• Start
  • Wiadomości
  • Gdańskie babcie i gdańscy dziadkowie według socjologa [ROZMOWA]

Gdańskie babcie i gdańscy dziadkowie według socjologa [ROZMOWA]

Dzień Babci i Dzień Dziadka to czas życzeń, kwiatów i laurek. Jak wygląda codzienność w relacjach najstarszych pokoleń gdańszczanek i gdańszczan z ich dziećmi i wnukami - pytamy prof. Piotra Czekanowskiego, socjologa i gerontologa społecznego z Uniwersytetu Gdańskiego.
21.01.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Prof. Piotr Czekanowski

Izabela Biała: Z badań nad gdańską starością, które przeprowadził pan wraz z zespołem niespełna pięć lat temu wśród 1,5 tysiąca gdańszczan w wieku 65 plus, wynika, że “instytucja” dziadka i babci wciąż ma się dobrze - prawie połowa ankietowanych zadeklarowała, że opiekuje się swoimi wnukami.

Prof. Piotr Czekanowski*: - Tak, przy czym warto zauważyć, że babcią czy dziadkiem można zostać zarówno mając 40 jak i 80 lat. Ja także w uproszczeniu mówiąc “babcia i dziadek” widzę raczej osoby starsze, ale pamiętać trzeba, że w tej grupie znajdziemy ludzi w bardzo różnym wieku. W naszych badaniach, ale także w badaniach polskiej starości Pol - Senior bardzo wyraźnie wyszło, że pomoc w rodzinie jest wzajemna, międzypokoleniowa. Spodziewać by się można, że przy niskich emeryturach w naszym kraju to raczej młodsze pokolenie finansowo wspiera starsze, ale wyniki badań świadczą, że pomoc tego rodzaju nawet częściej płynie od tych starszych (patrz wykresy pod rozmową - red.).

Patrząc na ceny, jakie trzeba zapłacić za żłobek lub opiekunkę, także ci dziadkowie, którzy na co dzień zajmują się wnukami w ogromny sposób odciążają swoje dzieci finansowo. Ich wsparcie to często jedyna szansa na powrót do pracy, zwłaszcza dla matek.

- Oczywiście i tak jest od dawna. Mnie także wychowywała babcia, bo rodzice pracowali. Jej zaangażowanie było jedną z głównych przyczyn, dla których zająłem się profesjonalnie gerontologią społeczną. Z tym, że teraz ta opieka wygląda inaczej, inny jest przekaz między generacjami. Kiedyś babcia i dziadek uczyli swoje wnuki niemal wszystkiego. Teraz typowym dla dziadków zadaniem pozostała nauka obyczajowości. Postęp technologiczny spowodował, że obsługi komputera czy telefonu komórkowego dziadkowie wnuków nie nauczą.

Raczej odwrotnie…

- Jest taka książka autorstwa Margareth Mead pt. “Kultura i tożsamość - studium dystansu międzypokoleniowego”. W uproszczeniu mówiąc, badaczka zwraca w tej publikacji uwagę, że kiedyś bez wiedzy i doświadczenia najstarszego pokolenia, kolejne nie mogły przetrwać. To się zaczęło zmieniać od czasów rewolucji przemysłowej, od pierwszej maszyny parowej. Odtąd pokolenia w rodzinie stopniowo przestawały żyć razem, a zaczęły obok siebie. Książka ta powstała w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku i już wtedy zapowiadała odwrotność dawnych zasad, że to najstarsze pokolenie, żeby funkcjonować, będzie musiało się uczyć od najmłodszego. Oczywiście, jest to znaczne uproszczenie, ale bezwzględnie w wielu wymiarach tak właśnie dzisiaj jest. Choć oczywiście ci “młodsi starsi” korzystali już z komputerów w pracy, dla nich to normalne, ale już najstarsi wśród seniorów niekoniecznie. Choć i tu znajdziemy wyjątki. Mój ojciec ma 93 lata, ale od kilku lat sprawnie obsługuje komputer.

