• Start
  • Wiadomości
  • Gdzie jest “Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga? Kto stoi za zniknięciem arcydzieła?

Gdzie jest “Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga? Kto stoi za zniknięciem arcydzieła?

- Gdy strażnik zauważył brak obrazu w gablocie, od razu zadzwonił do nas, ale tak się jąkał, że nie można było zrozumieć o co chodzi - mówi nasz policyjny informator. - Do muzeum podjechał więc radiowóz, żeby zbadać sytuację. Wygląda to tak, jakby “Sąd Ostateczny” wyparował. Nikt nie ma pojęcia gdzie jest.
01.04.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Sąd Ostateczny namalowany przez Hansa Memlinga - jedno ze 100 arcydzieł światowego malarstwa w sztuce dawnej. Pośrodku stoi Michał Archanioł, którego wizerunek wzbudza tak silne emocje Marco Tarandettiego

Brak obrazu w sali ekspozycyjnej strażnik zauważył w sobotę 1 kwietnia wczesnym rankiem. Wiadomość jest po prostu szokująca.

Po pierwsze: chodzi o jedno z dwóch największych arcydzieł malarstwa, jakie znajdują się w polskich zbiorach (tym drugim jest “Dama z gronostajem” Leonarda Da Vinci, przechowywana w Muzeum Narodowym w Krakowie - przyp. red.). “Sąd Ostateczny” to ponadto JEDEN ZE 100 najważniejszych obrazów w sztuce dawnej, jakie są wystawiane w galeriach i muzeach całego świata.

Ile może kosztować gdański Memling?

- Jest bezcenny - mówią zgodnie historycy sztuki. - Trudno sobie nawet wyobrazić, by ktoś go ukradł w celu sprzedaży. Po prostu jest to dzieło tak rozpoznawalne wśród znawców malarstwa, że ewentualny nabywca nie mógłby się Memlingiem nikomu pochwalić.

Po drugie: “Sąd Ostateczny” nie jest obrazem, który można wyciąć z ram, zrolować i zapakować do bagażnika samochodu. Memling malował swoje arcydzieło na solidnych dębowych deskach. To dzieło jest jak solidny ołtarz, z panelem centralnym i dwoma mniejszymi na skrzydłach. Pod względem gabarytów i masy stanowi wyzwanie nawet dla konserwatorów. Całość waży około 300 kg. Trzy panele połączone są solidnymi zawiasami. Każda z części tryptyku osadzona jest w osobnej ramie. Rozmiary? Panel centralny ma 180,8 cm szerokości i 242 cm wysokości. Panele boczne są jednakowych rozmiarów: po 90 cm i 242 cm każdy.


Co tak naprawdę się stało?

Jeśli “Sąd Ostateczny” został wyniesiony z budynku Muzeum Narodowego w Gdańsku przy ul. Toruńskiej 1 na pewno musiał zostać wcześniej rozebrany na części i wyniesiony przez kilku silnych mężczyzn. Kolejną komplikacją jest gablota z hartowanego, pancernego szkła, w której obraz jest eksponowany od lat. W jaki sposób została niepostrzeżenie sforsowana? Według niepotwierdzonych informacji po prostu ją rozbito. Dlaczego nikt tego nie usłyszał? I jeszcze jedno: skoro „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga zniknął, to najwyraźniej nie zadziałał system alarmowy zainstalowany w budynku muzeum. Czy i jak to było możliwe?


W sali Muzeum Narodowego w Gdańsku, gdzie eksponowany był Memling, sprawcy zostawili młotek

Na perkiecie leżało też coś w rodzaju niewielkiego przecinaka. Czy właśnie przy pomocy tych narzędzi sprawcy sforsowali rzekomo pancerną gablotę ochronną?

Kilkakrotnie próbowaliśmy skontaktować się z Małgorzatą Posadzką, rzeczniczką prasową Muzeum Narodowego w Gdańsku - jej telefon nadal jest zajęty, a skrzynka pocztowa w telefonie i mailowa tak przepełnione, ze nie byliśmy w stanie dostarczyć skutecznie naszych pytań.

Podjęliśmy więc własne śledztwo. Nawet pobieżne oględziny budynku Muzeum wskazują, że obraz mógł być wyniesiony wejściem głównym (dla zwiedzających) lub boczną klatką schodową, przez którą wchodzi się do części biurowej. Bardziej prawdopodobny wydaje się jednak scenariusz z bocznymi drzwiami, które są położone w pewnym oddaleniu od dość ruchliwej ul. Toruńskiej. Zaraz za ogrodzeniem jest zadrzewiony skwer (przed ogrodzeniem pokaźnych rozmiarów śmietnik), który częściowo rozkopano w związku z budową przejścia podziemnego pod czteropasmową jezdnią ul. Okopowej.


Czy kradzież miałaby sens?

