Grecy są narodem znanym z gościnności i otwartości. Kto przychodzi do ich domu z wizytą, zazwyczaj liczyć może na gorącą kawę i lampkę wina. Trzeba jednak podkreślić, że dom, w którym przyszło nam gościć w poniedziałek, 11 marca, jest tak naprawdę domem grecko - wileńsko - polskim. Łączy więc najlepsze tradycje gościnności dwóch narodów. Stuletni dzisiaj Georgis Dafereras ma w tym wielki udział. W jego żyłach płynie grecka krew, ale pan Georgis jest także, a może przede wszystkim - gdańszczaninem.
Walka o byt
Georgis Dafereras urodził w 11 marca 1919 r. na wyspie Antiparos w archipelagu Cyklady. Po wydarzeniach II wojny światowej i wojny domowej w Grecji, w 1949 roku znalazł schronienie w Gdańsku. W latach 1949-1951 komunistyczna Polska przyjęła ok. 12 tys. Greków, wyrzuconych z ojczyzny za udział lub sprzyjanie lewicowej partyzantce DSE (Demokratyczne Wojsko Grecji), która ostatecznie przegrała z siłami prawicowych monarchistów.
Już w pierwszych miesiącach pobytu poznał w naszym mieście panią Halinę, która z roczną córeczką Marią przyjechała do Gdańska z Wilna. Sześć lat później Halina i Georgis wzięli ślub. Nietrudno wyliczyć, że są małżeństwem od 64 lat! Z tego związku narodziło się dwoje dzieci: starszy syn Teodor i córka Paraskievi, na którą rodzina mówi “Wula”. To Teodor wiódł prym na setnych urodzinach ojca i w dużej części opowiedział nam ciekawą historię życia ojca, ale i całej rodziny.
- Ojciec miał ogromne szczęście, bo kiedy skończyła się wojna domowa w Grecji, jako jednego z członków ostatniej grupy partyzantów, zabrał go statek Kościuszko - opowiada Teodor Dafereras. - Statek na pokładzie, którego znajdował się tata, przypłynął do Gdyni. Ojciec chodził do Szkoły Morskiej, potem zatrudnił się w PLO (Polskie Linie Oceaniczne - red.), gdzie pracował do lat 70-tych ubiegłego wieku. Następnie zaczął pływać na zagranicznych statkach. Był cieślą okrętowym.
Rodzinny, otwarty, ale i bardzo stanowczy
Georgis Dafereras, jak przystało na człowieka w którym płynie grecka krew, jest zdecydowany, nie lubi słyszeć głosów sprzeciwu. Przy swojej stanowczości jest jednak człowiekiem cierpliwym. Świadczyć o tym mogą zapewnienia rodziny, ale i namacalny dowód - własnoręcznie wykonany model statku umieszczony w butelce.
- Tata jest charakterny, złości go fakt, że wiek odbiera mu dawną sprawność - dodaje Teodor Dafereras. - W młodości lubił się bawić, tańczyć przy dobrej muzyce. Pomimo tego, że przez wzgląd na pływanie często nie było go w domu, zawsze dbał o rodzinę. To był jego priorytet.
Mieszkanie, w którym pan Georgis mieszka z małżonką, jubilat nazywa szczęśliwym. Para mieszka w tym miejscu od 1956 roku. Pomimo faktu, że małżeństwu jest trudno funkcjonować w bloku bez windy, gdzie ich lokal znajduje się na drugim piętrze, Georgis nie chce słyszeć ani słowa na temat zamiany na mieszkanie lepiej przystosowane dla osób starszych.
Czy istnieje recepta na długowieczność?
Przy okazji urodzin stulatków, młodsze pokolenie zawsze zastanawia się, czy w trakcie ich drogi życia zadecydowały jakieś czynniki, które okazały się sprzyjające, by dożyć takiego wieku. Swój pomysł na taką “receptę” w przypadku ojca zaprezentował nam pan Teodor.
- Ojciec w czasie wojny pływał w konwojach - wyjaśnia Teodor Dafereras. - Cała marynarka grecka w czasie wojny została wcielona do marynarki brytyjskiej. Tata pływał m.in. pomiędzy Ameryką a Murmańskiem. Topił się cztery razy w życiu. Raz siedział w wodzie ponad półtorej godziny. Gdy został z niej wyciągnięty, nie dawano mu szans na przeżycie. Myślę, nieco przewrotnie, że ten czas spędzony w lodowatej wodzie tak go zahartował, że dzisiaj możemy świętować setne urodziny ojca.
Pan Teodor, podczas urodzin ojca, wielokrotnie podkreślał znaczenie miasta, w którym ojcu i matce przyszło żyć, oraz w którym urodziło się dwoje z ich trojga dzieci. Cała rodzina jest wdzięczna losowi, że żyją akurat tutaj, bo Gdańsk w ich przekonaniu, to miasto, które było, jest i będzie otwarte na ludzką różnorodność.
Jako gość honorowy, na urodziny gdańskiego Greka została zaproszona prezydent Gdańska - Aleksandra Dulkiewicz. To był wyjątkowy dzień dla pani prezydent - 11 marca br. została zaprzysiężona na stanowisko prezydenta Gdańska.