Pani Zofia Więckiewicz została babcią gdańskich trojaczków w wieku 50 lat. Dziś Julka, Antoś i Jurek mają już po 13 lat...

Niezależnie od tych zmian wsparcie ze strony babć i dziadków wciąż pozostaje bezcenne.

- Oczywiście, tylko pamiętać trzeba, że znacznie mniej mamy teraz domów wielopokoleniowych (62,7 proc. ogółu ankietowanych mieszka z kimś, z czego 32 proc. ze swoimi dziećmi, a 14 proc. z wnukami - red.). Kiedyś to było naturalne. Rodziny mieszkały wspólnie, więc i wzajemna pomoc była czymś oczywistym. Kto był w domu zajmował się gospodarstwem i dziećmi - i najczęściej byli to dziadkowie, a młodsze pokolenie szło do pracy. Dziś częściej korzystamy z tzw. “intymności na dystans”: najstarsze pokolenie chce mieszkać blisko swoich dzieci i wnucząt, ale nie razem z nimi, podobnie zresztą młodzi. W tej sytuacji docieramy do siebie wtedy, jeśli tego chcemy. Jeśli chęć wspierania wnuków nie wynika z potrzeby osób starszych lecz działa na zasadzie “idę do kina, weź przyjedź”, wtedy ta relacja, być może nie bezpośrednio między wnukami i dziadkami, ale między starszymi rodzicami i dorosłymi dziećmi staje się instrumentalna.

Jeśli rodzina nie zaspokaja osobom starszym naturalnej potrzeby użyteczności, szuka ona kontaktów rówieśniczych w miejscach takich jak uniwersytety trzeciego wieku czy koła seniorów, choć oczywiście w skali wszystkich starszych gdańszczan zaledwie margines korzysta z tej opcji. Zresztą, jedno drugiego nie wyklucza, na uczelni można przecież uczyć się obsługi komputera i zgłębiać ją dalej z wnuczkiem. Niezmiennym pozostaje to, że ludzie starzy, tak jak wszyscy, nadal chcą być potrzebni.

Międzypokoleniowa radość

Wciąż też pozostaje niezmienne, że te role z czasem się odwracają. Najpierw rodzice pomagają dorosłym dzieciom, a później dzieci - rodzicom...

- W odniesieniu do sytuacji dzisiejszego pokolenia 40 - 60.latków używamy anglojęzycznego pojęcia “sandwich generation”, ponieważ ludzie z tej grupy wiekowej są często “wciśnięte” między opiekę nad własnymi, niesamodzielnymi jeszcze dziećmi a najstarszymi członkami rodziny. Pytanie więc, czy dajemy sobie radę ze wsparciem dla tego najmłodszego i najstarszego pokolenia.

A dajemy?

- Główny ciężar opieki nad wymagającymi jej seniorami wciąż spoczywa na rodzinie, przy czym trzeba podkreślić, że co piątym opiekunem jest partner życiowy chorego. Ponad połowa respondentów w gdańskich badaniach wskazała, że korzysta z pomocy swoich dzieci, a zdecydowana większość na tę pomoc może liczyć w przypadku zaistnienia takiej potrzeby. Jednocześnie też ludzie starzy są stopniowo coraz bardziej otwarci na wsparcie płynące z różnego rodzaju instytucji, służb socjalno - medycznych (zdecydowanie przeciwnym takiemu wsparciu było 52,1 proc. pytanych; 32 proc. zgodziłoby się na to w ostateczności - red.). Jeszcze kilkanaście lat temu mało kto zdecydowałby się zamieszkać w domu opieki społecznej, zresztą w latach 90. tych były to molochy. Zmienia się to wraz z poprawą standardu opieki w domach seniorów.

Być może dziadek nie nauczy wnuczka obsługi komputera, ale z pewnością nauczy go miłości do lasu i wędrówki

Czy nie jest to także oznaką rozpadu więzi rodzinnych? Mówi się, że na zachodzie seniorzy korzystają z placówek opieki, ponieważ nie mogą liczyć na pomoc młodszych pokoleń.