Jeden z naszych gdańskich rozmówców odpowiadając na kolejne nasuwające się pytanie o sens takiej kradzieży, wyjaśnił , że jedynym przychodzącym mu do głowy motywem było zlecenie jakiegoś szalonego miliardera, który zamówił obraz z zamiarem ukrycia go i samotnej kontemplacji jego licznych znaczeń i symboli.

Co jednak ciekawe, na europejskim rynku dzieł sztuki krążyła w ostatnich miesiącach plotka o obsesji, której na punkcie “Sądu Ostatecznego” Memlinga doznał niejaki Marco Tarandetti, włoski przemysłowiec i kolekcjoner. Informację tę traktowano jednak jako mało prawdopodobną, choć pikantną sensacyjkę towarzyską, przekazywaną przez jakiś czas w czasie rozmów przy kieliszku Brunello.

Tarandetti jest mieszkańcem Florencji - a właśnie do tego miasta miało trafić arcydzieło Memlinga wiele lat tamu. 10 kwietnia 1473 r. “Sąd Ostateczny” przetransportowano z pracowni malarskiej w Brugii do portu - na pokład galeonu San Matteo. Stamtąd miał popłynąć do Italii.


Turyści mogą teraz oglądać jedynie niezbyt precyzyjną kopię Sądu Ostatecznego, która eksponowana jest w Bazylice Mariackiej

Obraz do Florencji jednak nigdy nie dotarł, bowiem po drodze galeon San Matteo został zaatakowany przez okręt Peter von Danzig, pod dowództwem gdańskiego korsarza Paula Benekego. Obraz potraktowano jako łup wojenny, przewieziono do Gdańska i uroczyście umieszczono w najwspanialszej świątyni miasta - katedrze Najświętszej Marii Panny.

- Tarandetti uważa, że został sportretowany przez Memlinga na “Sądzie Ostatecznym” jako Michał Archanioł - twierdzi nasz rozmówca. - Mamy już potwierdzenie, że latem zeszłego roku był przez kilka dni w Warszawie. Bardzo możliwe, że w tym czasie urządził sobie wycieczkę do Muzeum Narodowego w Gdańsku.


Póki nie wyjaśnią sprawy

Nasz policyjny informator prosi, by na razie wstrzymać się z określaniem zniknięcia gdańskiego Memlinga jako kradzieży.

- Prawda jest taka, że nie wiemy, co tak naprawdę się stało - mówi. - Badamy ślady. Być może odzyskamy obraz w najbliższych godzinach. I jest na to duża szansa, jeśli nie wywieziono go poza granice Polski. Póki co lepiej mówić, że “wyparował”, “zniknął”. Ewentualna kradzież “Sądu Ostatecznego” odbiłaby się szerokim echem w całym świecie.

Co jeśli jednak tryptyk Hansa Memlinga nie odnajdzie się szybko?

- Poprosimy o pomoc Europol - pada odpowiedź.
 

Zdjęcie z planu filmu, do którego 27 marca kręcono sceny przy Sądzie Ostatecznym. To prawdopodobnie ostatnie profesjonalne nagranie arcydzieła Memlinga

Wiadomością o zniknięciu “Sądu Ostatecznego” jest wstrząśnięty dr Jacek Friedrich, znany historyk sztuki, wykładowca w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego.

- Nie przeceniałbym jednak rozmiarów tej straty, bowiem żyjemy w czasach wielkiej imitacji - wyjaśnia dr Friedrich. - Kopie nawet wybitnych dzieł sztuki traktowane są dzisiaj w zasadzie na równi z oryginałami.

Póki nie odnajdzie się prawdziwy obraz Memlinga, kopię “Sądu Ostatecznego” można oglądać w Bazylice Mariackiej w Gdańsku (władze kościelne od lat bezskutecznie zabiegają o przeniesienie oryginału z muzeum do świątyni). Dostępna kopia nie jest może doskonała malarsko i wykonano ją na płótnie, a nie na dębowych deskach, jednak daje wyobrażenie o rozmiarach obrazu, klimacie dzieła i jego symbolicznym znaczeniu.

Rok temu Muzeum wraz z wydawnictwem Universitas i Narodowym Centrum Kultury wydało znakomity album, zawierający szczegółowe makrofotografie fragmentów obrazu. Niefortunnie w tej sytuacji nakład książki jest wyczerpany.

Gdańskie arcydzieło Memlinga kilka dni temu zdążyło też „zagrać” w niemieckim filmie fabularnym, którego bohaterka próbuje zinterpretować znaczenie obrazu nie według kategorii religijnych, lecz czysto naukowych. Wizerunek obrazu zarejestrowany wówczas kamerami filmowymi profesjonalnym zapisem wizerunku ostatnia dokumentacja „Sądu Ostatecznego” przed jego zniknięciem.


Czytaj także:

“Sąd Ostateczny” Memlinga dostał rolę w niemieckim filmie fabularnym

Hans Memling na scenę! Powstaje opera o Sądzie Ostatecznym

„Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga w interpretacji rosyjskiego artysty Maxima Kantora


TV

Po Wielkanocy zacznie jeździć autobus na wodór