- Gdańsk jest miastem, u podstaw którego leży różnorodność, odmienność, tolerancja i szacunek dla drugiego człowieka - mowiła Aleksandra Dulkiewicz. - W szczególnym dla mnie dniu, w dniu mojego zaprzysiężenia na prezydenta Gdańska, jestem gościem w domu gdańskiego Greka. To piękna klamra.
W uroczystości urodzinowej pana Georgisa udział wzięła najbliższa rodzina Dafererasów, ale także osoba, która nazywana jest bratem bliźniakiem syna jubilata - Teodora. Mowa o Filipie, Greku, który urodził się tego samego dnia, miesiąca i roku, co Teodor. Z tą tylko różnicą, że Filip urodzł się w Gdyni, a Teodor w Gdańsku. No i mają innych rodziców. Ta grecka rodzina, choć bardzo zasadnicza, jest przykładem na to, że więzy emocjonalne są równie ważne, a może i ważniejsza, aniżeli więzy krwi.
Podczas uroczystości urodzinowej pan Georgis pocałował w rękę prezydent Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz. W domu Defererasów to rzadki widok, dlatego zostało to zauważone. Można zatem uznać ten gest jako wyraz dużego szacunku do pani prezydent.
- Jak siadaliśmy wszyscy do stołu, po skończonym jedzeniu każde z dzieci mogło wstać od stołu wyłącznie po uzyskaniu zgody ojca. Trzeba go było zawsze pocałować w rękę - wspomina Teodor Dafereras.
Rodzinę Defererasów, mimo twardego charakteru ojca, kształtowała wizja rodziny i ukochanie wolności.
- Rodzice kazali nam się uczyć, czytać i zwiedzać świat - mówi Teodor Dafereras. - Uczyli swoje dzieci otwartości i szacunku dla drugiego człowieka.
100-letnia gdańszczanka z Podkarpacia - Jadwiga Sopala
Tego samego dnia w którym setne urodziny świętował Georgis Dafereras, 100. urodziny obchodziła także Jadwiga Sopala. Nie udało nam się być w dwóch miejscach jednocześnie, ale liczymy, że odwiedzimy panią Jadwigę w przyszłym roku. Tym razem z prezentem urodzinowym i gratulacjami pojawił się w domu pani Jadwigi Piotr Kowalczuk, zastępca prezydenta Gdańska i nasz fotograf Jerzy Pinkas.
- Niesamowita osoba - mówi wiceprezydent Kowalczuk. - Pełna energii, zachęcająca młodszych, by jak najwięcej się ruszali. Właśnie ruch jest dla pani Jadwigi sposobem na długie i zdrowe życie. Jeszcze dwa lata temu urządzała sobie codzienne piesze wycieczki z Przeróbki na ul. Długą. Zawsze unikała korzystania z tramwajów i autobusów. Spacery lubi nade wszystko. Jedna z wnuczek pani Jadwigi jest farmaceutką. Mówi, że babcia jest okazem zdrowia, więc producenci lekarstw się na niej nie dorobią.
Jubilatka przy okazji zaprosiła już wiceprezydenta, by przyszedł też za rok, na 101. urodziny.
Jadwiga Sopala urodziła się w okolicach Krosna i spędziła na Podkarpaciu część dorosłego życia. W maju 1935 r. uczestniczyła w uroczystościach pogrzebowych Józefa Piłsudskiego w Krakowie. Kondukt żałobny szedł dostojnie ulicami za trumną, wiezioną na lawecie, ale pani Jadwiga zapamiętała przede wszystkim Kasztankę, prowadzoną za uzdę przez dwóch oficerów - był to ulubiony koń marszałka. Po zdaniu matury, 1 września 1939 r. zgłosiła się do swojej pierwszej pracy na poczcie. Adolf Hitler popsuł radość tego wyjątkowego dnia i kilku następnych lat.
Po wojnie pani Jadwiga zamieszkała w Gdańsku. Pracowała w administracji mieszkaniowej. Mąż już nie żyje, ale otacza ją dwoje dzieci, troje wnuków i pięcioro prawnuków.
- Kocham Gdańsk, za wszystko, miasto jest piękne i ma świeże powietrze - mówi Jadwiga Sopala. - Bardzo kibicuję pani prezydent Dulkiewicz, oglądałam w telewizji uroczystość zaprzysiężenia.
W prezencie od Miasta jubilaci dostali “zestaw 100-latka”, jak wszyscy gdańszczanie, którzy przekroczyli tę niezwykłą granicę długowieczności. W skład takiego zestawu wchodzą: bukiet kwiatów, butelka szampana, tort z napisem “200 LAT” i wełniany koc.
W piątek, 8 marca, życzenia 200 lat od Miasta otrzymała także pani Zofia Skrocka.
Obecnie w Gdańsku żyje 42 stulatków: 34 panie i 8 panów. W tym roku dołączyć do tego grona może 30 osób. Trzymamy kciuki, by tak się stało! Najstarsza w Gdańsku jest seniorka w wieku 107 lat, a najstarszy senior ukończył 105 lat.