- To nie jest tak, że rodzina się rozpada, czy to w Polsce, czy na zachodzie. Powiedziałbym, że u nas rodzina musiała się zajmować opieką, bo nie miała wsparcia instytucjonalnego na odpowiednim poziomie. Pamiętajmy także, jak ogromna liczba młodych wyemigrowała z Polski. Największą bolączką opiekunów ludzi starszych w Polsce wciąż zresztą jest brak wiedzy i wsparcia w tym zakresie ze strony państwa, bo co przeciętny obywatel wie o chorobie Alzheimera?

Jednak ogromny wpływ na niesienie pomocy w danej rodzinie, czy to starszemu pokoleniu w roli babci czy dziadka, czy dzieciom w roli opiekunów rodziców, ma całe ich dotychczasowe wspólne życie. A co jeśli relacje są trudne? W końcu blisko 35 proc. ankietowanych odpowiedziało, że dzieci im nie pomagają.

- Z tej odpowiedzi nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków, ponieważ nie każdy stary rodzic takiej pomocy już potrzebuje. W dominującej części rodzin jest dobrze, ale ja uczulam też, że jeśli nawet co dziesiąty senior w Gdańsku nie może liczyć na wsparcie, z różnych względów, także nieciekawych relacji, albo po prostu z powodu nieposiadania dzieci, to co z nim? Będzie albo krócej żył, albo będzie miały bardzo niską jakość życia, sam sobie nie poradzi.

Jeśli chodzi o sprawowanie opieki nad wnukami bądź nie - każdy człowiek ma prawo żyć jak chce. Niektóre osoby w najstarszym wieku nadrabiają to, co zaniedbały wcześniej wychowując własne dzieci. Trzeba pamiętać, że ludzie starsi są różni, tak jak ludzie w każdym pokoleniu, a tendencja jest taka, by postrzegać ich jako grupę jednorodną.

Tak, czy siak - Dzień Babci i Dzień Dziadka to obowiązkowe daty w kalendarzu rodzinnym.

- Oczywiście, choć nie święta są najważniejsze, a dzień codzienny. Zawsze uczulam studentów, że jeśli chcą robić badania dotyczące relacji rodzinnych, nie powinni realizować ich w okolicy świąt, czy Dnia Babci czy Dziadka.

Prof. Piotr Czekanowski jest jednym z realizatorów badań Gdańska starość. Portret socjologiczny mieszkańców Gdańska w wieku 65+

*Prof. Piotr Czekanowski jest kierownikiem Zakładu Socjologii Stosowanej w Instytucie Socjologii, Filozofii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego. Jest socjologiem i gerontologiem społecznym, specjalizuje się w socjologii starości oraz pracy socjalnej. Brał m.in udział w projekcie EUROFAMCARE poświęconym badaniu opiekunów rodzinnych ludzi starych w Europie. Należy do Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego, do Gdańskiej Rady ds. Seniorów, Pomorskiej Rady ds. Polityki Senioralnej oraz sieci badawczej EAST przy Instytucie ds. Starzenia się Ludności Uniwersytetu w Oxfordzie.

Poniższe wyniki to zaledwie fragment badań “Gdańska starość. Portret socjologiczny mieszkańców Gdańska w wieku 65+”, przeprowadzonych na reprezentatywnej grupie 1500 osób w wieku od 65 lat wzwyż w maju i czerwcu 2012 r., które powstały na zamówienie Miasta Gdańska. Zrealizowane zostały w Pracowni Realizacji Badań Socjologicznych UG przez Piotra Czekanowskiego, Jarosława Załęckiego i Macieja Brosza. Przeprowadzono je w formie wywiadu z ankietowanymi, kwestionariusz zawierał 128 pytań.

BY ZOBACZYĆ CAŁY OPIS, NAJEDŹ KURSOREM NA INFOGRAM:

TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim