżej gruzińską kulturę. Oprócz baletowych figur i akrobatycznych wyczynów serca publiczności skradły tradycyjne gruzińskie stroje, które artyści zaprezentowali przekrojowo - od tych używanych na co dzień, jak i od święta, od chłopskich po arystokratyczne. Podziwiać mogliśmy najbardziej charakterystyczne elementy tamtejszego folkloru: „papachi”, czyli futrzaną czapę noszoną przez mężczyzn i płaszcze „czocha”, a także „kurtuli kaba” - piękne zdobione suknie - strój uzupełniony jest woalką i długimi warkoczami.
To wszystko - dopracowane kostiumy, niezwykła technika, niebywała zręczność i zwinność tancerzy, a do tego muzyka grana na żywo przez dziewięcioosobowy zespół - musiało wzbudzić zachwyt wśród publiczności zebranej w Ergo Arenie. Nic więc dziwnego, że zespół nagrodziła owacją na stojąco i bardzo długimi brawami, które trwałyby być może w nieskończoność, gdyby nie to, że skromni Gruzini pożegnali się z widzami i zeszli ze sceny.
Jedno jest pewne: Sukhisvili śmiało mogą powrócić do nas i w kolejnym roku, bo chętnych na ich występy, po tym, co po raz kolejny zaprezentowali, z pewnością nie zabraknie.